Książkę Joanny Balickiej przeczytałam już przed świętami i nadal jestem pod wrażeniem. Autorka w rewelacyjny sposób połączyła mroczny romans mafijny z elementami sensacji.
Saint McCann to wręcz legenda zarówno w gronie mafijnego półświatka jak i wśród agentów bezpieczeństwa. Mimo, że każdy ma świadomość, że jego działalność do legalnych nie należy, że łamie prawo w wielu przypadkach, nikt jak dotąd nie dał rady zdobyć dowodów wystarczających by wsadzić go do więzienia. Ale nic nie trwa wiecznie. Może tym razem nie uda mu się wykręcić ?
Gdy w podejrzanych dla Sainta okolicznościach, ginie jego narzeczona, mężczyzna postanawia nie odpuścić póki nie znajdzie odpowiedzialnych osób za jej śmierć. Jednak musi mieć u boku żonę by jego pozycja nie osłabła. Niespodziewanie trafia mu się pyskata, rudowłosa kandydatka. Nie przewidział on jednak jak wiele ma z nią wspólnego i jak bardzo namiesza w jego życiu.
Co mnie zaskoczyło, to fakt, że niekoniecznie polubiłam Asterię Hunter,a po zakończeniu tej części, mimo, że Saint to wyjątkowo mroczna postać męska, to mu współczułam. No naprawdę było mi go żal i w pełni rozumiem jego zachowanie. Joasia świetnie wykreowała bohaterów tej książki i ten brak sympatii do Asterii / Arabelli nie wynika z jakiegokolwiek błędu przy tworzeniu tej postaci. Wręcz przeciwnie. Jest to bardzo wyrazista postać kobieca, mająca silny charakter. Nie jakaś damulka, nad którą trzeba skakać i wciąż ratować z opałów, choć przyciąga kłopoty. Wg mnie właśnie tym jak dała się we znaki Saintowi, jak wciąż mu się stawiała mimo, że mogło się to dla niej skończyć tragicznie, przebiła się przez ten jego mrok, mur którym się otoczył.
“Była pożarem, podczas kiedy ja byłem pierd***nym lodowcem. Niszczyliśmy siebie nawzajem i choć żadne z nas nie chciało tego przyznać, to co uważaliśmy za miłość, było tylko uczuciem, które na chwilę uciszało nasze wewnętrzne demony.”
Połączył ich układ, z pozoru przez niego wymuszony, jednak był dla niej środkiem do celu i zdecydowanie ta oferta była jej na rękę. Ale z biegiem czasu ten wytyczony termin ważności, przestał mieć znaczenie. Walka między nimi nabierała innego charakteru. On chciał ją chronić choć w dość brutalny sposób. Wiedział, że wciąż w pobliżu czai się zagrożenie. Jednak nie miał pojęcia, że było aż tak blisko i że zdradzi go tak wiele, tak bliskich mu osób. Lojalność nie zawsze się opłaca, a zaufanie to luksus, na który w mafii nie za bardzo można sobie pozwolić. Nasz bohater przekona się o tym i właśnie dlatego tak mi go żal.
A ona ? Wkurzała mnie tym, że tak uparcie nie chciała dostrzec zmian w jego zachowaniu, tych sygnałów na to jak ważna dla niego się stała. Mimo, że zleceniodawcy traktowali ją jak brud pod butem (delikatnie ujmując), mimo że mogła wybrać szczęście u jego boku, nie umiała odpuścić. Cel przez który trafiła do świata Sainta, przyćmił jej wg mnie zbyt wiele. Jak mocno będzie tego żałować ?
“Początkowo była niewygodnym pionkiem w mojej grze, ale zbicie jej z planszy przypominałoby odłączenie człowieka od maszyny podtrzymującej go przy życiu. Tym człowiekiem byłem ja.”
“Związani układem” zaczynają się od ostrzeżenia. Autorka zaznacza, że to książka brutalna, wulgarna, zawierająca drastyczne sceny. Po raz kolejny zwracam uwagę, żeby brać takie ostrzeżenia na poważnie. A jak je bagatelizujecie, nie miejcie później pretensji do autek tylko do siebie. Mi ten mrok, brutalność i wszystko co “złe” się bardzo podobało. Nie jest to słodki romans, nie ma tu ani krztyny tej otoczki jaka towarzyszy uroczym historiom miłosnym. Ale bez dwóch zdań porywa i wciąga niesamowicie. Jedyna wada tej książki to to, że się kończy i to w takim momencie, że nie wiadomo kompletnie czego spodziewać się dalej. Jednak bardzo mocno chce się poznać ciąg dalszy i aż boli, że jeszcze go nie ma. Tak więc czekajmy, warto. Ta autorka wie jak zachwycić tym co tworzy.
Dziękuję Tobie Asiu oraz Wydawnictwu NieZwykłe za możliwość poznania tej niezapomnianej historii. Polecam !!!