Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "kreta nad przy", znaleziono 93

Czas - to bardzo ważny nauczyciel. Wiedzę można szybko przyswoić, ale pewne rzeczy trzeba jednak przeżyć. Odczuć na własnej skórze. Odbyć ileś rozmów, pozyskać i stracić przyjaciół, przeżyć radości i rozczarowania...
Sprawić, by coś zaistniało, a potem owo coś rozliczać i oceniać - byłoby doprawdy nadmiarem bezczelności.
Krzywda jest często tym większa, im bardziej niezamierzona.
Żyły na tym świecie nieszczęśliwe istoty, które urodziły się nie tym, czym być miały. Kobiety o męskich sercach. Mężczyźni o duszach kobiet. Hel-Krehiri była najbardziej pokrzywdzonym stworzeniem Szereru - kotem uwiezionym w ludzkim ciele. Wielkim, niezgrabnym i niechcianym.
Przyjaźń kota nigdy się nie kończy. Rzadko się zaczyna, ale nigdy nie kończy, tego nie można odwołać.
Wiedza. Do oceny czyichś działań potrzebna jest wiedza. Mój gatunek zdobywał ją przez wieki. To, co teraz robię, jest po prostu właściwe, obojętne zatem, dobre czy złe.
Ludzie to dziwny naród - rzekł kocur. - Patrzą, a nie widzą; słuchają, a nie słyszą; czują, a nie rozumieją.
Wielkie cele uświęcają środki, ale tylko wówczas, gdy się owe cele osiągnie. Przez całe swoje życie Heneghel czynił zło - w imię dobra, co prawda... ale dobra, które się nie spełniło.
Wszystko jest kłamstwem. Zarówno ciało, jak i twarz czy spojrzenia - nic nie oznaczały. Myślała o tym, że można zmieniać je i kształtować do woli. Nagi człowiek jest nikim. Nic nie można o nim powiedzieć, może być żebrakiem albo królem. (...) Ale znów - czy prawdę mówiły ubiory?
- Ech, wszystko jest kłamstwem!
Jestem dość ładna, żeby się podobać, i dość silna, żeby przestać.
(...) Wierzę, że jest tak, jak mówisz, ale siła człowieka przyjętego przez Szerń musi znaleźć oparcie w wiedzy! Wiara to za mało, wiara to nic, wierzyć można w cokolwiek! Muszę wiedzieć. Muszę mieć pewność.
- Chciałbyś, żeby rzeczy wielkie dokonywały się gładko i bez ofiar? Żal ci kraju, którym rządziłeś? Ależ mówiliśmy już o tym! Toczymy przecież wojnę, rozgrywamy bitwę! Chciałbyś zwycięstwa bez ofiar? Nawet najgłupszy z dowódców doskonale rozumie, że czasem trzeba poświecić stu lub dwustu żołnierzy, bo inaczej może zginąć cała, wielotysięczna armia.
(...) Kochała więc drogę donikąd. Wędrówki po górach, walki i zwycięstwa, a więc środki wiodące Króla Gór do celu, były dla niej celem samym w sobie. Kochała schody, po których wspinał się poprzednik, nie będąc zdolną nawet do myślenia o tym, czy na szczycie schodów znajdzie drzwi do jakiejś komnaty.
- Czyżbym naprawdę poświęcał aż tak mało? - cicho zapytał Ramez.
- Osobiste szczęście, głównie to - bezlitośnie odpowiedział grajek. - Może jeszcze ambicję... Co chcesz kupić za tego miedziaka? Szczęście jednostki, a niechby i jej życie, nic nie znaczy, wasza wysokość! Może są na Bezmiarach takie dziwne światy, w których jeden człowiek (pewno jakiś półbóg niezwykły) zbawia całe narody, ale ja, książę, w takie bajki nie wierzę. Żyjemy w prawdziwym świecie, gdzie dla ocalenia tysięcy zginąć muszą setki, zaś dla ocalenia milionów tysiące. Najwygodniej by było stać z boku i czekać, aż przyjdzie jeden, za to wszechpotężny zbawiciel. Najlepiej stwórca całego bałaganu.
Armektańczycy nie lubili złota, widząc w nim ozdobę głupców, nie mogących olśnić świata niczym innym, jak tylko widokiem bogactwa; podobnie jak złoto traktowali zresztą pyszne szaty. Przecież jeśli człowiek nie umiał pokazać swej wartości i znaczenia inaczej jak poprzez nabyte stroje, trudno było traktować go poważanie.
Wielkie zło jest niczym - (...). Wielkie zło występuje tylko czasem; jest, jest wielki, ale - rzadko w końcu spotykane. Najgorsze - (...) - jest szare zło; zło zwykłe, powszednie, zamazane i niewyraźne; zło, nad którym świat przeszedł do porządku dziennego; zło, które spotyka się na każdym kroku a któremu przyznano rację bytu; zło, o którym mówi się, "tak to już jest". To zło, które czai się w obrzydliwie oczywistym stwierdzeniu, że "ludzie są różni"; szare zło, które śpi w każdym niewolniku, w każdym trędowatym, w każdym bezrękim i w każdym biedaku; szare zło rozbójników i gwardzistów; szare zło skrytobójców.
Świat - to losy pojedyńczych ludzi, pojedyńczych istnień. Urabiamy - każdy swoje życie - ale zło w nas drzemiące każe źle je urabiać. To nic, że są ludzie szczęśliwi. Jeśli tylko co trzeci źle wykuje swoje życie - to świat już jest zł. A zatem - kujemy wszyscy i kujemy źle. Bo przecież, kując przede wszystkim miecz własnego życia, kujemy także miecze dla innych ludzi. Ale jesteśmy młotami, które mają pęknięte trzony. Pęknięty młot nigdy nie wykuje dobrego miecza. A jeśli nawet wykuje jeden dobrze - to wszystkie pozostałe będą złe.
Kiwam głową, nie bardzo wiedząc, jak to inaczej skomentować. Dzieci bywają okrutne, wiem coś o tym.
Ładuję telefon, wyginając pod odpowiednim kątem kabel ładowarki, która czasem nie kontaktuje. Czuję się dokładnie tak, jakbym sama była pustą baterią.
Rebeka nie mówi, że w ciągu długich miesięcy, które spędziła na chlaniu, straciła wszystko, na co wcześniej tak ciężko pracowała. Nie da się utrzymywać firmy, gdy przestaje się odbierać telefony czy odpisywać na maile.
Mam tylko trzydzieści lat, a czasem czuję się tak stara i zmęczona życiem... Może to kwestia doświadczeń?
Ja się zbyt wiele po chłopach nie spodziewam, mój Darek też do wesołków nie należy, ale Ludwik, dziadek twojego Bartka, to był smętny jak wrzód na dupie w deszczowy dzień.
Zawsze mówili, że każda głupia może zostać matką. Sztuką jest wychować dziecko.
Przypominają mi się słowa często powtarzane przez moją matkę, które z taką łatwością wymazałam gumką, gdy było mi to na rękę: "Nie ma czegoś takiego jak darmowy obiad. Prędzej czy później będziesz musiała za niego zapłacić".
Picie, tak jak za pierwszym razem, pomaga Rebece tylko w jednym. Rozrzedza czas. Zamienia dom w klepsydrę, pokrywa wszystko piachem.
Ma wrażenie, że wchodzi do labiryntu, i nadal się boi, że jeśli zabrnie za daleko, to nigdy już stamtąd nie wróci.
Nasza ojczyzna, splądrowana, strawiona pożogą i pełna najeźdźców, znajdowała się zaledwie o milę na północ od tego miejsca.
Mieszkańcy patrzyli na nas z wąskich okien pochyłych, rozpadających się budynków. W ich przygasłych oczach nie było ani ciekawości, ani zdumienia.
Gdy podeszłam bliżej, podniósł się z miejsca, wielkimi oczami lustrując skórzane bryczesy i dopasowaną koszulę, które miałam na sobie. U mego boku kołysał się miecz, a do ud miałam przytroczone dwa sztylety.
Chłonął mnie oczami, jakbym była ożywioną postacią z jakieś baśni.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl