Słowa „najlepiej z rodziną wychodzi się na zdjęciu” już nieraz zaistniały w życiu każdego człowieka, jak i w literaturze, kiedy to bohaterowie muszą zmagać się z fanaberiami, wynikającymi z więzów krwi. Rzadko zdarza się, aby pomiędzy członkami familii nie wychodziły żadne zgrzyty bądź też, aby wszyscy wiedli szczęśliwe i dostatnie życie. Konflikty oraz zawirowania nieraz spowodowały zerwanie kontaktów wśród dotychczas bliskich osób. Książka „Wspólnik” otwiera trylogię „Rodzina Wenclów”, w której poznajemy rodzinne intrygi i szaleństwa.
Akcja wyżej wskazanej powieści rozgrywa się w XXI wieku na terenach naszego rodzimego państwa. Bohaterami są osoby średniozamożne, które pomimo tego, iż nie cierpią na problemy związane z pieniędzmi, również przeżywają problemy zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym. Przyznam, że trudno w paru zdaniach streścić tą lekturę, bowiem cechuje się ona wielowątkowością. Jednym z głównych bohaterów jest Ryszard, uznany za ojca rodziny. Razem ze wspólnikami, Zagajewiczem i Zybertem, prowadzi kancelarię. Pomimo tego, iż Wencel prowadzi współpracuje ze swoimi przyjaciółmi od lat, nie potrafi obdarzyć ich bezgranicznym zaufaniem, kiedy namawiają go do zajęcia się jedną ze spraw. Jego stosunki z żoną, Elżbietą, która zachowuje się jak dama, mając swoje własne poglądy, również należą do skomplikowanych, a żadne próby naprawienia związku nie do końca zostają przyjęte. Małżeństwo posiada trójkę dorosłych synów – Pawła, Mateusza i Piotra, w których życiu również nie brakuje zawirowań oraz problemów powiązanych ze stosunkami damsko-męskimi. Komplikacje w pracy – egoistyczne i źle nastawione do społeczeństwa szefowe, lizusy, dążące jedynie do zobaczenia uznania w oczach pracodawcy, oraz wytrwała walka o byt w danej branży tworzą ciekawy pogląd życia Polaków, którzy coraz bardziej gubią się w swoich myślach, nie doceniając tego, co mają.
Lena Najdecka stworzyła powieść obyczajową, w której ludzkie zwyczaje i rozterki są opisane bez żadnych udoskonaleń czy też idealizacji. Książkę głównie tworzy opis stosunków międzyludzkich oraz wyborów, jakich musi dokonać każda osoba, pragnąca żyć na poziomie. Autorka w sposób bardzo dobry wykreowała bohaterów, sprawiając, że na przykładzie praktycznie wszystkich postaci możemy wyciągnąć wnioski i potrafić określić ich temperament. Zagubienie, chęć akceptacji i wieczne dążenie do kompromisu bądź też i awangardy, prowadzącej do całkowitych zmian, tworzą wyobrażenie na temat egzystencji ludzi, którzy pragną przede wszystkim spokoju. W „Rodzinie Wenclów: Wspólnik” panuje atmosfera, z którą przypomina nam nasz codzienny świat, bowiem tak samo jak tytułowi Wenclowie poszukujemy nieustannie zadowolenia i pewnego rodzaju szczęścia. W książce nie znajdziemy zbyt szybkich działań czy też niespodziewanych zwrotów akcji, bowiem, jak wspomniałam, bohaterowie są zwykłymi ludźmi, którzy egzystują wykonując normalne czynności. Pisarka ukazała punkt widzenia najczęściej przeciętnych pracowników, którzy chcą walczyć o sprawiedliwość, tępioną zaciekle w dzisiejszych czasach. W powieści nie występują opisy przeżyć lub wewnętrznych emocji, ponieważ to właśnie kolejne ruchy bohaterów i ich rewolucje wiodą prym. Podobał mi się fakt, iż pani Najdecka nie ocenia nikogo – sami możemy wystawić ocenę i przypiąć odpowiednią kartkę do bohatera, mając na ten temat swoje własne zdanie. Myślę, że nieraz wszyscy spotkaliśmy osoby, które potrafiły zrobić wszystko, byleby tylko dojść do wcześniej obranego celu. Mogłoby się wydawać, że wariacje typu „po trupach do celu”, kiedy nie zwraca się na przyjaźnie czy inne wartości, są tragiczne, lecz myślę, że bardziej pasuje tutaj słowo „smutne”.
Lena Najdecka posiada lekki i przyjemny styl, który spowodował, że już po paru stronach dałam się wciągnąć w historię nieco zagubionej rodziny. Praktycznie każdy rozdział jest poświęcony perypetią innego członka familii, co sprawia, że możemy poznać jego charakter, zawód czy też priorytety, którymi się kieruje. W lekturze często występują luźne opisy działań i zamierzeń, a niekiedy nawet nieco filozoficznych przemyśleń. Jednak to głównie dialogi zasługują na uznanie, ponieważ sposób mówienia większości postaci potrafi zauroczyć oraz spowodować uśmiech na twarzy czytelnika. Ich słowa, w których wyrażają niekiedy własne marzenia, nie mając odwagi powiedzieć o tym wprost, ukazują realia dużego miasta, gdzie praktycznie wszystko jest możliwe. Widać, iż autorka zajęła się obserwacją ludzkich odruchów, dzięki czemu jej bohaterowie są aż tak prawdziwi.
„Rodzina Wenclów” to trylogia, która nie do końca trzymać w napięciu, aczkolwiek potrafi sprawić, że czytelnik z przyjemnością poznaje zwyczaje bohaterów. Przyznam, że polubiłam losy intrygujących postaci i z chęcią przeczytam pozostałej części tejże sagi. Książkę polecam tym, którzy lubią polskie realia. ;)