Marzył mi się kiedyś sześciopak na brzuchu, ale póki co sześciopak na półce też nie wygląda najgorzej...
Tak, stało się! To już kolejny, szósty tom „Diabła” i wydawałoby się że ostatni, ale czy na pewno? Mam wielką nadzieję, że jednak nie...
Przyznam szczerze, że sam początek tego tomu nie rozpalił mnie ogniem piekielnym. Tak było dosłownie przez kilka pierwszych stron, gdy Kuba był trochę rozerwany emocjonalnie i uczuciowo między Doną, a Sonią. Zaczęłam się lekko obawiać tego, by tylko akcja nie zrobiła się zbyt sentymentalno-melodramatyczna. W chwili, gdy zaczęłam się tego obawiać, dostałam z liścia i otrzeźwiałam, bo z Wodzińską stało się coś zupełnie nieprzewidywalnego. To co się z nią wydarzyło, przyprawiło mnie o gęsią skórkę i rozbudziło nieokiełznane emocje. Wiedziałam, że Sobański będzie chciał dopaść na własną rękę, już bardziej osamotniony w swych żądzach po wieloletnich doświadczeniach tę konkretną gnidę, która mu podpadła i namieszała. Przeczuwałam, co się może stać… sprytny Kuba przez własne śledztwo wymierzający sprawiedliwość dokonywał w końcu tego, co powinien dokonać dla swojej Bestyjeczki. Gdy już się cieszyłam, że trafił na tego kogo szukał… dostałam ponownie z liścia. Zaczęła się kolejna emocjonalna huśtawka; odkrywanie kto okazał się tytułowym rywalem, szukanie Listonosza, próba jego likwidacji, zaskoczenie niespodzianką Soni, która na sam koniec miała wielki gest- przez co Kuba mógł żyć na bardzo wysokim poziomie jeśliby tylko nie popełniał błędów, budowanie coraz głębszej relacji z Doną, zmierzenie się z jej kuzynem i pewne postawione warunki, okiełznywanie głosów siostry-cały czas przebudzającej się we wnętrzu diabła…
Rany, było tyle świetnych wątków i akcji, które nie pozwalały na moment opaść emocjom, przegryźć chipsa czy pójść się wysikać. Zresztą ciężko byłoby przegryzać chipsy, kiedy czytało się o takich ekstremalnie wyszukanych formach wymierzania sprawiedliwości jakie stosował Sobański tym, którzy mu przeszkadzali…
Ech… Ci pasjonaci biegania, to mają wyjątkową fantazję…
Fajna sprawa, że Adrian Bednarek zrobił też ze swojego "Diabła" takiego faceta, dla którego ważna była dobra forma, przekazując mu swoje prywatne hobby.
Lubię jak ktoś się mną bawi w taki sposób jak czyni to właśnie Autor i tym samym, ma władzę nad moimi emocjami, podnieceniem i przerażeniem. Sprawia, że trzyma mnie w garści i pozwala stawać się uległym jego żądzom, bo doskonale wie, że to co mi zafunduje chociaż może mnie zaskoczyć… od razu mi się spodoba.
Bednarek też sprawiał to od pierwszego tomu, kiedy zaryzykowałam z wielkim dystansem podchodząc do jego pomysłowości i postaci Sobańskiego. Wiedziałam, że jeśli nie poczuję od razu do niego sympatii to nie będzie sensu ciągnąć tego i męczyć się przez kolejne tomy. Każdy tom to nowa historia, wydarzenia i ludzie. Nie ma tutaj przekreślania przeszłości przez co wszystko się ze sobą świetnie łączy i składa na spójną całość. Często nawet można doświadczać dzięki takiemu pomieszaniu tego co było i co jest; doskonałej ironii losu i dzieła przypadku, co do niektórych zaistniałych sytuacji i zdarzeń występujących w książce. W tym obecnym, szóstym tomie (zresztą w tamtych też) było wyjątkowo dużo erotyki i pikanterii, ale kiedy ta pikanteria i seksualne pragnienia mieszały się z kryminalnymi akcjami, bardzo brutalnymi zresztą, to było to też super połączeniem i pokazaniem, że w takich cholernie przerażających i stresujących chwilach odprężeniem może być… przyjemność. Bednarek odjazdowo potrafi łączyć wszystkie perwersje jakie tkwią w jego umyślę, a często są nawet chore. Zarażać nimi swoich czytelników, uzależniać od całego zła. Sprawiać, że to się podoba.
Co to diabeł z ludźmi robi, szok!
Zachwycam się nim. Sobańskim? Tym diabłem? No nie… bo wiecie, on był zły, a zła nie wolno popierać nawet jeśli znajduje swoje słuszne usprawiedliwienie.
Zachwycam się Bednarkiem, za to co wymyślił i dał temu takie „życie”
Zachwycam się jego cudownymi dedykacjami przy każdym tomie dla Darii.
Zachwycam się całokształtem i tym, że trafia w moje gusta odkrywając, że nawet tomiska mi nie straszne. Ba, nawet jestem gotowa na ten siódmy, o ile będzie…
Bo przecież Kuba już pokazuje swoje diabelskie różki i zaczyna oszukiwać Donę narażając się nowemu rywalowi, w dodatku z jej rodziny… a ten przecież go ostrzegał, że ma go na oku… Więc? Więc? Czekam Panie Autorze na kolejną dawkę mocnego sponiewierania.
Polecam tylko niedelikatnym. Inaczej zemdlejecie.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.