Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "logik go w", znaleziono 123

Coś było nie­po­ko­ją­ce­go w tym po­śpie­chu, z jakim dzia­ła­ła, zda­wa­ło mi się, że ten cały oże­nek to ra­czej uciecz­ka od cze­goś niż po­dróż do­kądś.
Świa­tło świec sprzy­ja­ło ko­bie­tom, bez­li­to­sna ja­sność po­ran­ka ujaw­nia­ła ich praw­dzi­wy wiek, za­smu­ca­jąc mi­lio­ny pań na całym świe­cie.
Coś się koń­czy, coś się za­czy­na, stru­mie­nie czasu płyną – po­wie­dzia­ła z no­stal­gią w gło­sie. – Śmierć z ży­ciem za­wsze mija się w drzwiach.
Pola w wieku czter­dzie­stu ośmiu lat czas za­li­cza­ła do naj­cen­niej­szych to­wa­rów, miała pełną świa­do­mość jego prze­mi­ja­nia.
Jak lu­dzie nie umie­ją ko­chać po równo swo­ich dzie­ci, to niech­by po­prze­sta­li na jed­nym!
Po­mył­kę można po­peł­nić, ale nie można w niej tkwić, po­ucza­ła mnie w li­ście.
Dałam sobie spo­kój, nie ma nic gor­sze­go od sy­tu­acji, kiedy dobre in­ten­cje od­czy­ta­ne są jako wtrą­ca­nie się lub, co gor­sza, pod­ju­dza­nie. Nie mia­łam nic złego na myśli, chcia­łam tylko, żeby oboj­gu moim dzie­ciom le­piej się żyło.
– Trum­na nie ma kie­sze­ni – ko­men­to­wa­ła ko­lej­ne trans­ak­cje brata. – Po co jed­ne­mu czło­wie­ko­wi tyle pie­nię­dzy? Cią­gle mu mało i mało, po­dob­no SPA ma otwie­rać w Ci­snej.
Jakie to dziw­ne, że wyraz twa­rzy, śmie­ją­ce się oczy, drga­ją­ce mię­śnie mogą ująć lat. Kiedy twarz za­sty­ga w ja­kimś za­my­śle­niu lub za­trwo­że­niu, lat na­tych­miast przy­by­wa.
Za­zdrość lu­dziom wy­cho­dzi­ła naj­le­piej, ani się jej nie mu­sie­li uczyć, ani mieć spe­cjal­ne­go ta­len­tu, żeby ją przy­swo­ić.
Na roz­sta­ju dróg końca ścież­ki nie widać, trze­ba przez nią przejść, żeby się prze­ko­nać albo przy­naj­mniej ujść po­ło­wę.
Dzi­siaj wszy­scy książ­ki piszą, do­brze po­wie­dzia­ła Do­rot­ka Wel­l­man, pie­przą o ni­czym!
Jak mało wiemy o sobie. Wy­da­je nam się, że wiemy in­stynk­tow­nie, jak za­re­agu­je­my w pew­nych oko­licz­no­ściach, tym­cza­sem gdy one na­stą­pią, ro­bi­my coś zu­peł­nie in­ne­go.
(...) „A po cóż to tak się ob­rzu­cać nie­po­trzeb­ny­mi zwie­rze­nia­mi? Ta­jem­ni­ca za­wsze jest cie­kaw­sza!”.
– Męż­czyź­ni są z re­gu­ły tchórz­li­wi – po­wie­dzia­łam z prze­ko­na­niem. – Jak nie muszą, to nie mówią.
Ego­ist­ka była ze mnie po­twor­na, le­d­wie pa­no­wa­łam nad swo­imi szpet­ny­mi ce­cha­mi cha­rak­te­ru.
Wy­sy­ła­li bab­cię do nieba prze­sył­ką po­le­co­ną, wie­rząc świę­cie, że skoro oni są tak gor­li­wie prak­ty­ku­ją­cy, Pan Bóg przyj­mie ją do sie­bie w szyb­szym try­bie, po gło­wie po­głasz­cze u nieba bram. Do­brze jest mieć taką nie­za­chwia­ną wiarę w go­dzi­nie próby.
Nie można ocze­ki­wać od sta­re­go me­cha­ni­zmu funk­cjo­no­wa­nia bez za­rzu­tu, żeby nie wiem jak go do­brze na­oli­wić, try­bi­ki będą się ob­ra­cać wol­niej, pompy tło­czyć płyny coraz le­ni­wiej, rdza we­drze się do­słow­nie wszę­dzie, nawet w miej­sca za­la­ne ole­jem.
Bab­cia mó­wi­ła: „Drze­wo prze­trwa, mięso w kon­ser­wie prze­trwa, obraz w ra­mach, a czło­wiek nie. Czło­wiek nie jest ob­li­czo­ny na prze­trwa­nie”. Jej odej­ście uświa­do­mi­ło mi, po­śród wielu in­nych rze­czy, jak mało mamy czasu na za­ła­twie­nie róż­nych spraw.
– Każdy czło­wiek ma swoją hi­sto­rię, którą można by opi­sać. By­ły­by to bar­dzo dobre książ­ki. Ży­je­my cie­ka­wiej, niż nam się wy­da­je.
Nie ma chyba bar­dziej przy­kre­go wi­do­ku niż na­rzu­ca­ją­ca się męż­czyź­nie ko­bie­ta.
– Wszyst­ko już wiemy o na­ro­dzi­nach czło­wie­ka, ale o śmier­ci nadal nic.
Nie są­dzi­łam, że na stare lata moja to­le­ran­cja zo­sta­nie wy­sta­wio­na na próbę. Prze­cież co in­ne­go wy­po­wia­dać się w to­wa­rzy­stwie na temat rów­no­ści, za­pew­niać przy oka­zji spo­tkań ro­dzin­nych, że nie ma się ab­so­lut­nie nic prze­ciw­ko Żydom, Mu­rzy­nom, mu­zuł­ma­nom, ho­mo­sek­su­ali­stom i ate­istom, a co in­ne­go po­chwa­lić wybór wnucz­ki, która chce udo­wod­nić, że istot­nie ra­sist­ką nie jest.
Słowa „ko­cham” nie wy­po­wia­da­ło się na pol­skiej wsi, kiedy byłam mała. Było to słowo ta­jem­ni­cze, za­strze­żo­ne dla po­etów, ludzi do­brze uro­dzo­nych, ele­ganc­kich pań i panów z mia­sta. Nie wy­obra­ża­łam sobie, że można by go było uży­wać ot tak. Na wsi lu­dzie co naj­wy­żej „byli za sobą”, a potem się zaraz że­ni­li, o mi­ło­ści nikt nie wspo­mi­nał.
Wszy­scy huczą, że czar­ni to tacy lu­dzie jak my, że geje są zwy­kły­mi oby­wa­te­la­mi, że nie­peł­no­spraw­ni są wśród nas, ale nikt nie chce, żeby czar­ny czy ho­mo­sek­su­ali­sta był jego są­sia­dem, mało, nawet Ukra­iń­ca czy Wiet­nam­czy­ka sobie nie życzą w swoim mie­ście, nie mó­wiąc już o Cy­ga­nach czy Ży­dach.
Było mi przez chwi­lę przy­kro, że taką nie­win­ną de­cy­zją zmar­twi­łam swoje dobre dzie­ci. Słowa o śmier­ci nie ro­bi­ły na mnie wra­że­nia. Na śmierć cze­ka­łam już od ja­kie­goś czasu jak na po­ciąg, który się wpraw­dzie spóź­nia, ale już go za­po­wia­da­ją przez me­ga­fon.
Jego pie­nią­dze, jak każde duże pie­nią­dze, przy­cią­ga­ły róż­nych ludzi, bar­dziej lub mniej zna­nych, a mój syn ubo­le­wał nad tym, że to nie do niego się garną te znane twa­rze, ale do jego for­tu­ny.
– A co lu­dzie po­wie­dzą? – wes­tchnę­łam. – Mój Boże, jak się ma tyle lat co ja i jest się o krok od sądu osta­tecz­ne­go, to osądy ludz­kie na­praw­dę nic nie zna­czą.
Winda nie dzia­ła­ła śred­nio trzy mie­sią­ce w roku. Niby wy­pro­du­ko­wa­na w Niem­czech, a dzia­dow­ska była zu­peł­nie po pol­sku.
(...) moja matka nie na­le­ża­ła do wy­lew­nych ko­biet, wię­cej nawet, była zimna jak kawał kry, co pły­nie po rzece na wio­snę.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl