Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ellie godz", znaleziono 55

Twój mózg potrzebuje ćwiczeń, tak samo jak ciało. Leniwy mózg nigdy jeszcze nikomu na nic się nie przydał.
Niektórzy ludzie są martwi, zanim umrą.
Lecz ci, których oślepiło zbyt mocne światło, nie widzą, nie są w stanie zobaczyć bólu, jaki sprawiają.
- A co Ciebie boli?
- Tak bardzo staram się sprostać cudzym oczekiwaniom, że już nie wiem, kim naprawdę jestem.
Chętnie bym stwierdziła, że kłamstwo było dla mnie całkowitą nowością, ale to nie prawda. Jeśli człowiek całe życie stara się nie narazić i przypodobać pijanej matce, dochodzi do perfekcji w mówieniu tego, co w danym momencie ułatwia życie. Nie wiedzieć kiedy, kłamstwo przestaje być kłamstwem, rozmienia się na milion drobnych ustępstw, za sprawą których wszyscy są zadowoleni.
(...) nie pamiętam, żebym kiedykolwiek czuła się pewnie i wiedziała, kim jestem. Prawdopodobnie dlatego łatwo było mi wejść w skórę Jessie Morgan. Nigdy nie byłam Jenny Shaw. Nie dany był mi luksus bycia sobą.
Wreszcie dałam sobie samej pozwolenie, by całą energię poświęcić na osiągnięcie upragnionego celu, i wszystko inne temu podporządkowałam.
Patrzyłam jak ludzie, których ledwo znałam, odnajdywali starych dobrych znajomych, na których im rzeczywiście zależało. (...) aż w którymś momencie godna pożałowania rzeczywistość mojej egzystencji spadła na mnie takim smutkiem, tak jaskrawo ukazała mi, co straciłam (...).
Wyszłam.
Uznałam, że na ma sensu stać i czekać, aż ktoś mnie rozpozna. Nikt nie wiedział, kim jestem. Nikogo nie obchodziłam.
Ich przyjaźń nie miała prawa mnie boleć. Nie miałam też prawa znaleźć się na tej fotografii. (...) Nie byłam w ich paczce, zresztą czy tego bym chciała? Teraz raczej nie życzyłabym sobie mieć ich za przyjaciółki, nawet gdybym mogła. Tylko to przykre uczucie wykluczenia ścisnęło mnie w dołku i zaszkliło oczy, chociaż już dawno wyrosłam z takich emocji.
Za sprawą fryzury, makijażu i świetnych ciuchów czułam się całkiem nową osobą, jednak nie z ich powodu, lecz najzwyczajniej w świecie ze szczęścia zmieniłam się nie do poznania.
Żeby przekonać się, kim naprawdę jesteś, porzuć wyobrażenia o tym, kim być powinnaś...
Potrzebowałam odmiany. Nie chciałam dłużej starać się być kimś, kim w rzeczywistości nie byłam.
- Twoja wersja Jessy kazała mi uwierzyć we własne marzenia o niej. Uwierzyłam Ci, uwierzyłam w Ciebie, bo właśnie taką Jessy chciałam mieć za przyjaciółkę. - zaśmiała się. - I miałam! (...)
- Dziwnie jest, bo równocześnie znam Cię i nie znam. I pewnie bardziej nie znam, niż znam.
Może udawanie Jessie Morgan jest moim spóźnionym buntem nastolatki? Przegapiłam ten etap dorastania i teraz nadrabiam stracony czas? Pewnie w każdym człowieku tkwi uśpiony wywrotowiec.
Teraz już nie miałam dziewiętnastu lat. Matki nie zmieniłam, jednak wiedziałam, że ona nie ma prawa mi rozkazywać, obarczać poczuciem winy ani podważać mojego dobrego mniemanie o sobie.
Zawsze potwornie brakowało mi nocowania u koleżanek, wspólnego zaplatania włosów czy przymierzania ciuchów. Niestety, nie miałam pojęcia, jak być taką dziewczyną. To był inny gatunek człowieka. Moje koleżanki (...) trajkotały przez telefon i wspólnie planowały najlepsze kreacje, najwyraźniej miały innych przodków niż ja, zostały stworzone po to, by się zaprzyjaźniać. Ich matki też miały przyjaciółki, więc wiedziały, jak wychowywać córki.
Przy matce opanowałam do perfekcji sztukę poruszania się po polu minowym cudzej wściekłości, a najlepszą metodą na bezkolizyjne przetrwanie było milczenie. W razie potrzeby umiałam idealnie wtopić się w tło i zniknąć.
"Boże, jaka ona piękna - myślał. I aż go ściskało z bólu. Bo zupełnie zwyczajnie po raz drugi się zakochał. Właśnie zdał sobie z tego sprawę, teraz, gdy tak siedzieli na ganku. Zakochał się w tej nowej Allie, nie tylko w jej wspomnieniu.
Choć właściwie nigdy nie przestał jej kochać i ona - uświadomił sobie - stanowi jego przeznaczenie."
"Boże, jaka ona piękna - myślał. I aż go ściskało z bólu. Bo zupełnie zwyczajnie po raz drugi się zakochał. Właśnie zdał sobie z tego sprawę, teraz, gdy tak siedzieli na ganku. Zakochał się w tej nowej Allie, nie tylko w jej wspomnieniu.
Choć właściwie nigdy nie przestał jej kochać i ona - uświadomił sobie - stanowi jego przeznaczenie."
Seria z kałasznikowa ma bardzo charakterystyczny odgłos - przerażający, jeśli stoisz po niewłaściwej stronie lufy.
Jeśli nie dzielisz się z nikim problemami, wszystkie te traumatyczne doświadczenia gromadzą się w mózgu. A mózg jest jak szybkowar, w końcu więc ciśnienie narasta do momentu, aż coś pęknie.
Większość woli wybrać dobrze wydeptaną ścieżkę niż mniej uczęszczaną, ponieważ wybranie mniej uczęszczanej ścieżki oznacza konieczność przebicia się przez nią. To trudne do zrobienia,ba przynajmniej wydaje się trudne, kiedy stoisz i gapisz się na zarośla, a nie masz nawet maczety.
Poczuła, jak wypełnia ją niespodziewany smutek. Miała wrażenie, że zaraz się popłacze, ale udało jej się powstrzymać. Nie potrafiła zrozumieć, co się z nią dzieje. -O czym twoim zdaniem jest ten wiersz, Allie? Przerażona, że Isabelle wciąż czegoś od niej chce, próbowała wymyślić odpowiedź. -On się boi -odparła prawie szeptem. -Boi się powiedzieć komuś o swoich uczuciach i przepełnia go smutek, ponieważ ta osoba o tym nie wie. -Dlaczego się boi? -spytała Isabelle. -Bo ona może ich nie odwzajemniać. To, że Carter wyrywał się z odpowiedzią, wcale jej nie zaskoczyło. Allie wbiła wzrok w zeszyt i obrysowała motyla małymi, połączonymi kółeczkami. -W takiej sytuacji uznał, że lepiej będzie, jeśli ona się nie dowie. -dokończył chłopak. -Dlaczego jego zdaniem tak jest lepiej? -drążyła Isabelle, opierając się o pustą ławkę. -Skąd wie, że ona nie odczuwa tego samego? Jak ma się dowiedzieć skoro boi się zapytać? -On boi się zranienia -wyszeptała Allie, rysując kolejne kółeczko. Isabelle wodziła zaciekawionym wzrokiem od niej do Cartera i z powrotem. -Tak stwierdziła wreszcie. -To by wyjaśniało sprawę." -C.J. Daugherty "Wybrani
Musisz mi zaufać, Allie. -Spojrzenie Cartera zdawało się wypalać w niej dziury, ale nie odwróciła wzroku. -Niby dlaczego? Ty mi nie ufasz. Stali w auli otoczenie blaskiem świec rozstawionych na stołach, parapetach i umocowanych w olbrzymich kandelabrach. -Za to mogę ci pomóc. -W oczach chłopaka odbijały się migocące płomienie. Ktoś nagle załomotał w drzwi. Allie poczuła szybsze bicie serca. -Kto to jest? Kto jest za drzwiami, Carter? -Musisz mi zaufać -w jego głosie pojawiła się ponaglająca nuta. -Jesteś w stanie? Spoglądając przez ramię, zauważyła, że drzwi zaczynają pękać pod gradem uderzeń. -Tak! -wrzasnęła zalewając się łzami. -Tak! Ufam ci, Carter!
A teraz czy możesz coś dla mnie zrobić? - Gdzieś w moim wnętrzu rozrastało się to coś strasznego, co chciało mnie zmusić do płaczu. Ale się oparłem. Nie będę płakał. Dam tylko Jenny do zrozumienia, skinieniem głowy, że będę bardzo szczęśliwy robiąc coś dla niej. - Czy mógłbyś mnie mocno przytulić - poprosiła. Położyłem dłoń na jej przedramieniu - Boże, jakie chude - i uścisnąłem je lekko. - Nie, Oliwer. Przytul mnie tak naprawdę. Połóż się tu koło mnie. Bardzo, bardzo uważałem - na te rurki i wszystko - kiedy kładłem się przy niej na łóżku, by objąć ją ramionami. - Dziękuję, Ollie. To były jej ostatnie słowa.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl