"Sekret rodu Oswaltów" to kryminał o młodym, zdolnym detektywie, który zasłynął rozwiązaniem tajemniczej sprawy sprzed lat. Zostaje on skierowany do sprawy nowych morderstw, które mogą być powiązane z poprzednią sprawą. Towarzyszyć mu ma młoda policjantka, świeżo przeniesiona z innego miasta.
Najmocniejszą stroną tego thrillera jest dla mnie intrygujący główny bohater, dźwigający na barkach tajemnicę z przeszłości, którą można rozwikłać po zaledwie kilkunastu stronach, a także ból po stracie przyjaciela. Ponadto, miejsce akcji przywodzi mi na myśl Gotham, miasto z wysoką przestępczością, a Aaron jest niczym komisarz Gordon. Dzięki temu dostajemy fajny klimat i ciekawego bohatera, więc książkę czyta się szybko i przyjemnie. Tym bardziej, że ma ona zaledwie lekko ponad 180 stron. Nie jest to zatem zbyt obszerny kryminał. Jednakże, wszystkie wątki są dobrze dopięte, a zbytnie rozwlekanie akcji mogłoby pogorszyć całość.
Fabuła była dla mnie naprawdę ciekawa i wciągnąłem się w sprawę dawnych, jak i teraźniejszych morderstw. Do tego zaintrygowała mnie postać mordercy, którego odwiedza detektyw w więzieniu, a który przypomina mi nieco Hannibala Lectera.
Niestety, mam wrażenie, że całość powieści jest nieco nierównomiernie rozłożona. Chodzi mi o to, że do pewnego momentu fabuła stopniowa się rozwija, po czym w pewnym momencie pędzi na złamanie karku do rozwiązania akcji.
Minusem tej powieści są też niektóre dialogi, które prowadzi detektyw z niektórymi osobami, jak lekarz czy barmanka. Niepotrzebnie epatują one patosem, przez co są dla mnie sztuczne. Rozumiem, że autor chciał poruszyć ważne kwestie światopoglądowe czy życiowe, ale nie do końca to chyba wyszlo.
Moim zdaniem, warto sięgnąć po tę książkę i samemu ocenić jej wartość. Jak już wspominałem, jest to zaledwie 180 stron i wydaje mi się, że nie zmarnujcie czasu, który poświęcicie na ich przeczytanie.
Zapraszam na Instagrama chomiczkowe.recenzje, gdzie znajdziecie więcej moich recenzji, głównie fantastyki, ale pojawiają się tam również kryminały.