Lubicie debiuty? Ja uwielbiam i za każdym razem sięgam po nie z ogromną ekscytacją. To uczucie, kiedy zasiadam wygodnie w fotelu i zanurzam się w historii napisanej przez kogoś kogo jeszcze nie znam jest bezcenne. Oczywiście finalnie nie każdy debiut mnie zachwyca, ale... Dzisiaj przychodzę do was z debiutem autorstwa Pana Huberta GDYBY DRZEWA MOGŁY MÓWIĆ . Zdecydowanie to jeden z lepszych debiutów jakie czytałem. Ale po kolei...
Od pierwszych zdań czułem się z tą historią bardzo dobrze. "W poniedziałek o siódmej rano, szczególnie w styczniu, las jest najpiękniejszy. Już nie jest tak ciemno jak w nocy, ale jeszcze nie na tyle jasno, żeby dostrzec wszystko, co drzewa mają do pokazania". Las, wiadomo😏. Autor kupił mnie cudnymi opisami lasu i panującej w nim atmosferze – kocham💚.
Poznałem tutaj Sławka, pilarza, który po ojcu i po dziadku pracuje w tym zawodzie. Każdego dnia, często ponad siły i kosztem najbliższych, pracuje w lesie – dobrze się w nim czuję, w nim ma poczucie bezpieczeństwa i spełnienia. Pewnego styczniowego poranka Sławek dokonując oczyszczenia drzewostanu natrafia na niecodzienne znalezisko. Spot śniegu wystaje kolorowy kawałek materiału. Okazuje się, że to czapka. Natomiast to co znajduje pod nią zmienia jego życie już na zawsze.
"Gdyby tylko drzewa mogły mówić, opowiedziałyby historie, które nam się w głowach nie mieszczą". I właśnie taką historię opowiedział mi tutaj pan Hubert. Strona po stronie odkrywałem opowiesć o: *o upadającej duszy człowieka, który nie radząc sobie z trudnościami idzie na skróty i zatapia je w butelce wódki; *o ranach, które zanurzone w duszy i umyśle powolutku zatruwają człowieka doprowadzając do jego rozpadu; *o ludzkiej tragedii wynikającej z braku zaufania, czasu, rozmowy; *o odpowiedzialności za drugiego człowieka i odwadze podejmowania decyzji; *o byciu dobrym człowiekiem, który umie też o siebie zadbać; *o bezsilności ofiary i bezlitości potwora. To była dla mnie bardzo emocjonalna "podróż czytelnicza". Losy bohaterek i bohaterów mnie absorbowały. Próbowałem zrozumieć ich decyzję. Analizowałem ich słowa.Z każdą i każdym z nich identyfikowałem się w jakieś części(no może poza zabójcą). W pewnym momencie czułem, że jest tego wszystkiego za dużo. Przytłaczał mnie ciężar myśli. Martwiłem się o to, co będzie dalej. Podczas lektury książki towarzyszył mi emocjonalnymi mix – od smutku po szczęście, od tęsknoty po gniew, od bezsilności po próbę walki.
Książka podzielona jest na trzy części. Pamiętam jak po skończeniu części pierwszej napisałem do Autora: "Właśnie skończyłem czytać część pierwszą i ... No ale jak to tak można zakończyć? Dlaczego?". Na co pan Hubert mi odpisał: "Później będzie tylko gorzej". I rzeczywiście tak było. W głowie układałem sobie różne scenariusze zakończenia tej opowieści, ale zupełnie nie taki jakim rzeczywiście ta historia się skończyła – poczucie niesprawiedliwości i bezsilności to chyba najdelikatniej ujmując. Teraz jestem na etapie analizy, bo zostawić tej historii się nie da – ona cały czas we mnie pracuje, nie daje mi spokoju i zmusza do refleksji.
Panie Hubercie, poszarpał mnie Pan emocjonalnie. I choć, mój kochany las stał się scenerią dramatycznych wydarzeń, to nie zniechęcił mnie Pan do niego, gdyż tak jak Sławek "zaprzyjaźniłem się z lasem na dobre i na złe i w lesie nigdy nie czuje się samotny", "bo drzewa czasem potrafią mówić..." Polecam! Czytajcie!