„Dziś już wiem, że wystarczyło kilka miesięcy, aby ta zmiana spowodowała zawirowania większe niż pralka na tysiącu ośmiuset obrotach.”
Jeśli jeszcze nie czujecie się rozgrzani w te wakacje, to zapewniam, że debiut Ady Kussowskiej rozgrzeje was i to nie tylko waszą wyobraźnię oraz zapewni wam dobry humor.
Poznajcie trzy przyjaciółki Idę, Bernadettę i Natalie. Trzy dojrzałe kobiety, a każda z nich ma swój bagaż doświadczeń i żadna nie miała za grama szczęścia w miłości. Każda radzi sobie inaczej z tymi doświadczeniami i każda obrała inną linię obrony przed tym, by już nie cierpieć. Ale tak się nie da, bo życie zawsze daje nam tyle, ile jesteśmy w stanie unieść i wytrzymać. Mimo że może nam się wydawać, że więcej nie damy rady. Daje nam coś, by odebrać, ale i tak w końcu znowu dostajemy to, czego pragniemy. Tylko czy będziemy w stanie wyzbyć się strachu i obaw, by sięgnąć po to, czego chcemy. I najważniejsze czy znajdziemy w sobie odwagę, by po raz kolejny zaryzykować?
„Chyba że… Nie Ida, nie rusz, zostaw te wrotki! No uspokój się, kobieto! Musiałaś wyrwać sprzączkę, zamiast kulturalnie wypiąć pasek? Ida, nie, nie rób tego, nie odpinaj ich do końca, z tej wiadomości aż piździ złem! […] Ida, słuchasz mnie? Nie, nie słucham i chuj. Kim ty w ogóle jesteś, żeby mi matkować? Rozsądkiem? Wrotki odpięte… […]”
Trzy kobiety. Trzy przyjaciółki. Trzy historie w jednej książce, a to dopiero początek. Bo jest to dopiero pierwszy tom, a dostarczył mi tylu emocji, że ciężko było mi się od niej oderwać. Kartki same się przewracały, a ja całą sobą chłonęłam wszystko, co tam się działo. Ada stworzyła świetną historię przepełnioną humorem, ale i pokazującą, że niekiedy boimy się mówić o swoich uczuciach lub boimy się na nie otworzyć. Bo nie chcemy znów cierpieć. Albo jak Ida stawiamy w końcu wszystko na jedną kartę i ryzykujemy. Bo co ma być, to będzie, więc albo będziemy szczęśliwi na daną chwilę, by potem cierpieć, albo będziemy się zastanawiać, co by było, gdyby… Ada zabrała nas do Katowic, do których nie mam tak daleko, ale i do gorącej Portugalii i na Rodos. Z łatwością przywiązałam się do bohaterek i czułam się w ich towarzystwie bardzo dobrze. Tak jak bym spotkała bratnie dusze. Ada bawi się uczuciami, emocjami i słowami. Potyczki słowne wywoływały uśmiech, a ciarki przechodziły mnie przy pikantnych momentach. Dało się wyczuć tę chemię, przyciąganie i napięcie między wszystkimi postaciami. Bohaterki będą musiały się zmierzyć z problemami, jakie Ada postawiła przed nimi, a najlepsze w tym jest to, że nie czułam, żeby to była fikcja literacka wręcz przeciwnie odniosłam wrażenie, że to mogłoby się wydarzyć. Tę książkę czyta się z fascynacją i radością, a to dzięki lekkiemu stylowi pisania autorki, jej humorowi i wyobraźni. „O, Ida!” to świetny, lekki, sympatyczny romans korporacyjny, który wywoła uśmiech, ale i wypieki. Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy, bo jestem ogromnie ciekawa, co tam się jeszcze wydarzy i jak to się zakończy. Gorąco polecam wam ten debiut, bo jest on bardzo, ale to bardzo udany!