Niemożliwym jest oderwać się od książek Marcela Mossa. Gdy już się zacznie czytać, trzeba skończyć choćby miało się to przypłacić zarwaną nocą.
W najnowszym thrillerze autor raczy dramatyczną historią rodziny Miltonów.
Właściciel firmy transportowej, Wiktor Milton, ginie a jego nastoletnia córka Lena zostaje uprowadzona. Istnieje prawdopodobieństwo, że wydarzenia były konsekwencją dziennikarskiego śledztwa starszej córki Sandry. Obwinianie się, niepewność o losy siostry i tęsknota wpędzają kobietę w depresję.
Traci pewność siebie, chęć do życia, staje się wycofana. Cztery lata po tragicznych wydarzeniach, podejmując próbę odnalezienia Leny zaczyna współpracę z Ignacym Sznyderem prowadzącym agencję poszukiwań osób zaginionych „ECHO". Mężczyzna również jest straumatyzowany po tajemniczym zaginięciu młodszego brata Tymona.
Łącząc siły podejmują się próby odnalezienia 24-letniego Ziemowita, syna kontrowersyjnego działacza społecznego, byłego radnego, aktywisty i publicysty Ryszarda Hajduka. Jednak skrywane tajemnice okazują się mroczniejsze i bardziej przerażające niż się wydawało.
Najgorszym gatunkiem strachu jest niepewność co w kim siedzi. Czy nadal pozostanie głęboko pod skórą i w umyśle, czy nie zmartwychwstanie.
Autor stopniuje napięcie i powoli odkrywa przed czytelnikiem kolejne karty. Nasuwajace się pytania nie dają odejść od książki.
Bohaterów w powieści jest sporo, ale każdego z nich autor obdarzył indywidualnymi, bogatymi, złożonymi osobowościami. Mimo wszystkich przeciwności prą naprzód i robią wszystko, by osiągnąć cel. Jednak w moim odczuciu postacie Sandry i Ignacego są do siebie zbyt podobne. Wzajemnie się motywują i odzyskują wolę walki, stają się temperamentni, zdeterminowani w działaniu i skoncentrowani na dążeniu do celu.
W swojej powieści autor uderza w struny trudnych, kontrowersyjnych tematów jak problemy natury psychicznej i psychologicznej po stracie bliskiego oraz uzależnienie od narkotyków, alkoholu i autoagresji. Znajdziemy tu wątek polityczny, niedawny strajk kobiet, temat mniejszości seksualnych, kwestię apostazji oraz pedofilii wkościele. Poruszane wątki mają charakter epizodyczny, ale przypomnienie o nich zmusza do refleksji. Padające wypowiedzi bohaterów można śmiało przypisać do prawdziwych słów jakie padały głównie z ust polityków.
Narracja prowadzona jest trzecioosobowo z perspektywy pozwalającej śledzić zmagania Sandry i Ignacego. W późniejszych rozdziałach autor dodał również perspektywę dotyczącą przeszłości zaginionych osób. Mimo, że początkowo wydaje się, że te wątki nie mają ze sobą wiele wspólnego zostają przerażająco ze sobą skomponowane, a finalnie wyjaśniają całą intrygę.
Biorąc książkę do ręki spodziewałam się efektu "wbicia w fotel". Przecież to Marcel Moss... Jego powieści robią piorunujące wrażenie, porażając autentyzmem, celnie trafiają w czytelnicze gusta. Początek i koniec trzymał w napięciu, jednak środek czytałam beznamiętnie. Miałam odczucie przedawkowania postaci Ziemowita co w efekcie doprowadziło mnie do znieczulicy.
Mimo moich wygórowanych oczekiwań powieść przyjemnie się czytało dzięki doskonałej formie, swobodnemu, barwnemu stylowi i ciekawej akcji.
Jest to pierwszy tom serii. Finał nie daje odpowiedzi na nurtujące pytania.
Dziękuję wydawictwu Filia za egzemplarz recenzencki.