Kebab. Jedno słowo, a przywołuje tyle wspomnień. Nie jednemu z nas uratował życie po imprezie, gdy nagły głód skręcał żołądek. Kiedy po szalonej zabawie w portfelu zostało kilka brzęczących monet. Dlaczego zwykła bułka z mięsem i dodatkami wywołała takie poruszenie? Co stoi za jej fenomenem?
Nie da się ukryć, że bułka zza wschodniej granicy zdobyła nasze serca. Zdeklasowała takie smaczki jak pizza i frytki. Chyba nie ma drugiej takiej potrawy, która podbiła nasze kubki smakowe. Nie ma też osoby, która chociaż raz nie pokusiła się o spróbowanie jedzenia prosto z budki. Szybkość, duża porcja i niska cena to z pewnością główne atuty tego fast fooda. Co jednak kryje się za tym sukcesem?
Autorka przemierzyła Polskę wzdłuż i wszerz by porozmawiać nie tylko z szefami, ale także z pracownikami kebabowni. Co z tego wynikło? Nie liczyłam na spektakularny reportaż. Nie jest to temat, który porusza serca i zostaje w pamięci na dłużej. Jedyne co może wywołać to wzmożony apetyt. Niestety w tym przypadku tak nie było. Czytając, miałam wrażenie, że temat został potraktowany bardzo płasko. Wszystko zostało delikatnie muśnięte, tak by nie wywoływać niepotrzebnego zamieszania. Nie znajdziemy tu nic odkrywczego. O wszystkich poruszonych kwestiach gdzieś już można było przeczytać. Sprawa z Ełku, kebab w Radzyminie, niskie stawki pracowników. Ja to wszystko wiem i jestem pewna, że większość czytelników też. Mamy tutaj bardzo dużo polityki i niechęci do osób innego pochodzenia. I głównie na tym aspekcie zbudowana jest cała książka. Momentami miałam wrażenie, że słynna bułka jest dodatkiem, zepchnięte gdzieś na margines. A na pierwszy plan wysuwana jest nienawiść.
Na szczęście były momenty, które przykuły moją uwagę na dłużej. Bardzo ciekawe jest spojrzenie Polaków na kebab. Nie da się ukryć, że, mimo że jest popularna, to nie jest synonimem luksusu i wyszukanego jedzenia. Nadal w pewnych kręgach traktowana jest nieco po macoszemu. O czym pisze sama autorka.
Nie jest to zła książka. Jednak spodziewałam się czegoś innego.