Andrea jest aniołem. Każdy jej to mówi. Oprócz tego, że pilnie studiuje i nie angażuje się w studenckie imprezowe życie, to jeszcze poświęca się pracy w fundacji, która pomaga potrzebującym, angażuje w akcje, a dodatkowo zawsze znajdzie czas, żeby odwiedzić dom spokojnej starości. Tym sposobem, jej życie osobiste praktycznie nie istnieje, a sama Andrea oddaje się całkowicie pomocy innym.
Aż, pewnego razu, zostaje dostrzeżona przez jednego z najpopularniejszych, najprzystojniejszych i najlepszych studentów na jej uczelni: Kaspara. Za jego sprawą i z małą pomocą zwariowanej współlokatorki Andrei – Carmen – dziewczyna zostaje wciągnięta w życie studentów z wyższych sfer. Jednak, oprócz tego, że czuje się nieswojo, pojawia się nowy problem. Był bowiem powód, dla którego Andrea unikała towarzystwa i trzymała się raczej na uboczu przez te wszystkie lata – straszny powód. Co więcej, od pewnego czasu wydaje jej się, jakby czuła przy sobie czyjąś obecność. Nawet kiedy nikogo nie ma w pobliżu.
Powiedzenie: „Jesteś aniołem” w tym wypadku nabiera zupełnie innego znaczenia.
Po świetnym prologu, początek historii trochę ostudził mój entuzjazm. Nie mogłam nie pomyśleć, że jest to kolejna z kolei historia o brzydkim kaczątku, na które zwrócił uwagę książę z bajki, tym bardziej, że cała akcja skupiała się na pełnym dramatów związku Andrei i Kaspara, a postacie zachowaniem do złudzenia przywodzili na myśl licealistów. Chociaż równocześnie nie mogłam nie zauważyć bardzo ładnego stylu pisania autorki, który sprawiał, że aż chciało się przewracać strony – przystępny, lekki, a jednocześnie na poziomie, co najlepiej widać po naprawdę ładnych opisach i swobodnych dialogach.
Sami bohaterowie, może oprócz Andrei, mimo że naprawdę dobrze skonstruowani i wprowadzeni – nie zlewają się w jedno, każdy się czymś wyróżnia - zostali przedstawieni trochę pobieżnie. Chodzi mi o to, że nie dowiadujemy się o nich właściwie niczego więcej, poza tym, że uczestniczą w bieżących wydarzeniach i jaka jest ich rola. Podobnie zostało potraktowane miejsce akcji – tak naprawdę nie wiemy gdzie konkretnie ma miejsce historia. Nie wiem czy miło to jakiś cel – uniwersalność, anonimowość? A jednak o wiele lepiej, jak dla mnie, byłoby po prostu wybrać jedno zwykłe miasto, stworzyłoby to więcej możliwości dla historii.
Jest jednak coś, co bardzo mi przypadło do gustu – aura tajemnicy, gdy stopniowo odkrywamy wszystko razem z główną bohaterką. Podobała mi się ta cała masa niedopowiedzeń, domysłów, poszlak, spekulacji – nic nie było pewne, co tylko dodawało powieści smaczku. Co więcej, czytelnik w trakcie lektury może domyślić się paru kluczowych kwestii, podczas gdy Andrea zostaje ich nieświadoma, a to bardzo dobrze budowało napięcie. To, plus kilka niespodzianek, które zaskoczyły mnie po drodze, popychało mnie do dalszego zagłębiania się w lekturę.
Oczywiście, wszystko zmierzało do jednego celu – odkrycia przez Andreę swojej anielskiej świadomości. A kiedy ten moment nadchodzi, dzieli książkę na dwie bardzo różniące się od siebie części. Nagle, ze zwykłej uczelni i codzienności wpadamy po uszy w sprawy boskie, zdecydowanie większej wagi. Telenowela Andrei i Kaspara idzie w odstawkę, podobnie jak dotychczasowi bohaterowie, którzy się przewijali, zostają zastąpieni „grubszymi rybami”. Brzmi zachęcająco, ale jednak coś poszło nie tak.
Z jednej strony bardzo podobało mi się, że autorka trzymała się kanonu jeśli chodzi o sprawy niebiańskie, czerpiąc z literatury żydowskiej, nie zmieniała „zasad gry” na potrzeby swoich postaci (chociaż trochę je naginała, ale to akurat wyszło na plus). Zaskoczyła mnie także pozytywnie złożoność całego wątku anielskiego – jednak nie sprowadzał się tylko i wyłącznie do miłości romantycznej między dwójką bohaterów, ale obejmował wszystkie rodzaje miłości, czasami bardziej skomplikowane, czasami mniej i całą historię upadku. Ukazana została także prawdziwa ludzka natura, zarówno jej dobre, jak i złe strony, przerażająco rzeczywiste, a którym musimy stawiać czoło.
Z drugiej jednak strony, książka zaczęła tracić w moich oczach. Bohaterowie, po których spodziewałam się dużo, nie odgrywają wcale znaczącej roli. A do tego, pojawiają się nowe postaci, które bardzo sobie cenię w innych powieściach (chociażby Mai Lidii Kossakowskiej) i bardzo nie lubię, kiedy nie są przedstawione w jakiś ciekawy sposób, a tu niestety zostały potraktowane trochę po macoszemu. Ale to już raczej kwestia osobista ;) Zrobiło się patetycznie, chociaż to akurat można wytłumaczyć anielską naturą Andrei – bo w końcu stała się aniołem pełną gębą. A jednak, jak na taką współczesną, miejską rzeczywistość, wszystkie te anielskie zabiegi wypadają dość nienaturalnie, dialogi nie są już takie swobodne, kcja zaczyna zwalniać, a Andrea coraz więcej rozmyślać. W rezultacie, w każdym momencie mogłam odłożyć książkę i wcale nie ciągnęło mnie do dalszego czytania.
Podsumowując, mam naprawdę mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony, ma w sobie cechy, które bardzo cenię, ale z drugiej takie, które kompletnie mnie nie przekonały. Historia nie wzbudziła we mnie żadnych głębszych emocji, nie podbiła mojego serca, nie przywiązałam się do żadnego z bohaterów – w sumie ich losy pozostawały mi obojętne, a relacji między niektórymi postaciami po prostu nie zrozumiałam. Często nie podobały mi się posunięcia głównej bohaterki i tylko działała mi przez to na nerwy. A jednak, myślę, że książka dużo zyskuje na tym, że nie jest tłumaczona z jeżyka obcego i jest warta poświęcenia chwili, by wyrobić sobie własną opinię na jej temat. Wielu osobom może przypaść do gustu, może znajdą w niej „to coś”, czego mi się niestety nie udało znaleźć. Ale na pewno sięgnę po kolejne części, bo jest w tej historii potencjał, a nuż kolejne przygody bohaterów spodobają mi się bardziej?