Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz donata", znaleziono 59

Bardzo często wspomnienia nakładają się na siebie i mieszają się ze sobą.
Nie istnieje ludzkie działanie, które nie pozostawiłoby śladów. Zwłaszcza, gdy chodzi o przestępstwo.
Nikt z nas nie może uciec przed cierpieniem.
Samotność wyostrza postrzeganie różnych spraw.
„W odróżnieniu od seryjnego mordercy sadystyczny pocieszyciel nie znajduje zadowolenia w zabijaniu : zadawanie śmierci jest dla niego czynem marginalnym. … Głównym celem takiego psychopaty jest upodlenie ofiary. … Przetrzymując ją w uwięzieniu „pocieszyciel” poddaje ją okrutnym próbom, zastrasza, zmusza do nikczemnych rzeczy… I w ten sposób pociesza samego siebie, ponieważ to pozwala mu zapomnieć, że jest potworem.”
Bóg milczy, słychać tylko śmiech diabła
Nie istnieje zbrodnia doskonała, istnieją tylko niedoskonałe śledztwa
Zawsze żądamy odpłaty za nasze uczucia, a kiedy zostajemy bez niej, uważamy to za zdradę.
Śmierć ma tę pozytywną stronę, że się nie ukrywa i z miejsca stawia jasno sprawy w relacjach z żywymi.
Ponieważ najtrudniej jest wycisnąć z człowieka nie to, że kogoś zabił, ale gdzie ukrył ciało.
Ludzie nie lubią mówić, ale z pewnością odczuwają zadowolenie, gdy zostają wysłuchani.
Umarli nie mogą bronić się przed oskarżeniami.
Przecież nieszczęścia innych interesują nas tylko o tyle, o ile odbijają nasze własne.
Uczą nas liczyć minuty, godziny, dni, lata... ale nikt nie wyjaśnia nam, ile jest warta jedna króciutka chwilka.
Pamiętaj: życie trwa dopóty, dopóki w płucach jest powietrze.
Zresztą, jeśli uświadamiasz sobie, że niebawem umrzesz, z pewnością nie myślisz o tym, że ktoś inny może umrzeć wcześniej niż ty.
Bóg jest dzieckiem, nie wiedział pan o tym? Dlatego, kiedy wyrządza nam zło, nie zdaje sobie z tego sprawy.
Rozwód nie wymazuje pamięci: ludzie, którzy się rozstają, i tak są zmuszeni dzielić te same wspomnienia, robią to tylko w dwóch rożnych miejscach.
Za każdym razem, gdy umiera droga osoba, dla tych, którzy zostają, wspomnienia są bolesne. Żałują, że nie powiedzieli lub nie zrobili tego czy tamtego.
Ale prawdą jest, że my, lekarze, nikogo nie ratujemy. Ponieważ każdy ratuje się sam. Wybierając lepsze życie, właściwą drogę. Każdy skończy we własnych odchodach, ale dopiero w takim dniu odkrywamy, kim naprawdę jesteśmy.
Kiedy nie masz już nic, do czego mogłabyś się zwrócić, pozostaje ci tylko wiara w Boga, w którego nie wierzysz.
Pożądanie, zwłaszcza wtedy, gdy wymyka się spod kontroli, sprawia, że dopuszczamy się czynów, o których nie sądziliśmy, żę jesteśmy do nich zdolni. Deprawuje, niszczy, a czasami może doprowadzić do popełnienia morderstwa.
To tak jak ze śmiercią: może być końcem wszystkiego albo początkiem czegoś innego, ale większość ludzi bardziej jest zainteresowana uniknięciem jej niż dowiedzeniem się, czym jest.
Prawdziwym zagrożeniem nie jest mrok, ale stan pośredni, w którym światło staje się zwodnicze. Gdzie dobro miesza się ze złem i nie można ich rozróżnić. Zło nie kryje się w mroku, lecz w cieniu.
The shows aren’t making people gay. They’re just making people realize it’s even . . . I don’t know, a possibility. It’s like we’re all brainwashed from the time we’re babies to think that we have to be straight.
I’m not flaunting anything. I’m just existing. This is me. I can’t hide myself. I can’t disappear. And even if I could, I don’t fucking want to. I have the same right to be here. I have the same right to exist.
Lesson learned? When people say, ‘You really, really must’ do something, it means you don’t really have to. No one ever says, ‘You really, really must deliver the baby during labor.’ When it’s true, it doesn’t need to be said.
Someone who expresses a feeling along the lines of "I don't read fantasy or go to any of those movies, none of those is real". [...] They simply can't lift the weight of fantasy. The muscles of the imagination have grown too weak.
(...) I share almost ninety-nine per cent of my genes with a chimpanzee - and our longevity is virtually the same - but I don't think you have an inkling of how much more I comprehend, and yet I know I must tear myself away from it. For example, I have a good grasp of just how infinitely great outer space is and how it's divided into galaxies and clusters of galaxies, spirals and lone stars, and that there are healthy stars and febrile red giants, white dwarfs and neutron stars, planets ans asteroids. I know everything about the sun and moon, about the evolution of life on earth, about the Pharaohs and the Chinese dynasties, the countries of the world and their peoples as presently constituted, not to mention all the studying I've done on plants and animals, canals and lakes, rivers and mountain passes. Without even a pause for thought I can tell you the names of several hundred cities, I can tell you the names of nearly all the countries in the world, and I know the approximate populations of every one. I have a knowledge of the historical background of the different cultures, their religion and mythology, and to a certain extent also the history of their languages, in particular etymological relationships, especially within the Indo-European family of languages, but I can certainly reel off a goodly number of expressions from the Semitic language too, and the same from Chinese and Japanese, not to mention all the topographical and personal names I know. In addition, I'm acquainted with several hundred individuals personally, and just from my own small country I could, at the drop of a hat, supply you with several thousand names of loving fellow countrymen whom I know something about - fairly extensive biographical knowledge in some cases. And I needn't confine myself to Norwegians, we're living more and more in a global village, and soon the village square will cover the entire galaxy. On another level, there are all the people I'm genuinely fond of, although it isn't just people one gets attached to, but places as well: just think of the all the places I know like the back of my hand, and where I can tell if someone's gone chopped down a bush or moved a stone. Then there are books, especially all those that have taught me so much about the biosphere and outer space, but also literary works, and through them all the imaginary people whose lives I've come to know and who, at times, have meant a great deal to me. And then I couldn't live without music, and I'm very eclectic, everything from folk music and Renaissance music to Schonberg and Penderecki, but I have to admit, and this has a bearing on the very perspective we're trying to gain, I have to admit to having a particular penchant for romantic music, and this, don't forget, can also be found amongst the works of Bach and Gluck, not to mention Albinoni. But romantic music has existed in every age, and even Plato warned against it because he believed that melancholy could actually weaken the state, and it's patently clear when you get to Puccini and Mahler that music has become a direct expression of what I'm trying to get you to comprehend, that life is too short and that the way human beings are fashioned means they must take leave of far too much. If you've heard Mahler's Abschied from Das Lied von the Erde you'll know what I mean. Hopefully you'll have understood that it's the farewell itself I'm referring to, the actual leave- taking, and that this takes place in the self-same organ where everything I'm saying goodbye to is stored.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl