Rzeźnik recenzja

Po przeczytaniu nie mogę znaleźć słów. Nie wiem od czego zacząć. Czy od opowiedzenia Wam co dzieje się w powieści, czy od refleksji......

W naszym "cudownym" świecie żyją ci, którzy są uważani za normalnych i ci, którzy urodzili się lub świat ukształtował jako chorych. Chorych to mało powiedziane. Nie mogę zrozumieć tego, jakie dokładnie czynniki determinują, że ktoś z normalnego człowieka przeradza się w BESTIĘ, która może skrzywdzić drugiego. Ale zbrodnia, zbrodni nie jest równa. Józef Cyppek, bohater "Rzeźnika" istniał naprawdę. I to wcale nie są odległe czasy. Codziennie mijamy się z kimś na ulicy. A czy kiedykolwiek zastanawialiście się czy osoba was mijająca chwilę temu kogoś nie zamordowała? Spojrzeliście komuś kiedyś w oczy, które okazały się być puste? Nie należały do człowieka, tylko do BESTII. Inaczej tego nie da się nazwać. Powinniśmy zdecydowanie uczyć innych, nie skomplikowanych obliczeń, tylko podstawowego życia w społeczeństwie, bo jak się okazuje, nie każdy się w nim odnajduje.

Józef Cyppek, mąż, żołnierz, przyjaciel, kochanek, MORDERCA. Chociaż udowodniono mu tylko jedną zbrodnię, za którą został skazany, sądzi się, że liczba jego ofiar jest znacznie większa. Jego historia znacząco nie rożni się od przeciętnego życia na początku ubiegłego stulecia. Coś jednak pewnego dnia w nim zaczyna pękać. Jego ciemna strona bierze górę. No tak, ale powiecie, zabijał i tyle. Nic więcej. Może było jakieś dochodzenie, proces i tyle. Otóż nie. Józef Cyppek zabijał swoje ofiary w brutalny sposób. Następnie rozczłonkowywał je i wynosił do miejsca w którym oddzielał mięso, skóry i kości. "Resztki" wyrzucał do stawu. Z mięsa przygotowywał bigos lub mielił je i sprzedawał. Mało tego, liczba chętnych na jego wyroby była ogromna! Wszyscy zajadali się mięsem czy bigosem zrobionym na bazie dzieci. Kupiliście kiedyś na bazarze "od chłopa" coś co wam bardzo smakowało? Ja chyba więcej nie tknę takich rzeczy, o których pewności, co do składników, nie będę miała. A wy?

Józef Cyppek i jego historia jest niewiarygodna, ale i przerażająca, bo on ŻYŁ NAPRAWDĘ! Być może ktoś z naszych krewnych zajadał się takim smacznym mięsem i ciągle chodził na bazar, gdy była "nowa dostawa", ale ta nowa dostawa może oznaczała ból po stracie dziecka, którego "resztki" już od paru dni leżały na dnie zbiornika wodnego.

Zapraszam do lektury i przemyśleń...