Powieść Milczarka jest zdecydowanie godna polecenia wszystkim miłośnikom Starożytności, do których ja, niestety się nie zaliczam. Książkę nie tyle przeczytałem, co strawiłem i jako zagorzały zwolennik Wieków Średnich niniejszą recenzję opiszę subiektywnym stylem godnym ówczesnego inkwizytora.
Do ram historycznych nie można się przyczepić są one wiarygodne, umieszczone w stosownym czasie i autentycznych miejscach takich jak Ur, rzeki Tygrys i Eufrat, Memfis lub Kanaan. Autor przygotował się do napisania powieści sumiennie dlatego też z precyzją godną iluminatora klasztornych manuskryptów oddaje wszystkie detale ery starożytnych Sumerów. I tu pojawiają się nie tyle schody, co stroma, trzeszcząca drabina, z której zwykły laik może zlecieć na łeb na szyję i zaprzestać dalszej lektury. Pomimo umieszczenia na końcu powieści aneksu bogów, miar, miejsc, władców i nazw, czytelnik w miarę zgłębiania lektury natrafia na takie zawiłości iż uratować go może tylko wikipedia lub najbliższa biblioteka. Od całej sumeryjskiej, babilońskiej i egipskiej nomenklatury aż mózg się lasuje, a co minutowe wertowanie książki i przeskoki do aneksu mogą być niezwykle męczące.
Główny bohater powieści, biblijny Abraham a właściwie Abram to jedyny „pozytyw” oraz ciekawa postać w całej książce. Oglądając sumeryjską codzienność z jego perspektywy troszkę łatwiej nam odnaleźć się w odległym o dobre tysiące lat świecie a pierwszoosobowa narracja ociepla troszkę relację autor-odbiorca. Z powieści wytrwały czytelnik dowie się również rozlicznych zaskakujących rewelacji dotyczących biblijnego patriarchy, które nie zostały opisane w Biblii tylko w innych, niezbyt znanych przeciętnemu zjadaczowi chleba, tekstach źródłowych. Kolejnym małym plusem są umieszczone w książce autentyczne cytaty, poematy lub „wycinki” pochodzące ze starożytnych tekstów takich jak „Epos o Gilgameszu” lub „Lament nad Ur”.
Ogólnie powieść wypada poprawnie jako gatunek lecz mizernie jako kawałek dobrej rozrywki. Moim skromnym zdaniem, autor raczej nie zapiszę się niniejszą pozycją w pamięci czytelników i zaniknie w pomroce dziejów. Od zapomnienia może uratować go tylko rzesza fanów starożytnej Sumerii, którzy wolą chyba jednak wizyty w muzeum archeologicznym lub kopanie w tekstach źródłowych. W sumie nie dziwie im się.