Uprowadzona przez Boko Haram recenzja

Bardzo nudna i pełna sprzeczności opowieść.  Wiele takich książek czytałam ale ta potrafi naprawdę uśpić.  Główna bohaterka opowiada  o tym że została porwana przez Boko Haram i wbrew własnej woli oddana jakiemuś dziadowi no i on ją zgwałcił.  Wielokrotnie gdyż  zanim uciekła spędziła kilkanaście dni w jego domu.  Jej wynurzenia to głównie modlitwy i pytania skierowane do Allaha który nie odpowiada, a kiedy bohaterka dostaje pomoc od ONZ ona dziekuje Allahowi. Pomimo iż sytuacja kobiet w państwach islamskich jest trudna to mnie już dawno przestała wzruszać.  

"Poczęcie dziecka poza uświęconym małżeństwem to grzech kardynalny. U Kanuri nieślubne dziecko pozostaje nim do końca życia. Kala życie własnych dzieci i wnuków. Ono i jego potomstwo zostają odrzuceni. Aby uchronić się przed tym, wiele rodzin Kanuri woli wydać córki za mąż, kiedy tylko zaczną miesiączkować, a czasem nawet wcześniej".

No właśnie,  przez swoją religię doprowadzają do tego że wartość kobiety zależy od posiadania błony dziewiczej. 

"Talizman z tkaniny miał nie pozwolić, by zły urok padł na moją waginę. „Osoby o złych intencjach, zawistne wobec rodziny, mogą rzucić urok, skazując kogoś na staropanieństwo, chorobę albo analfabetyzm”"

Lepiej wydać dziecko za mąż żeby uniknąć skandalu. Potem są zaskoczeni że wróg to wykorzystuje.  Też bym wykorzystywała.  I nie pomoże tu żadna edukacja bo są to perły przed wieprze. Ci ludzie trzymają się kurczowo religii która nie ma szacunku dla życia ludzkiego bo nagroda przyjdzie po śmierci.  Ale chcą żeby szanowano ich i ich życie.  No albo rybki albo akwarium, żadne ONZ nie pomoże dopóki oni nie odrzuca swojej głupiej religii. A dlaczego by mieli odrzucić skoro cały świat krzyczy o tolerancji i szacunku dla wyznań?  Ja nie szanuję głupoty,  więc ta książka to dla mnie bełkot jest, trzy gwiazdki dałam za wstęp który wprowadza czytelnika w sytuację w Nigerii.