Co się dzieje kiedy lekkie pióro kreśli opowieść o podróży mojego życia? Trudno to opisać słowami, można tylko pozazdrościć doznań, które ogarniały mnie w trakcie lektury oraz długo po niej…
Wojciech Orliński to dziennikarz Gazety Wyborczej, którego zachwyt Ameryką Północną w pełni dzielę. Jego książka “Ameryka nie istnieje” doczekała się bardziej szczegółowej następczyni, w której Orliński dzieli się wrażeniami z podróży po historycznej Route 66 – ikonie amerykańskiej pop kultury, umiłowania do outlaws, barów szybkiej obsługi, oraz indiańskiego rękodzieła. Razem z Orlińskim przedzieramy się przez trasę z Chicago do Los Angeles, przy czym słowo “przedzieramy się” jest bardzo na miejscu, gdyż często przychodzi nam jechać odludziem, wymarłymi miastami, oraz po nawierzchni nawet nie przypominającej asfaltu. Wszystko po to, żeby przejechać i poczuć historyczną Route 66 jak najbliższą oryginałowi.
Kilka słów o samej tytułowej trasie. Skąd wziął się kult zwykłej drogi? Jak to się stało, że powstają o niej piosenki, książki, filmy? Odpowiedź jest prosta. Route 66 to kawał amerykańskiej historii. To w tych rejonach przepędzani byli Indianie, to tędy szli Okies w poszukiwaniu lepszego życia w Kalifornii, to na początku tej trasy walczył Al Capone, to tutaj szaleli Bonnie i Clyde, oraz Ma Barker z synami. W rezultacie, twórcy takich kultowych postaci jak Struś Pędziwiatr, czy Zygzak McQueen i Złomek właśnie z Route 66 utożsamiają swoich bohaterów.
Orliński pokonał z czytelnikami trasę Route 66 w rekordowym tempie, a całą swą podróż okrasił niezwykle cennymi i pouczającymi komentarzami naukowo-rozrywkowymi. W humorystyczny sposób opowiadał zarówno historię przydrożnych moteli, dróg i miast, jak i nakreślał bardziej szczegółowe dane demograficzne poszczególnych obszarów. Na pochwałę zasługuje nie tylko niezwykle plastyczny język autora, ale również ton jego wypowiedzi, trochę zadziorny, trochę ironiczny, bardzo przyjemny i przychylny odbiorcy. Gdybym kiedyś spełniła swoje marzenie o podróży do Ameryki, marzyłabym właśnie o takim przewodniku.
Na oklaski zasługuje również oprawa graficzna książki. Liczne zdjęcia oddają ducha podróży i klimat poszczególnych stanów. Książka może służyć nie tylko jako przewodnik po Route 66, ale również po dziełach z nią mniej lub bardziej związanych. Podczas czytania trafiłam na wiele wskazówek dotyczących filmów, muzyki, fotografii, innych książek, które dla wiernych wyznawców amerykańskiego snu z pewnością okażą się studnią bez dna inspiracji i pomysłów na spędzenie wieczoru.
Dawno nie czytałam tak wciągającej literatury podróżniczej. Dawno nie dałam się porwać do tego stopnia. Moja wyobraźnia na długo po odłożeniu lektury pracowała na najwyższych obrotach. Polecam “Route 66 nie istnieje” zarówno tym, którzy lubią podróżować palcem po mapie, jak i tym bardziej “autentycznym” podróżnikom. Myślę, że ta pozycja ma zarówno zastosowanie teoretyczne, jak i praktycznie stanowi doskonały i rzetelny przewodnik po historycznej trasie.