Wojtyła wytwarza nieustanne napięcie między czasem akcji, a czasem narracji. W jego wierszu dzieje się tak, że czynności sprawiające wrażenie realnych stają się metaforą aktu pisania, a zatem zatracają swą samodzielność i znajdują uzasadnienie dopiero na innej płaszczyźnie, wtedy mianowicie, gdy odnosimy je właśnie do aktu pisarskiego. I na odwrót: nie tylko to, co realne, staje się metaforą, czyli opisem pisania (osobliwie pojętego, nie jako czynność fizyczna, lecz raczej meta-fizyczna), ale też pisanie staje się metaforą realności. Zatem: kto pragnie szansy na „braterstwo krwi”? Poeta. Co oznacza cięcie się „nożykiem”? Jest czynnością ofiarniczą. Co zostaje przeciwstawione zainteresowaniu Różewicza historią? Przeświadczenie o uniwersalnym tragizmie twórczości poetyckiej, która żywi się „krwią”. Kto może tak pomyśleć? Poeta młody, dla którego wydarzenia wojenne nie są już czymś, co określa jego myślenie o świecie. Przeciwko Różewiczowi w imię Wojaczka – oto główna zasada wiersza. Ale też można by rzec – przeciw Różewiczowi w imię Różewicza, bo przeświadczenie o egzystencjalnej nędzy poety i najwyższej cenie, jaką płaci się za poezję, jest tyleż własnością Wojaczka, co Różewicza. U Różewicza zostaje jednak umieszczone odmiennym kontekście i ograniczane przez jego niechęć do artystowskich mitologii. Niemniej nie przez przypadek w twórczości autora Niepokoju znajdziemy takie frazy, jak ta z wiersza bez tytułu o incipicie „biała noc..”: „poeta otworzył / żyły wierszom”. [...]Wiersz Konrada Wojtyły to świadectwo skrzyżowania się dwóch poetyk postawangardowych: Wojaczka i Różewicza. W oddali majaczy jeszcze Julian Przyboś, który lubił robić to, co robi Wojtyła: skrycie wpisywać w wiersz dyskurs o samym wierszu, tak aby na koniec wyszło na jaw, że to właśnie ten niby główny dyskurs jest dyskursem pobocznym, zaś głównym – poboczny. Na tym polega ucieczka od konfesji lirycznej. Poezja Różewicza to obiekt polemiki – chodzi o to, aby doświadczeniu historycznemu Różewicza jako doświadczeniu partykularnemu przeciwstawić prawdę o uniwersalnym tragizmie pisania. Rzecznikiem tego drugiego rozumienia jest Wojaczek. Jednak także i jemu Wojtyła nie jest wierny – rezygnuje z tego, co było u Wojaczka tak istotne, z drastyczności obrazowania i z wyrazistej autobiograficzności. I Wojaczek i Różewicz to zatem pewne figury wzięte z historii literatury, między którymi młody poeta usiłuje się usytuować. Najnowsze utwory Wojtyły, te z tomu Wiersze fatalne, pokazują, że zarysowana w analizowanym wierszu alternatywa zostaje odrzucona w imię własnej autonomii. O ile wcześniej Wojtyła zdawał się mówić „raczej Wojaczek niż Różewicz”, dziś mówi „ani Różewicz, ani Wojaczek”. Ale to już inny temat.
Prof. Andrzej Skrendo