Filmy szpiegowskie już dawno zawładnęły kinem. Brawurowa akcja i pościgi z bronią - te cechy od lat przykuwają uwagę fanów. Niestety, wiele osób uważa, że po obejrzeniu kilku tego typu filmów wie już wszystko na temat funkcjonowania agencji wywiadowczych, chociaż nigdy nie miało z nimi większej styczności. Rzeczywistość znacznie rozmywa oczekiwania zaczerpnięte z telewizji, w której można doszukiwać się mnóstwa przerysowań. Na szczęście co jakiś czas pojawiają się książki ukazujące prawdziwą naturę tego zawodu. Czy rzeczywiście tyle dzieje się na co dzień? O tym i wielu innych rzeczach można dowiedzieć się z publikacji autobiograficznej byłego oficera wywiadu i weterana wielu długoletnich misji poza granicami Polski, Filipa Hagenbeck'a.
Praca szpiega wydaje się ekscytująca - nic bardziej mylnego! Autor opowiada o życiu codziennym zwyczajnych oficerów. Po zapoznaniu się z treścią książki łatwo można dojść do wniosku, że takie zajęcie jest monotonne i żmudne. To głównie biurokracja, jak chociażby wielogodzinne pisanie raportów (często po nocach). Autor opisuje przebieg swojej pracy (w Nigerii pełnił funkcję konsula), czasach szkolnych i początkach szpiegowania. To wspomnienia luźne.
Książka zaliczana jest do literatury faktu, z czym wypada się zgodzić. Pisanie o własnej pracy to element dokumentacji. Książka w żaden sposób nie ukazuje funkcjonowania wywiadu od kulis, tę tematykę wyczerpał już Vincent V, Severski. Można przypuszczać, że powstała ona z chęci podzielenia się doświadczeniami zawodowymi, tymi, które autor chciał w niej zamieścić. Nie wszystko mógł napisać, co widać. Nie na każde pytanie, które nasuwa się podczas lektury otrzymamy odpowiedź. Życie oficera wywiadu nie jest tak rozrywkowe, jak można sądzić, ma swoje blaski i cienie.
Warto zaznaczyć, że ta pozycja jest dość nietypowa w gatunku. Daleko jej do powieści szpiegowskiej sensu stricto. Ktoś oczekujący barwnych opisów brawurowych akcji, mnóstwa strzelanin, śledzenia i wykazu rozmaitych technik wywiadowczych będzie zawiedziony. To raczej próba spisania własnych wspomnień z danego okresu pracy. Nie wszystkie są jednakowo interesujące, ale w ostateczności lekturę można uznać za dobrą.
Po przeczytaniu „Zwyczajnego szpiega. Wspomnień” Filipa Hagenbeck'a łatwo można stwierdzić, że typowemu oficerowi wywiadu bliżej jest na co dzień do urzędnika, biurokraty. To praca wymagająca skupienia i kreatywności, ale także cierpliwości w związku z ogromem rzeczy do wykonania. Na pewno ta książka wyróżnia się. Nie wiem, czy zapada w pamięć, natomiast pozwala spojrzeć na ten zawód od nieco innej strony.