Imperium małych piekieł. recenzja

Historia ma to do siebie, że zawsze pozostanie nieodkryta. Choćbyśmy się starali, to pewne jej aspekty pozostaną w kręgach domysłów. Możemy tylko przypuszczać, co się wydarzyło, kto brał, w tym udział i jaki był finał tego zdarzenia. Podobnie jest z obozami koncentracyjnymi. Choć zachowały się zdjęcia, a świadkowie pomimo sędziwego wieku wciąż przekazują nam informacje, to pewne aspekty wciąż pozostają czarną nieodkrytą plamą. Taką niezbadaną płaszczyzną pozostaje obóz Gross-Rosen, a konkretnie jego filia w Sieniawce.

"Imperium małych piekieł. Mroczne tajemnice obozu Gross-Rosen" to wynik śledztwa autorki, jakie poczyniła w 2018 roku. Tytuł może być nieco mylący, bo czytelnik nie znajdzie tu wielu zagadnień dotyczących samego obozu. Autorka w swej pracy skupiła się na Sieniawce, małej miejscowości na Dolnym Śląsku. Ze strzępek informacji, zdjęć, rozmów z pasjonatami tamtego okresu, czy historykami próbuje utkać, co tak naprawdę stało się w dolnośląskiej miejscowości. Jakie tajemnice kryje Sienawka i czy możliwe jest przywrócenie pamięci tym, którzy wciąż wołają o sprawiedliwość i godny pochówek.

Nie będę ukrywać, że książka jest nieco chaotyczna. Z jednej strony Gross-Rosen, z drugiej Auschwitz, a z trzeciej zbrodnia w Katyniu. I niby łączy się to wszystko w jedną całość, ale nie da się ukryć, że takie mieszanie wątków w jednej lekturze wprowadza lekkie zamieszanie. W odbiorze przeszkadza również kolokwialny styl autorki. Pisanie o zadupiu, czy wielkie zdziwienie i wręcz pytanie się odbiorcy, czy pamięta piece junkers, tak jakby piece przestały istnieć pięćdziesiąt lat temu. Być może autorka nie zdaje sobie sprawy, że taki typ ogrzewania nadal funkcjonuje w wielu domach.

Jest to typ książki, którą bardzo lubię. Uwielbiam wraz z autorem odkryć tajemnice sprzed lat. Krok za krokiem przemierzać nieodkryte lądy. Tutaj tego nie czułam. Nie wiem, czy to przez chaos, czy skakanie po tematach, ale pozycja nie wzbudziła we mnie nutki odkrywcy. Nie czułam nic podczas lektury. Nie jest to całkiem zła lektura, może po prostu nie jest to książka dla mnie.