O twórczości Emilii Kiereś słyszałam już jakiś czas temu, sama jednak jeszcze nie miałam okazji zapoznać się bliżej z jej książkami. Kiedy jednak otrzymałam od wydawnictwa HarperKids propozycję przeczytania i zrecenzowania dla Was dwóch nowo wydanych pozycji właśnie tej autorki, nie zawahałam się nawet przez chwilę. Szczerze byłam ciekawa tego, jak pióro pani Kiereś mi się spodoba – no i czy ta historia okaże się niezwykle wartościowa (sama nie wiem, czemu w ogóle w to wątpiłam). Jak wyszło? O tym opowiadam poniżej.
Za rogiem czyhają święta Bożego Narodzenia, które Antek będzie spędzać u wujostwa. Kiedy cała rodzina rozpoczyna przygotowania do tego uroczystego czasu, chłopiec czuje się pominięty i odsunięty na boczny tor. Wcale nie pomaga fakt, że teraz uwagę wszystkich skupia na sobie młodszy braciszek Antka. Podczas jednej z samotnych wycieczek chłopiec dostrzega w lesie pewien ślad. Czy uda mu się odkryć, dokąd prowadzi? Kim będzie jego nowa znajoma? Czy te święta mają jeszcze szansę na powodzenie i radość?
Pierwsze strony tej książki nie przyciągnęły mnie za bardzo do siebie - przyznaję to bez bicia. Z czasem jednak zauważyłam u siebie ciekawość tego, co jeszcze spotka Antka i jak chłopiec wybrnie z tej całej sytuacji. No i tutaj już muszę napisać, że jestem bardzo wdzięczna autorce za to, że nie potraktowała tego bohatera jak dziecko, które jeszcze nic nie rozumie. Emilii Kiereś podeszła do Antka z anielską cierpliwością oraz z pewną dozą wyrozumienia dla jego zachowania. Myślę, że jest to bardzo istotne z perspektywy młodego czytelnika.
Główny bohater, czyli właśnie Antoś rozczulił mnie i zyskał moją sympatię. Byłam w stanie zrozumieć jego myśli, jego postępowanie oraz uczucia nim targające. Przyjście na świat nowego członka rodziny nigdy nie jest łatwe, a już w szczególności dla dzieci, które przecież przedtem same były tymi najmłodszymi w rodzinie. Uważam, że to bardzo dobrze, iż autorka przedstawiła m.in. ten problem w tej książce. Z pewnością lektura tej książki pomoże wiele zrozumieć młodszym odbiorcom, którzy być może zmagają się z podobną sytuacją.
Pióro Emilii Kiereś jest bardzo dobre, lekkie i przyjemne, a jednocześnie nieprzesadzone. Lektura Złotej gwiazdki była dla mnie relaksem i odpoczynkiem po całym dniu pracy i muszę przyznać sama przed sobą - choć mam dawno za sobą podobne sytuacje, że ta historia w pewnym momencie mnie wzruszyła. Była urocza i myślę, że kiedy już sama doczekam się swoich pociech, będę im czytać tę książkę.
Jeżeli macie w rodzinie młodego czytelnika, któremu nie wiecie jeszcze, co sprezentować na Mikołajki/ pod choinkę, to myślę, że ta pozycja będzie dobrym pomysłem. Oczywiście można dołączyć do tej pozycji i drugą tej samej autorki, czyli Srebrny dzwoneczek – ale o niej opowiem w innym czasie. 😉