„Co się stało z Tomem Packhamem? Dlaczego żadna z kobiet nie mówi prawdy?”
„Nie wierzcie jej” autorstwa Jane Heafield, stanowi dość ciekawy thriller, w którym nic nie jest pewne aż do ostatniej strony. Do sięgnięcia po tę powieść skusił mnie przede wszystkim opis - pierwszy raz miałam do czynienia z pozycją, w której narratorem jest kłamca oraz „ofiara” - jeśli tak możemy nazwać jedną z bohaterek tej intrygi. Premiera tej lektury już za kilka tygodni - dokładnie 20 lipca!
Poznajcie Lucy oraz Mary - obie kobiety kłamią w sprawie zaginięcia Toma, który zaginął podczas pieszej wycieczki, kiedy to małżonkowie spędzali weekend w swoim domku letniskowym. Żona mężczyzny - Lucy od początku twierdzi, że nie ma pojęcia, co się stało z jej mężem. Mary w to nie wierzy - jest wręcz przekonana, że to Lucy zabiła Toma... Sytuacji nie ułatwia fakt, że Lucy plącze się w zeznaniach, a Mary nagrywa na dyktafonie swoją wersję wydarzeń... Co tak naprawdę wydarzyło się w domku letniskowym Kaskada?
Całą historię zaginięcia Toma poznajemy z dwóch wizji - jego siostry Mary oraz żony Lucy. Obie kobiety na zmianę wypierają oskarżenia tej drugiej lub wzajemnie się atakują. Na początku było to dla mnie dość irytujące, jednak czym „głębiej” wchodziłam w tę powieść, tym bardziej się wkręcałam i sama zaczęłam oceniać, która z nich tak naprawdę kłamie.
Elementem, który wyróżnia „Nie wierzcie jej” na tle innych thrillerów to przede wszystkim drobiazgowość. Lektura ta nie zawiera zbyt wiele zwrotów akcji, głównie dlatego, że fabuła skupia się na ostatnich dniach przed zniknięciem Toma. Nie uważam to za minus tej książki - dzięki „powolnej” fabule autorka zwraca uwagę czytelnika na różne szczegóły, które zmienią jego przypuszczenia co do rozwiązania tej sprawy.
Pomimo zbyt małej ilości akcji oraz ciągłego atakowania obu bohaterek, pozycję tę czyta się bardzo szybko. I to nie tylko za sprawą długości rozdziałów, ale i większej ilości dialogów, które z każdą stroną będą pobudzały Waszą ciekawość.
Autorka w dość ciekawy sposób wykreowała główne bohaterki tej książki. Mary jest tutaj pewną siebie kobietą, która przez całą fabułę walczyła o swoją rację i zarzucała co chwilę nowe argumenty, które wskazywały na winę żony Toma. Natomiast Lucy nie była w gorącej wodzie kąpana, była momentami aż za spokojna, co trochę mnie zdziwiło, jednak dopiero w ostatnich rozdziałam zrozumiałam czemu postąpiła tak, a nie inaczej.
Niestety zakończenie jest najsłabszym ogniwem tej historii. Nie chodzi mi tylko o to, że w połowie książki staje się ono przewidywalne po głębszym zastanowieniu, ale pod niektórymi względami jest też nielogiczne. Nie wszystkie jego elementy mnie kupiły, dlatego też ostatnie rozdziały odjęły kilka punktów tej pozycji, a książka zapowiadała się na na wybitną premierę...
Czy książkę polecam? „Nie wierzcie jej” zapowiadało się na bardzo dobrą książkę, jednak końcowe rozdziały popsuły moje odczucia co do tej książki, ale nie oznacza to, że macie omijać tę pozycję szerokim łukiem - wręcz przeciwnie, przeczytajcie ją by wyrobić własną opinię na jej temat. Mamy różne gusta, a to, że ta książka średnio przypadła mi do gustu nie oznacza, że u Ciebie też tak będzie.