Beryl i Jordan Tavistock to sieroty przygarnięte przez swojego bajecznie bogatego wuja po śmierci ich rodziców - agentów brytyjskiego wywiadu. Przez wiele lat utrzymywano przed nimi, że zmarli bohatersko na służbie, gdy po dwudziestu latach na bankiecie wychodzi na jaw mroczna prawda. Rodzeństwo nie jest w stanie w nią uwierzyć i udaje się do miasta, gdzie to wszystko się wydarzyło - Paryża. Dołącza do nich Richard, były agent wywiadu, któremu polecono by ich chronił. Między nim i Beryl zaczyna iskrzyć, jednak za wszelką cenę starają się stłumić w sobie pożądanie. We Francji ktoś cały czas depcze tej trójce po piętach, a wkrótce usiłuje uciszyć rodzeństwo, chcące wywlec na wierzch sprawy, które powinny zostać zapomniane. Jordan zostaje wplątany w straszne kłopoty i ląduje w więzieniu, a Beryl grozi śmierć. Czy uda im się wyplątać z tej matni? Czy poznają prawdę o rodzicach? I wreszcie, czy rozwinie się uczucie między Beryl a Richardem? Tego moi drodzy musicie dowiedzieć się już sami...
"Śladem zbrodni" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Tess Gerritsen i przyznam, że mimo iż nie była to może jakaś nadzwyczajna lektura, to jestem z niej zadowolona. Po początkowych oporach akcja mnie wciągnęła i zaciekawiła. Podobało mi się, że z biegiem fabuły namnożyły się przeróżne wątki i wydarzenia, co nie pozwalało nudzić się ani przez chwilę i sprawiło, że zupełnie się już nie spodziewałam, jak cała historia się zakończy.
Mam jednak zastrzeżenia co do kwestii językowych. Miejscami opisy i dialogi wydawały mi się dość ubogie i bez wyrazu. Za dziwny można też uznać fakt, że dwa razy w stosunku do dwóch różnych kobiet pojawiło się określenie "dzika", sformułowane dodatkowo przez odmiennych bohaterów. Litości... To faceci nie mają już jakiejś bardziej rozbudowanej inwencji jeśli chodzi o epitety? Przecież można powiedzieć chociażby "szalona, zabawna, roztrzepana, drapieżna", ale także całkiem inaczej. Gdyby jeszcze to jeden mężczyzna z książki określał tak kobiety, no ale dwaj odmienni? Tutaj zdecydowanie nie popisała się autorka, czy też może tłumacz. I może czepiam się szczególiku, ale to mnie dosyć zirytowało. Czy Ci z Was, którzy czytali powieść, też to zauważyli?
Na uwagę moim zdaniem zasługuje okładka. Może sama w sobie nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale podoba mi się, że wszystkie książki tej autorki wydanie przez Harlequina są utrzymane w podobnej tonacji. Ładnie wyglądają na półce, gdy uzbiera się już ich kilka :)
Podsumowując, "Śladem zbrodni" było całkiem miłym czytadełkiem. Może spodziewałam się po nim nieco więcej grozy i strachu, ale zdecydowanie w tej materii nie ma co narzekać. W zamian otrzymałam dreszczyk innego rodzaju emocji, co też było bardzo fajne. Oprócz tych językowych potknięć, o których wcześniej wspominałam, książce nie można niczego zarzucić. Relaksowała, oderwała mnie od codzienności i sprawiła, że po jej zakończeniu odczułam satysfakcję z dobrze spędzonego czasu. Z całą pewnością w przyszłości zapoznam się jeszcze z innymi powieściami Tess Gerritsen, a tą polecam gorąco wszystkim, którzy mają ochotę na chwilę odprężenia przy lekkiej lekturze.