Arcydzieło Prusa jest moją ukochaną książką, do której wracam bez przerwy. Mam trzy nagrania audio, czytane przez Zbigniewa Zapasiewicza (świetnie), Jerzego Kamasa (bardzo dobrze) i Jarosława Gajewskiego (dobrze); niestety dwa pierwsze audiobooki są okrutnie okrojone, tylko trzeci daje pełną wersję powieści.
Ostatnio ukazała się wersja wzorcowa książki, opracowana przez Józefa Bachórza i wydana przez Ossolineum z bogatymi i niezmiernie ciekawymi przypisami. Mamy w niej też daty ukazywania się kolejnych fragmentów w 'Kurierze Codziennym', wtedy czytająca publiczność z niecierpliwością czekała na następny odcinek. Teraz tę rolę przejęły seriale...
Można 'Lalkę' interpretować na wiele sposobów, ale jest to przede wszystkim wielka książka o szalonej miłości, co dedykuję wszystkim namiętnym czytelnikom\czytelniczkom romansów i harlekinów. Ale nie ma w niej scen miłosnych czy seksu, wszystko dzieje się głównie w głowie Wokulskiego gdzie serce toczy walkę z rozumem i, niestety, rozum przegrywa. Próbuje Wokulski walczyć, zdaje sobie sprawę, że uczucie w stosunku do panny Izabeli jest obłędem, chciałby się z niego wyleczyć, ale nie może, nie może...
Dlaczego obłęd? Bo raczej ją ubóstwia, niż kocha, nieprzypadkowo pyta doktora Szumana czy można: „kochać kobietę w sposób idealny, nie pożądając jej”. Bo aby ją zdobyć, wyrzeka się wszystkiego: sklepu, spółki, swojego środowiska; ona nie rezygnuje z niczego. Najlepiej opisuje obłęd Wokulskiego niezawodny doktor Szuman: „on (…) czy to w piwnicy Hopfera, czy to na stepie tak się karmił Aldonami, Grażynami, Marylami i tym podobnymi chimerami, że w pannie Łęckiej widzi bóstwo. On się już nie tylko kocha, ale uwielbia ją, modli się, padałby przed nią na twarz... Przykre go czeka zbudzenie!”
Poza tym bardzo mnie ciekawi jak wyglądałoby pożycie tej pary, gdyby doszło do ślubu, coś mi się widzi, że Wokulski zachowałby się jak baron Dalski, który mówi o swojej młodej żonie: „ona robi na mnie takie wrażenie, że nie wiem, czy ośmielę się kiedykolwiek pieścić ją… chcę tylko modlić się do niej… Po prostu, panie, klęczałbym u jej nóg i patrzył w oczy, szczęśliwy, gdyby mi pozwoliła, panie, pocałować brzeg swojej sukni…”
W świetnym wstępie pisze prof. Bachórz o recepcji dzieła Prusa, który miał wśród krytyki opinię znakomitego felietonisty, ale tylko felietonisty. W przeciwieństwie do niego „Orzeszkowa przed napisaniem eposu o Korczyńskich i Bohatyrowiczach wydała 20 powieści i kilkadziesiąt nowel. Wokół jej nazwiska zdążył się dzięki temu uformować pewien rytuał pochlebnego recenzowania: jeśli nawet ten czy ów opiniodawca miał do powiedzenia coś sceptycznego, starannie zawieruszał to w bukiecie pochwał.” Pięknie powiedziane: 'Rytuał pochlebnego recenzowania', jak bardzo to widoczne w obecnych czasach w stosunku do niektórych pisarzy...
Powieść Prusa przyjęto zatem nader krytycznie: „Po sukcesie `Nad Niemnem' Orzeszkowej – a ta powieść zbierała za kompozycję same pochwały – `Lalka' upewniała krytyków pozytywistycznych o Prusowym antytalencie do kompozycji.” Na szczęście czas robi swoje, 'Lalka’ wciąż zachwyca, a opinie ówczesnych krytyków... Ech, szkoda gadać... Ale czy współcześni krytycy lepsi?
Zatem powtarzam, jeśli lubicie romanse, czytajcie „Lalkę”.