„Ale może do tego to wszystko się sprowadza. Do miłości, która nie jest falą namiętności, lecz decyzją, by poświęcić się czemuś, komuś, niezależnie od tego, niezależnie od tego. Jakie przeszkody stoją nam na drodze. I może podejmowanie tej decyzji, wciąż dzień po dniu, rok po roku, mówi więcej o miłości, niż gdyby w ogóle nie trzeba było stawać przed takimi wyborami” s. 356
Emily Giffin to amerykańska autorka bestsellerowych powieści „Coś niebieskiego”, „Coś pożyczonego” i „Dziecioodporna”. Ostatnio na rynku wydawniczym pojawiła się nowa książka tej pisarki „Siedem lat później”. Ja jednak chciałabym wrócić do wcześniejszej powieści „Sto dni po ślubie”.
Wiele razy w swoim życiu słyszałam słowa „pierwsza miłość nie rdzewieje”, „pierwszej miłości nigdy się nie zapomina”. Emily Giffin w swojej powieści potwierdza nam te powiedzonka. Bohaterką „Sto dni po ślubie” jest Ellen. Jest szczęśliwą mężatką. Niedawno odbył się jej ślub z bratem jej przyjaciółki – Andym. Od tego pięknego dnia mija właśnie 100 dni, gdy Ellen spotyka swoją dawną miłość – Leo. Spotkanie to zmienia całkowicie sielankowe życie bohaterki. Kobieta coraz częściej myśli o Leo. Odżywają ukryte gdzieś na dnie serca uczucia. Sytuacja staje się dla niej jeszcze trudniejsza, gdy Leo z zawodu dziennikarz proponuje Elle (fotograf), współpracę przy wywiadzie ze znaną osobistością. Jej głowę zaprząta myśl, czy dokonała dobrego wyboru wychodząc za Andiego, czy jej mąż jest faktycznie tym mężczyzną z którym chciałaby spędzić resztę swojego życia. Bohaterka jest rozdarta między dwoma mężczyznami. Nie potrafi się zdecydować, którego z nich wybrać. Czy współpraca z Leo może wpłynąć na życie małżeńskie bohaterki? Jaką ostatecznie decyzję podejmie Ellen?
Podobnie jak w poprzednich powieściach autorki otrzymujemy wspaniale nakreślony charakter głównej bohaterki i jej partnerów. Leo egoistyczny mężczyzna nie potrafiący myśleć o innych osobach, nawet jeśli jak podkreśla kocha tą osobę. Osoba przebywająca w jego otoczeniu nie czuje się z nim bezpiecznie. Nie wie czego, może się po nim spodziewać. Ellen zaś oczekuje stabilizacji, wsparcia i jak każda kobieta lubi być w centrum uwagi mężczyzny i chce się przy nim czuć szczęśliwa. Czy osoba z takim charakterem jak Leo, nawet jak wraca do nas z podkulonym ogonem, tak naprawdę potrafi się zmienić. Czy tylko udaje by odzyskać dawną miłość.
Przekonujemy się jak ważną decyzją w naszym życiu jest małżeństwo. Nie możemy podejmować jej pochopnie, nie znając dokładnie naszego przyszłego męża, lub gdy tylko wydaje się nam, że go kochamy, a swoich uczuć nie jesteśmy pewni. Jednak samo uczucie nie wystarcza. W małżeństwie równie ważne jest porozumienie, umiejętność rozmawiania ze sobą, a w razie konieczności trzeba umieć sobie ustąpić. Udanego związku nie możemy zbudować na pozorach.
Powieść „Sto dni po ślubie” jest niezwykle wciągająca. Czytając ją wczuwałam się w bohaterkę, razem z nią pokonywałam wszelkie wątpliwości dotyczące jej życia. Analizowałam podjęte przez nią decyzję. Jedyną rzeczą, która czasami mnie troszkę denerwowała to, to, że w pewnych momentach nie wiedziałam, czy czytam o czymś co dzieje się aktualnie, czy jest to wspomnienie bohaterki.
Opisana historia, jest bardzo autentyczna. Tak naprawdę, może przydarzyć się każdej z nas. Autorka bardzo ciekawie opisuje trójkę bohaterów i łączące ich relacje. Wspaniała powieść nie tylko dla mężatek i kobiet. Autorka pisze nie tylko o miłości, ale również o tym jak ważne w życiu są podejmowane przez nas decyzje. „Sto dni po ślubie” serdecznie polecam.
Z przyjemnością sięgnę po najnowszą powieść autorki.