Kolejny wywiad rzeka ze znanym pisarzem. Dziennikarka chce znać zdanie Stasiuka na każdy temat: polityka, Polska, Rosja, śmierć, religia itd. itp. Mimo że pisarz jest rozmówcą nietuzinkowym, to nie może uniknąć przynudzania i prawienia banałów.
Z drugiej strony ma Stasiuk talent do celnego punktowania, do zawarcia syntezy w paru efektownych zdaniach. Nie mogę się oprzeć żeby nie przytoczyć dwóch opinii. I tak, na pytanie, co go w Rosji przeraża, mówi: „Jej nieludzkość. To strasznie skomplikowana sprawa, bo Rosjanie na poziomie osobistego spotkania są bardzo ludzcy, a jednocześnie widzisz, że to państwo jest zorganizowane na nieludzką miarę. Pewnie na miarę Rosjan. Odległości, bezprawie i władza absolutna. Byle glina może cię zastrzelić, jeśliby wyciągnął z tego jakąś korzyść.”
Zaś o polskim episkopacie rzecze: „Proszę spojrzeć na biskupów. Przecież w zdecydowanej części to aparatczycy. Biuro Polityczne po prostu. Przebrać ich w garnitury z lat siedemdziesiątych i usadzić w Sali Kongresowej w rzędach niczym na plenum KC PZPR. (…) Czysta administracja, czysta władza, rozpaczliwa w tej chwili i chwytająca się brzytwy, żeby zachować resztki dominacji.”
Ale zdecydowanie najciekawsze, najgłębsze są opowieści o jego literackich fascynacjach.
Mówi o Zygmuncie Haupcie: „otwieram go sobie jak Pismo Święte, czytam dziesięć zdań i czuję, i wiem, że jest w nich wszystko to, o co mi chodzi. A jednocześnie napisane inaczej, głębiej. Przeszywa mnie ta proza, ale jest wielu, którzy pozostaną na nią obojętni. Bo ich nie zajmie. Ale czy rzeczą prozy jest kogoś zajmować?”
O Brunonie Schulzu: „Schulz jest od tego, żeby do niego wracać, czytać sobie po pół strony, po zdaniu, po pięć. Po tym poznaje się wielkich pisarzy, że wchodzą w twoją pamięć bez śladu, jak cienka igła, i już nigdy się od nich nie uwolnisz.”
O Andrieju Płatonowie: "kiedy w 1990 roku ukazał się Wykop w przekładzie Drawicza, to niedługo potem go miałem. I też smakowałem po kęsku, po łyczku i nigdy tak na jeden raz nie przeczytałem. No bo to jest za wielkie, za bardzo przeszywające. Tego się czyta stronę, jeden obraz się przyswaja, i to wystarcza. Bo wystarcza świadomość, że istnieje książka, która w jakiś sposób uporała się z największą przygodą człowieczeństwa od narodzin Chrystusa, czyli z komunizmem.”
O Rafale Wojaczku: „Jeśli ktoś wychowuje się w katolickim domu, chodzi na mszę i nagle czyta o matce, która jest jak kiełbasa, albo o ojczyźnie, która jest „Matką Boską cudzą jak Królową Polski” i której piersi są jak dwie setki, to nie jest już potem tym samym człowiekiem. Nie mogłem się od niego oderwać.”
Znajdziemy tam więcej celnych spostrzeżeń i myśli. Czyta się tą niewielką książeczkę dosyć szybko i lekko, sympatyczna lektura.