Czy miłość może być zła? Albo inaczej… niewłaściwa? Często przynosi ze sobą ból i cierpienie, ale czy jej niestosowność ma prawo krzywdzić osoby niepowiązane? Jak to jest z uczuciem tak wielkim i potężnym, iż jest ono w stanie doprowadzić mężczyznę do płaczu? To prawda, istnieje wiele rodzajów miłości: niewinna miłość do dziecka, matki, namiętna miłość kochanków, jak i miłość czysta, którą darzą się dwie połówki przysłowiowego jabłka.
Odłożywszy książkę na półkę, wiem, że nigdy jej nie zapomnę. Nie zapomnę jej lekkości, a zarazem głębokości, nasączenia radością, jak i bólem. To wszystko pozostanie we mnie na bardzo długi okres. Wyryło ślad w moim umyśle, przypominając o sobie w najmniej oczekiwanym momencie.
Kinga to trzydziestoletnia narzeczona Darka, z którym tak naprawdę jest z przymusu, niźli własnego wyboru. Jednak w niedługim czasie będzie miało miejsce pewne zdarzenie, które uruchomiło szereg wydarzeń. Obróciło jej życie o 180 stopni, wywróciło je do góry nogami, każąc, aby się do niego przyzwyczaiła. Kobieta spotyka na swojej drodze żonatego M. M. był kiedyś jej szefem, z którym po odejściu nie utrzymywała kontaktu. Stara miłość odżyła, a Kinga została kochanką. Po półtora roku potajemnych spotkań, okazuje się, że dołączy do nich ktoś jeszcze. Ktoś, na kogo M. nie jest przygotowany, kto może zburzyć jego porządek życia raz na zawsze. Dziecko. Kinga podejmuje decyzję o ukryciu przed nim tego faktu. Udaje jej się to przez dwadzieścia jeden tygodni. Długich, aczkolwiek pięknych tygodni płaczu i śmiechu. Jednak nie jego odrzucenie jest tragiczne, a wydarzenie mające miejsce później. To ono burzy radość Kingi, jednak sprawia, że staje się silniejsza; staje się kimś całkowicie innym. Kimś z kogo jej dziecko, patrząc na nią z góry, będzie niewyobrażalnie dumne.
Gabriela Gargaś stworzyła coś niesamowitego. Historia, którą miałam przyjemność poznać, była niebywale realna, jakby pisana na własnym doświadczeniu. I nie tylko ja mam takie zdanie. Przyznam, że pod koniec byłam już znudzona i czytałam, aby skończyć. Jednak nie żałuję nocy spędzonych z tą lekturą, ponieważ nie jest to tylko jakaś historia. Ona pozwala nam się czegoś nauczyć. Zawiera ogrom złotych myśli, rad, jak czerpać z życia co najlepsze i nie zatracić się w tym. Aby cieszyć się nim i kochać.
Całą lekturę czekałam na jedno wyjaśnienie. Kim był M.? A raczej, jak brzmi jego imię? To dodatkowo pchało mnie do przewracania kolejnych stron. I mimo że rozczarował mnie brak owej informacji, nadał on tej postaci tajemniczości, tego, że jednak wszystkiego o nim nie wiemy. Może jest innym człowiekiem, niż sobie wyobrażałam.
Ogółem książka jest naprawdę ciepła. Niekiedy radujemy się razem z bohaterką, a innym razem czujemy jej ból, który jest namacalny w takim stopniu, iż sądziłam, że mogę go dotknąć. Myśl, że to już koniec napawa mnie smutkiem, a zarazem szczęściem, ponieważ teraz może być tylko lepiej.
„Jutra może nie być” to książka nie tylko o miłości. Znajdziesz w niej ból, rozpacz, szczęście, walkę z samym sobą o przetrwanie, odwagę i przyjaźni. Jest o spełnianiu marzeń i przezwyciężaniu słabości. O sile, której potrzeba, aby nie tylko otworzyć oczy, ale również wstać z łóżka.