Zanim się pojawiłeś recenzja

Od dawna chciałam się przekonać co przyciąga rzesze czytelników do prozy Jojo Moyes i w końcu przeczytałam jedną z jej książek. „Zanim się pojawiłeś” jest jedną z tych pozycji, które zbierają wysokie oceny. Czy ja ocenię ją równie wysoko? Cóż, dla mnie to po prostu zgrabnie napisana obyczajówka, historia miłosna, trochę jak historia Kopciuszka. Młoda kobieta, zawsze w cieniu siostry, bez konkretnych planów na życie, bez większych ambicji, traci pracę i dostaje propozycję opieki nad niepełnosprawnym mężczyzną, bogatym dodajmy. Praca na czas określony, sześć miesięcy, bo tyle Will obiecał rodzinie. Jeśli w tym czasie nikt nie zdoła go przekonać, że życie na wózku, bycie uzależnionym od innych ma sens, zamierza udać się do Szwajcarii i tam zakończyć swoje życie. Lou, z początku przerażona, potem coraz bardziej swobodna w kontaktach z Willem, chce za wszelką cenę pokazać mu, że życie może nadal być ciekawe, mimo że jakże inne od tego sprzed wypadku, po którym został sparaliżowany. Czy uda jej się osiągnąć cel?

Oczywiście nie muszę dodawać, że jak to bywa w przypadku takich historii, Lou zakochuje się w Willu i przeżywa wielkie rozterki, emocje targają nią nieziemskie itd., itp.

Nie, nie naigrawam się z tego typu książek, bo sama po nie sięgam i nie ukrywam, że rozluźniają mnie, dają oderwanie od rzeczywistości, nie zmuszają do myślenia i zadawania pytań. Takie książki po prostu się czyta dla oczyszczenia głowy, w celu pozbycia się kłopotów, w celu niemyślenia. I to jest ok. Nie zmienia to jednak faktu, że niezbyt często wnoszą one coś cennego do naszego życia.

„Zanim się pojawiłeś” to nie jest zła książka. Fakt, że przeczytałam ją do końca, że nie rzuciłam czytnikiem o podłogę, daje mi prawo oceny na „dobrą”. Nie wiem, czy sięgnę po inne książki autorstwa Jojo, ale nie zapieram się rękoma i nogami, że tego nie zrobię. Wolę chyba jednak sięgać po książki obyczajowe naszych rodzimych autorów.

Przeczytałam, że powstał film na podstawie tej książki. Wiecie co? Chyba obejrzę 😊