Macie tak czasem, że jak Wasz ulubiony autor wydaje nową książkę, o tematyce troszkę innej niż dotychczasowa, to macie lekkie obawy przed tym, czy przypadnie Wam ona do gustu? Czy będzie równie dobra i bez reszty Was pochłonie? Mnie owszem, czasem się zdarza, ale w przypadku Agaty Polte, nie mam w ogóle takich obaw! Sięgając po jej książki, wiem, że się nie zawiodę i że nie ma opcji, że książka miała by mi się nie spodobać. Bez znaczenia czy jest to romans mafijny, czy erotyk (btw. still waiting for Scordatto 2). „Zakazany smak” to kolejna powieść autorki, która roztapia serca, wywołuje ciarki na plecach i doprowadza do wrzenia krwi w organizmie.
Po przeczytaniu pierwszego rozdziału od razu wiedziałam, że to będzie coś naprawdę dobrego! A to co się w nim działo nie dość, że podniosło temperaturę mego ciała, to pod koniec rozdziału aż parsknęłam śmiechem i pomyślałam, że „tu będzie ostro! Oj będzie się działo!” No i się nie pomyliłam… :D
Val ucieka od swojej babki, która całkowicie kontroluje jej życie. Zaplanowała jej nawet za kogo wyjdzie za mąż, a nawet pewnie i zapisała ile dzieci będzie mieć i kiedy. Dziewczyna ma dość tego terroru i postanawia polecieć do swojej siostry, która swoją drogą też nie miała z babką za ciekawie, jak jeszcze z nią mieszkała… Podczas podróży samolotem, spotyka przystojnego mężczyznę. Nawiązuje się między nimi nić pożądania i w taki oto sposób lądują razem w samolotowej ubikacji. Val jeszcze nie wie, że ta jednorazowa przygoda, przysporzy jej kolejnych problemów, a konsekwencją będą wyrzuty sumienia, z którymi będzie musiała się mierzyć każdego dnia, bowiem Max (nieznajomy z samolotu), jeszcze nieraz przewinie się w jej życiu. Będzie dla niej zakazanym owocem, którego będzie pragnąć, choć nie powinna… a czemu? Tego dowiecie się już z książki J
Nie chce zdradzać więcej, bo wg mnie poznawanie tej historii samemu jest znacznie przyjemniejsze. Przystojny i nieosiągalny mężczyzna, zakazane uczucie, które nie powinno mieć miejsca, dynamiczna akcja i sporo pikantnych momentów, to tylko garstka tych smaczków, które znajdziecie z najnowszej książce Agaty Polte. Ta historia pochłania, a czyta się ją tak dobrze, że z jednej strony chce się poznać jak najszybciej zakończenie, a z drugiej aż żal jej kończyć. Autorka po raz kolejny udowadnia, że kreacja bohaterów nie jest dla niej żadnym problemem. Po raz kolejny mamy tak dobrze zarysowane postacie, że ich po prostu nie sposób nie pokochać – nawet pomimo ich niektórych decyzji! W Maxie można się rozpłynąć, wybaczając mu oczywiście momenty bycia chamem. Autorka w tak świetny sposób buduję napięcie i tworzy „sytuacje” między bohaterami, że wszystko odczuwa się dosłownie na plecach. Nieraz sama miałam gęsią skórkę i z niecierpliwością oczekiwałam rozwoju wydarzeń. A musze przyznać, ze i trochę przekleństw też się tu przewinęło, bo autorka momentami buduje takie napięcie, że czytelnik spodziewa się już tej „konsumpcji”, a tu kicha… a wiecie jak to jest z nierozładowanym napięciem :P
Akcja w książce nie zwalnia ani na chwilę, mamy tu genialnie wplecioną tajemnicę, intrygę, a i szanowna babcia na laurach nie spocznie, bowiem przecież wszystko musi być po jej myśli. Historia nieraz Was zaskoczy, bowiem autorka wie jak zagrać czytelnikowi na emocjach i wprowadzić takie zwroty akcji, że można normalnie zbierać szczękę z podłogi. W moim przypadku tak było i jestem pewna, że i Wy podzielicie moje zdanie. Książkę jak najbardziej polecam! Kac książkowy gwarantowany, a historia z pewnością zapadnie w pamięć niejednej czytelniczce :D