Komodo recenzja

Wypatruję pozwu

Autor: @KazikLec ·5 minut
2022-04-26
1 komentarz
9 Polubień
Tracy zdecydowanie nie ma pieniędzy ani mentalnej siły na tę wycieczkę, ale to jej pierwsza szansa wyrwania się na urlop od pięciu lat i wyciśnie z niego każdą chwilę – nawet jeśli to oznacza spędzenie tygodnia z nieodpowiedzialnym bratem i matką, co wzdycha rozczarowanym tonem twoje imię średnio dwa razy na minutę, a beznadziejny mąż zostawiony hen daleko! siedzi ci wciąż z tyłu głowy.

Ciąży mi, ciąży mi na ocenie ta zdobyta przeze mnie wiedza, ale odtwórzmy tę moją mentalną podróż chronologicznie. Tak więc książka sprawia wrażenie, że będzie o toksycznej rodzinie na wakacjach, co kocha się i krzywdzi, każdy ma swoje za uszami i nie może wyplątać się z tego przeklętego kręgu zależności. E tam, im dalej tym bardziej staje się jasne, że głównym radioaktywnym elementem jest bohaterka, inbiara niemarnująca chwili na publiczne pranie brudów bez zważania na komfort mimowolnej publiki. Trochę rasistka, trochę seksistka, zgorzkniała poetka-wanna-be , która musi dogryźć nawet zajmującej się swoimi sprawami krewetce. I tak, ja wiem, że bohaterowie książek nie mają obowiązku być sympatyczni i są super tytuły, w których z satysfakcją śledzimy losy jakiejś mendy, że nasza heroina ma dobre powody być w takim stanie mentalnym a nie innym – co nie zmienia faktu, że siedzenie w głowie Tracy było dla mnie męczące, no co za baba. Miejcie to proszę na uwadze, wrócimy sobie jeszcze do tego.

Prawdziwą ulgą były dla mnie fragmenty z nurkowaniem. Tak, to, że bohaterowie musieli się na dłuższy czas zamknąć byłoby zaletą samą w sobie, ale nie ukrywam, że opisy podwodnej fauny są przepiękne. Różnorodność, barwność, charakterność, wspaniały klimat przemierzania ciepłych wód – co chwilę robiło mi się przerwy, by sprawdzić tego czy innego wspomnianego rekina. Cudownie, naprawdę szczerze mi się odpoczywało przy tych opisach. Tak jak styl Vanna robił na mnie neutralne wrażenie z okazjonalnym wywoływaniem parsknięcia ("– Hej – odzywa się, kiedy cumujemy i podają nam bagaże. / – No jesteś – mówi matka, merdając z radości ogonem.", "Co właściwie widzą faceci? Lautaro chciał, żebym zrobiła sobie w tyłku lustrzane implanty. Dwa rzędy małych lusterek, by przeglądał się w nich cały, od pięknej twarzy do falujących ud.", "(...) zauważam rekina koloru jasnej czekolady, z paskami ciemniejszego brązu i kropkami na paskach. (...) Pozostali nurkowie szybko podążają w moją stronę, widząc, co się dzieje, ale ja mam najlepsze miejsce, płynę jakieś trzy metry od niego, próbuję utrzymać pełen szacunku dystans, ale też podoba mi się, jak on się porusza, zmysłowo jak na rekina, biodra, usta, rzuca uwodzicielskie spojrzenia na boki, sprawdza, czy wciąż go śledzę"), tak podwodnym scenom nie mogę odmówić czaru.

Kilka scen i zaskakująco nieadekwatnych reakcji bohaterki później syrenkowy urlop mi się urwał. Druga część książki to mocny klimatyczny kontrast – można udusić się w tym ponurym mieszkanku, w którym słoneczna wyspa pośród fal wydaje się przejmująco nierealnym rajem. Cały ten wątek skrajnej frustracji, od której przepalają się w głowie bezpieczniki to jest – jakkolwiek pod koniec przeciągnięty – dobry, gęsty thriller pełen napięcia, w którym czeka się na oczyszczający wybuch bomby. Która końcem końców okazuje się niewypałem w postaci najmniej prawdopodobnego rozwiązania niepasującego absolutnie do niczego.

Ale proszę, nie rozchodźcie się, przed nami nieoczekiwany trzeci akt! Tak więc lubię sobie poporównywać okładki różnych wydań, przystąpiło mi się i do szukania oryginalnego wydania „Komodo”. Wstukuję, patrzę, szukam, no nie ma, Google Grafika i GoodReads wyciąga mi spod lady tylko francuskie i polskie wydania, StoryGraph w ogóle pierwsze słyszy. Coś, co miało być standardową pięciominutową rozrywką zamieniło się w półgodzinne spadanie w króliczą norę: na wiki autora książki w spisie nie ma (i to nie jest kwestia tłumaczenia tytułu), według jego oficjalnej strony „Komodo” ciągle w budowie, Jankowska jest tłumaczką z angielskiego no nie wzięła sobie przecież tego tekstu z powietrza, dlaczego nie mogę znaleźć oryginalnego wydania nowej książki popularnego nagradzanego anglojęzycznego autora, czy ja mam jakiś wylew?? W końcu trafiło mi się na stronie wydawnictwa na skan wywiadu z Vannem dla Newsweeka, który odsłonił przede mną prawdę: otóż pan autor ma w zwyczaju stawiać w centrum swoich książek autobiograficzne relacje rodzinne (często bez zmieniania nawet imion), w przypadku „Komodo” – pierwowzorem jest jego siostra, jego siostra i jej wszystkie problemy związane z mężem i macierzyństwem. I teraz Vann boi się, że jak ona i reszta rodziny to przeczytają, to się zrobi chryja („Boję się, że w tym stanie siostra nie będzie mogła przyjąć tej książki, jak należy, że odczyta z niej tylko to, co złe” – NO CO TY), dlatego opóźnia wydanie w USA jak tylko się da i usuwa informacje o ukończeniu książki ze stron internetowych (czekając, aż siostra sobie faktycznie odpocznie na jakiś wakacjach i wtedy z wypoczętą głową przystąpi do lektury, plan bez wad). No to by tłumaczyło chociażby ten wzięty z nosa finał książki, ale coś wątpię, by „Tracy” to wynagrodziło te wszystkie fragmenty, w których jej książkowa odpowiedniczka rozwodzi się nad swoimi hemoroidami, że jest taka gruba i jak ją potencjalny wakacyjny kochanek przeleci to tylko z braku innych opcji czy podrzyna na niby gardła swoim śpiącym pociechom. Vann, gościu, typie, jakiej ty się reakcji spodziewasz, ruszże tym swoim rzekomo przenikliwym zmysłem pisarskiej obserwacji.

Nie potrafię obiektywnie ocenić „Komodo” – ciąży mi świadomość, że znany pisarz wplątał mnie w psychoanalizowanie z obgadywaniem jego siostry (na skalę międzynarodową!), kiedy ona sobie tak siedzi w Stanach w błogiej niewiedzy. Z jednej strony – „co za historia!”, ale jednak bardziej czuję zażenowanie, trwam w stuporze, i będę wypatrywać notatki prasowej o tragicznej śmierci pisarza, co utonął w tajemniczych okolicznościach podczas wakacyjnego nurkowania z rodziną.

[Recenzja została po raz pierwszy opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-04-19
× 9 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Komodo
Komodo
David Vann
6.4/10

Na zaproszenie starszego brata Roya Tracy wyjeżdża z Kalifornii i wraz z matką dołącza do niego w Indonezji, na jednej z wysp Parku Narodowego Komodo. Dla bohaterki, ignorowanej przez męża i zmęcz...

Komentarze
@Chassefierre
@Chassefierre · prawie 2 lata temu
pierwowzorem jest jego siostra, jego siostra i jej wszystkie problemy związane z mężem i macierzyństwem



Myślę, że w takiej sytuacji Vann nie ma już siostry, tylko jeszcze o tym nie wie...
× 4
@KazikLec
@KazikLec · prawie 2 lata temu
Doceniam gif
× 2
Komodo
Komodo
David Vann
6.4/10
Na zaproszenie starszego brata Roya Tracy wyjeżdża z Kalifornii i wraz z matką dołącza do niego w Indonezji, na jednej z wysp Parku Narodowego Komodo. Dla bohaterki, ignorowanej przez męża i zmęcz...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

 ,,[...] i uświadamiam sobie, że od momentu zanurzenia w ogóle nie pomyślałam o matce. Rozglądam się wokół, nagle spanikowana, ale Roy na pewno jej pilnuje. Zaczynam jednak rozumieć, że pod wodą z...

@Possi @Possi

Matka pięcioletnich bliźniaków po raz pierwszy od dziesięciu lat ma możliwość wyjechać na tygodniowy urlop. Dostaje zaproszenie od przez długie lata niewidzianego brata Roya i razem z matką lecą do I...

@jatymyoni @jatymyoni

Pozostałe recenzje @KazikLec

The Inugami Curse
Chryzantema, cytra, topór

To, że klan Inugami to banda serdecznie nienawidzących się nawzajem palantów, nie jest żadną nowością. Równie dobrze znanym w okolicy faktem jest ich źle skrywane wyczek...

Recenzja książki The Inugami Curse
The Honjin Murders
Och, spadł śnieg - jak niespodziewanie

1937, prowincja, cała okolica żyje ślubem lokalnego panicza i nauczycielki. I będzie jeszcze bardziej żyła morderstwem, które wydarzy się w noc po ceremonii, gdy rodzinę...

Recenzja książki The Honjin Murders

Nowe recenzje

Szczury Wrocławia. Dzielnica
Polska PRL-u + epidemia zombie = znakomita rozr...
@Uleczka448:

I gdy wydawać by się mogło, że powieściowe spojrzenie okiem Roberta J. Szmidta na apokalipsę zombie epoki PRL-u dobieg...

Recenzja książki Szczury Wrocławia. Dzielnica
Biblioteka o Północy
Biblioteka o Północy
@Jezynka:

"Co by było gdyby...? Jestem pewna, że to pytanie każdy z nas zadał sobie choć raz w życiu. Okrągłe urodziny, niespodzi...

Recenzja książki Biblioteka o Północy
W cieniu Majdanka
W cieniu Majdanka
@Gosia:

Książki oparte na prawdziwych wydarzeniach, szczególnie te, których wydarzenia zostały osadzone w czasach wojennych, bi...

Recenzja książki W cieniu Majdanka
© 2007 - 2024 nakanapie.pl