„Wenecki szkicownik” to powieść historyczna Rhys Bowen, wydana przez Wydawnictwo Muza (Akurat).
Cioteczna babcia Caroline Grant - Lettie przekazuje dziewczynie na łoży śmierci stary szkicownik i trzy klucze. Caroline otrzymuje także wyszeptaną resztkami sił wskazówkę – „Wenecja” i w sumie to tyle, żadnych głębszych rozmów, nic. Ciocia nigdy wcześniej nie wspominała nawet o Wenecji! Mimo tego, główna bohaterka postanawia rozwikłać zagadkę.
„Wenecki szkicownik” serwuje nam powrót do przeszłości (akcja rozgrywa się w czasach II wojny światowej, a także "współcześnie" w roku 2001 przy wydarzeniach związanych z WTC), a przy tym niesamowitą historię, w którą angażujemy się w pełni. Szczerze mówiąc, nie przepadam za historią. Zawsze się w tym wszystkim gubię. Jeśli miałabym przeczytać książkę historyczną, która bardziej przypomina podręcznik do historii, to bym wymiękła. Wyjątkiem są właśnie powieści historyczne, które czyta mi się świetnie i w których wprawdzie mamy tło historyczne, ale cała historia opowiedziana jest bardziej jednostkowo. To losy zwykłych ludzi, ich codzienności, ich przeżycia i doświadczenia, a także uczucia, pozwalają na zbliżenie się do pewnych wydarzeń. Tutaj możemy oczami zwykłych, szarych ludzi patrzeć na przebieg II wojny światowej i śledzić to, jak wpływało to na bohaterów.
Caroline, na przekór wszystkiemu, a także za sprawą ostatnich słów babci, wyrusza więc do Wenecji. Zbiera informacje o młodości Juliette, o przeciwnościach losu, jakie ją spotkały, o jej miłości, poświęceniu i trudnościach w życiu. Przeżywamy wspólnie z bohaterką wszystkie straty, o których się dowiaduje, wzloty i upadki. Krok po kroku rozwiązujemy zagadkę za sprawą starego szkicownika i znalezionych zapisków z dziennika. Poznajemy nowe oblicze Juliette – kobietę odważną, skłonną do poświęceń, bardzo emocjonalną, wrażliwą i niestrudzoną, ale także zaangażowaną, moralną. Tym samym Cara, dzięki możliwości odkrywania przeszłości, odrywa się także od swoich problemów rodzinnych.
Z przyjemnością odkrywamy nieznane, wspólnie z Caroline przeżywamy wszystko po raz pierwszy. Bo w zasadzie dziewczyna też nie znała tej historii wcześniej, a osoby, które były jej bliskie, jednak nie do końca były tymi, za których bohaterka ich miała przez tyle lat. Caroline nie zdawała sobie sprawy z wydarzeń z przeszłości, my też nie mogliśmy znać tych historii wcześniej, a to tworzy pewnego rodzaju więź między dziewczyną a czytelnikiem. Czujemy się poniekąd jak najlepsi przyjaciele Caroline, towarzyszący jej podczas tej wspaniałej i emocjonującej podróży, podczas której nie tylko skupiamy się na historii Juliette, ale także na okupowanej Wenecji i osobliwym klimacie sprzed lat. Mamy przedstawione czasy współczesne i drogę Cary do poznania prawdy, a także rozdziały opisujące wszystko to, co się działo, bezpośrednio w latach II wojny światowej. Daje to pełen obraz wydarzeń. Części z Carą są lżejsze, bardziej zdystansowane, powiedziałabym, że jest to część detektywistyczna. Części bezpośrednio opisujące życie cioci bohaterki, część dziennikowa, to pełen obraz wydarzeń, który składa się na to, co odkrywa Cara. I w tej części właśnie mamy momentami takie bum emocjonalne, jakbyśmy brali udział we wszystkim sami. Jesteśmy w stanie zobaczyć tę prawdziwą Lettie, możemy kibicować jej, współczuć, zżyć się z nią.
Jeśli lubicie, tak jak ja, książki z tłem historycznym, aczkolwiek opowiadające niezwykłe historie zwykłych, szarych ludzi, to „Wenecki szkicownik” będzie dla Was idealną lekturą – wciągającą, poruszającą i wzruszającą. Jest to połączenie pięknej Wenecji, brutalnych czasów, skrywanych tajemnic, zamiłowania do sztuki, wielkiej miłości, a także relacji rodzinnych, trudów życiowych, a nade wszystko – jest to niezwykła mieszanka emocji. Jest to zdecydowanie coś, co warto przeczytać.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Muza (Akurat).