"W domu nic nie zrobię. Tam się na mnie czai dwóch facetów. Jeden będzie się domagał obsługi, a drugi co pięć minut pytał, gdzie co leży. To nie są warunki do pracy. Musiałabym się zabarykadować i ogłuchnąć.
- Dwóch? - Ida uniosła brwi. - A skąd ci się wziął ten drugi?
- Zapomniałaś, że ma kota? - Majka wzruszyła ramionami. - Wytresował ją na tyle, że ma już zakodowane: bez względu na kondycję zdrowotną służba ma działać..."
Znacie książki Małgorzaty J. Kursy?
To jest moje kolejne spotkanie z jej twórczością. I po raz kolejny jestem zachwycona stylem pisania autorki, humorem, ironią oraz włączeniem zwierząt jako aktywnych uczestników wydarzeń w powieści.
Agencja Literacka TERCET wraz z początkiem roku jest mocno obłożona pracą. Dodatkowo, niespodziewanie z Kanady przylatuje z wizytą dawno niewidziana ciotka Majki.
Susanne Taylor - Johnson ma 82 lata, jest osobą pełną energii, a także obiecuje siostrzenicy big surprise.
I surprise była, i to niejedna. Szybko się okazało, że pierwszą niespodzianką był fakt, że kobieta sama została perfidnie oszukana. Jednak ginie zanim uda jej się odzyskać pieniądze.
Kto jest odpowiedzialny za jej śmierć?
Śledztwo w tej sprawie prowadzi komisarz Niż przy wsparciu prokurator Iwony Smyl oraz sekretarka - Piotra Chmury.
Akcja tej powieści związana jest ze światem literackim. I chociaż zrodziła się w umyśle autorki, to jednak z hejtem i manią wielkości u ludzi możemy się zetknąć na codzień.
Kolejne dramy w Social Mediach nie są niczym nowym i mogą stanowić świetną inspirację dla wielu powieści.
Cóż, ludzie są różni. Dla niektórych dzień bez dramy to dzień stracony i sami je zapoczątkowują.
I niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy w życiu nie spotkał się z wszechobecnym hejtem, pomówieniami czy złośliwościami.
"Wielu wydawców i sporo autorek (bo na swoje ofiary wybierała głównie kobiety) na własnej skórze odczuło jej arogancję, pogardę i obsesyjne wręcz upodobanie do kłamstw i intryg."
Nie mamy wpływu na charakter drugiego człowieka. Jedyny sposób, by nie zostać wciągniętym w intrygi takich ludzi, to trzymać się od nich z daleka.
Samą historię czyta się bardzo szybko dzięki dużej czcionce i sporej ilości zabawnych dialogów.
I nie możemy tu zapomnieć o szalonych zwierzakach właścicielki agencji TERCET - rozgadanej Muzie oraz Małym Łukaszence - zwariowanym kocie z genami piranii.
"Nakarmiła Muzę i sprawdziła, co z kotem. Mały Łukaszenka spał jak zabity na swoim ukochanym posłaniu, którego bronił kłami i pazurami przed zakusami Majki. Posłanie było stanowczo za małe - w środku właściwie mieścił się jedynie korpus, pozostałe kawałki Olusia malowniczo zwisały po obu stronach. Każdą próbę pozbycia się owego leża kocur traktował jak zamach na mienie osobiste. Kilka innych dostosowanych do aktualnych gabarytów, z pogardą omijał."
Dość nieoczekiwanie Oluś okazał się idealnym stróżem domu.
"Nie miała pojęcia, że czworonożny lokator szefowej TERCETU charakterem przypomina raczej wygłodzonego tygrysa niż kota. Ledwo zdążyła przeszukać walizkę Susie i szafkę przy łóżku, znikąd pojawiła się kocia pirania i bezlitośnie wbiła kły w jej nogę."
Cztery rozwścieczone "Wiedźmy" prowadzące Agencję Literacką, hejt, ekscentryczna ciotka, nieplanowane morderstwo oraz sekretarek tropiący zabójcę, do tego trzy autorki mające motyw by zabić i szalony kot z genami piranii. Czyli idealny przepis na historię, od której nie można się oderwać.
Wiedźmy i wizyta starszej pani jest piątym tomem z cyklu "Wiedźmy", niemniej nawet przy braku znajomości wcześniejszych części połapiemy się w tej historii.
Przy książkach Małgorzaty J. Kursy można się zrelaksować, pomimo, że niejednokrotnie poruszają one trudne tematy.
A koty - wiadomo, to ogromne indywidualności i źródło mnóstwa zabawnych sytuacji, dzięki czemu są wdzięcznym tematem powieści.
Macie ochotę poznać Małego Łukaszenkę?
Ja ze swojej strony gorąco polecam wam książki autorki.