“Ty najlepiej wiesz, kim jesteś i co potrafisz. Pamiętasz, jak pisałaś wiersze, choćby te ostatnie? Masz talent. Nie pozwól, żeby jedna porażka cię zdefiniowała. W dodatku niemająca nic wspólnego z pisaniem.”
“Może faktycznie potrzebuję czasu, może powinnam dać sobie szansę na zmianę i uwolnienie się od przeszłości, która tak długo trzymała mnie w swoich szponach? Ale czy dam radę?”
“Nie musisz być taka jak dawniej. Możesz być kimś nowym, silniejszym. Pamiętaj, że masz mnie. Razem przez to przejdziemy.”
“Długie lata tkwiłam w klatce, bo straciłam wiarę w to, że oprócz mojego lasu istnieje nadal inny las, las wolnego wyboru, który nie wyrasta z atramentowych kropli, ale rodzi się w myślach, zakorzenia w podświadomości, a potem wzrasta w oglądanym przez oczy świecie.”
“Ja też byłam kiedyś pięknym ptakiem, dzikim ptakiem. Najpierw dawałam się zwieść pozornej wygodzie, pozornej miłości i pozwoliłam zamknąć się w klatce. Każdego dnia karmiono mnie ziarnem. Dobrym. O słonecznym smaku wolności.”
“Na końcu obcięto mi skrzydła i wtedy zobaczyłam, że klatka jest otwarta. Tylko nie rozumiałam po co. Przecież nie miałam już skrzydeł. Nie mogłam latać. Spłonął las, w którym mieszkałam. Dokąd miałabym się udać?”
“To zdarzenie zapoczątkowało moje odrodzenie, ale to dopiero początek. Czekała mnie przeprawa przez dziewięć kręgów piekielnych. Byłam przerażona i drżałam z zimna. Tak, było mi zimno. W piekle jest zimno.”
“Potrzebowałam przyjaciela. Kogoś, kto by zwyczajnie był. Kto by mnie wysłuchał. Kto by mnie rozweselił. Puściłam wodze fantazji i przez kilka miesięcy żyłam w świecie iluzji. Stworzyłam w wyobraźni magiczny świat, w którym czułam się bezpieczna, ale brakowało w nim tego, co jest najważniejsze. Miłości.”
“Bo on wie, że twoje serce jest wypełnione miłością. Wie, że nawet gdyby cię bardzo bolało, jesteś gotowa dać mu kolejną dawkę miłości, bo nie mogłabyś obojętnie patrzeć, jak on pogrąża się w ciemności.”
“Potrzebowałam jakiegoś cudu, jakiejś magii, dobroci, ciepła. Pragnęłam, żeby choć raz ktoś zatroszczył się o mnie. I wtedy pojawił się on.”
“Świat jest taki, jakim znamy go ze starych podręczników, tylko dlatego, że znajduje się pod obserwacją. Czy - jak piszą w połowie dwudziestego wieku Ildis, Whitrow i Dicke - "aby istniał Wszechświat, konieczne jest, aby na pewnym etapie pojawili się w nim obserwatorzy". Patrzą na mnie, więc jestem. (...) zawsze jest jakiś duży niewidzialny obserwator, jakieś oko, o którym nie powinniśmy zapominać. Starzec, jak nazywa go Einstein. Być może fizyka czy też metafizyka kwantowa właśnie to nam mówi. Skoro istniejemy, to znaczy, że jesteśmy obserwowani. Jest coś lub ktoś, kto nigdy nie spuszcza nas z oczu. Śmierć przychodzi, kiedy to coś przestaje na nas patrzeć, odwróci od nas twarz. (s.272)”