Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dude", znaleziono 21

Na wieczorze wyborczym kończącym kampanię prezydencką jakiś facet pokazał mi kij przygotowany "na tych LGBT" - na wypadek gdyby przegrał Andrzej Duda.
Merydar podszedł do wskazanego miejsca i uklęknął. W niszy w spulchnionej glebie leżał przykurczony starzec o skórze niczym pergamin, spod której prześwitywała każda kość. Ubrany był w przegniłą płócienną szatę, gdzieniegdzie porosłą grzybami. Jego rachityczne kończyny drgały delikatnie w rytm nieregularnego oddechu.
Zaropiałe powieki miał szczelnie zamknięte, a wargi zapadnięte na bezzębnych dziąsłach. Czubek nosa zwisał bezwładnie, podobnie jak uszy, które straciwszy sztywność, opadały postrzępione na policzki. Fragmenty ciała otoczone miał młodymi korzonkami drzewa, które miejscami wwiercały się w półmartwe powłoki elfa.
Na wyłożonych płótnem deskach leżało to, co kiedyś było człowiekiem. Obdarta ze skóry głowa z wiszącą na jednym tylko stawie żuchwą, tors z wystającymi połamanymi żebrami i kończyny w większych lub mniejszych kawałkach. Wszystko to umazane w zakrzepłej krwi i w otoczeniu pobzykujących much.
Rankiem po pierwszym ostrzale (…) wyłączyłam telefon i położyłam się w pustym mieszkaniu, żeby pomyśleć. Mówią, że ludzki mózg to precyzyjne urządzenie, które zdolne jest wyprzeć traumatyczne wspomnienia i zastąpić je mniej traumatycznymi. Działaj więc, myślałam. Wypieraj! Stworzę ci do tego idealne warunki (…) mnie zostaw pole, rozlegle pole chabrów. Chcę je widzieć codziennie przed zaśnięciem…
Widziałam szkielet mojego samochodu. W powietrzu unosił się czarny śnieg, dziwiłam się w otumanieniu, skąd śnieg w lipcu. Wszędzie wokół, miękko opadały duże czarne płatki… od drzewa odpadły gałęzie, sypały się drobne kamienie i żwir. Zdawało mi się że zamiast głowy na ramionach mam ciężkie akwarium i patrzę na to wszystko przez ścianę wody.
Uduszę cię! - O, dotknij mnie, moja piękności! Twoje delikatne ręce. - zaśpiewał Irga. - Przestań, żartowałem! Złaź ze mnie! Masz zimne łapska! Nie szarp mnie za szyję! -Patrząc na was, to nic tylko malować erotyczne obrazy - zauważył Otto złośliwie. - Poza na jeźdźca.
Usiadłam. Musiałam jakoś rozładować ten stres. Dlatego zaczęłam podskakiwać na łóżku, które zaczęło wydawać dwuznaczne dźwięki. - Jeśli moi sąsiedzi pomyślą, że ja tu z tobą. hm. robię dzieci, to cię uduszę gołymi rękami - wysyczał mój przyjaciel.
Mówiłem ci już, że mi się podobasz? Pokręciłam głową. — Podobasz mi się — młody nekromanta przesunął dłonią po moim policzku. — Przypominasz mi moje najlepsze zombie, a sama wiesz, jak kocham swoją pracę. Świetna karnacja! Ej, ej! Ostrożniej! To moja ulubiona koszula! — Szybko zrzucił z siebie płonącą odzież.
O, słodka parka, czemu nie w łóżku? - Czekamy na ciebie, żebyś świeczkę trzymał.
Do hipnozy w sprawach naukowych potrzebna ci była ta książka, tak? Rozpustnik! Chciałeś ją uśpić i. - Cicho, cicho - Irga zakrył głowę. - Nie muszę do tego żadnej usypiać! Same dadzą !
Ona nie jest w nastroju – wyręczył mnie mój osobisty sekretarz, Otto. – Strasznie przeżywa nadmiar zbędnych kilogramów. – Zbędnych kilogramów? – Nekromanta obejrzał mnie dokładnie i wzruszył ramionami. – Mnie się podoba. Położysz się takiej na brzuchu i śpisz niby na mięciutkiej poduszce, wsłuchany w miarowe burczenie trawionych w kiszkach kalorii.
A tak na marginesie, moja siostra przeniosła się do akademika. Nie chcesz do mnie wpaść na filiżankę herbaty? -Oczywiście, że przyjdę!- I wypiję całą twoją herbatę, choćbym miała pęknąć. I zeżrę wszystkie łakocie, jakie tylko znajdę.
Dla zakochanych wszystko jest magią. Kiedy biją dzwony, zaraz im się wydaje, że to z ich powodu.
Jesteśmy młodsi niż niedźwiedzie polarne i kojoty, płetwale błękitne i wielbłądy. Jesteśmy tez o wiele młodsi niż liczne gatunki, które doprowadziliśmy do wymarcia - od ptaka dodo po ogromne szczerbaki z rodzaju megaterium.
Mam na­dzie­ję, że przez kilka na­stęp­nych dni sobie po­ży­ję: będę pa­trzeć, czuć, krzy­czeć, dra­pać i pło­nąć. Będę żyć krót­ko, umrę młodo i po­zo­sta­wię po sobie atrak­cyj­ne zwło­ki.
– Czy kie­dy­kol­wiek pró­bo­wa­łeś się zabić? Po jej śmier­ci?
– Nie.
– Dla­cze­go?
– To byłoby jak napisanie słowa „Koniec” na początku trzeciego aktu mojego życia. Zupełne zaburzenie kompozycji.
– Wiem, że karmienie się płonną nadzieją jest bolesne, ale może powinnyśmy...– powiedziała Cass. – Komu to szkodzi?
Ale ja wiedziałam, że nadziei nie można tak po prostu wybrać.
Zawsze wiedziałam, że smutek to rodzaj samotności, ale kiedy poszłam na studia, dowiedziałam się, że samotność to rodzaj smutku.
Jakby ludzie utracili umiejętność posługiwania się piórem czy choćby długopisem. Pismo odręczne zginie i zniknie kiedyś niespodziewanie jak ptaki dodo, pomyślała, gdy treść listu zeszła z utartej ścieżki prowadzącej do oczywistego końca na wertepy i muldy pokrętnej, ludzkiej wyobraźni.
Członek władz PiS: – Jarosław się bał, że Szydło z Dudą zabiorą mu partię.
Kamil Dziubka: – On w to naprawdę wierzył?
Członek władz PiS: – Z Jarosławem i PiS-em jest jak z rodzicem małego dziecka. On jest cały przepełniony strachem o partię, o to, że ktoś go jej pozbawi. Ten strach bywa nieracjonalny i objawia się czasem w zupełnie nieoczekiwanych momentach. Sam pan wie, że czasem nawet jak człowiek zostawi dziecko z dziadkami, to i tak się martwi. A proszę mi wierzyć, u Jarosława ten strach się pogłębia z wiekiem, a nie odwrotnie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl