Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "polsko leki i o co i", znaleziono 3

I wtedy pojmiesz, że najlepsze są jednak podpaski ze skrzydełkami.Wtedy zrozumiesz, że Polska żyje w zgodzie z Rosją, z Niemcami. Że „polskie” koncentracyjne obozy złe wcale nie były, że „prosto w serce” zastrzyki z ust uroczej pani, oprowadzającej szybko, zwiewnym, lekkim krokiem, jakby spacerowała najdroższą paryską alejką zimą, wiosną, latem, nie były te zastrzyki takie straszne znowu.
Bieszczady wyłaniają się z wiszących ciężko nad dolinami porannych mgieł zielone, gęste od drzew, porośnięte tylko z rzadka sosnami i świerkami. Drzewa liściaste na zboczach i szczytach widziane z daleka przypominają wyrastający ku niebu jedwabisty zielony dywan, wynurzający się z ziemi długimi, spłaszczonymi falami. Charakter tych gór, łagodne szczyty i soczysta zieleń przywodzą na myśl Bałkany, które duchem i geografią zaczynają się właśnie tutaj. Bieszczady, częściej niż inne góry przygarniały wyrzutków, uciekinierów od cywilizacji, wybaczały grzechy, nie pytały nikogo o przeszłość. Nie wybaczały jedynie słabości. Polskie, ukraińskie, słowackie, melanż wzajemnie zrozumiałych języków i podobnej mentalności pogranicza. Grubszy przemyt i drobny handelek, który w latach rozpadu jedynie słusznego systemu narodził takie miejsca, jak dworzec Keleti w Budapeszcie, gdzie Europa środkowa spotykała się z południem, czy betonowe wejście od kuchni na Wielki Bazar w Stambule, gdzie zamieniano radzieckie aparaty Zorka i polskie żelazka na amerykańskie dolary. Słowiańskie myślenie bardziej sercem, niż rozumem tak, jak w weselnej piosence „Ajde Jano” z rdzennie serbskiego Kosowa, która kołatała się Jerzemu po głowie, kiedy rano siodłali konie. „Dom sprzedamy, konia sprzedamy, byle tylko tańczyć i śpiewać.” W tej piosence rozbrzmiewało orientalne frazowanie rodem na wschód od Stambułu, echo tureckiej okupacji Serbii, tęskne struny Kurdystanu i rytmy rozpalające czardasza, które przeniknęły do melodii Podhala, czysta tęsknota za beztroską i tańcem. W kole tańczą lekko, na palcach, jakby nie istniała grawitacja
Kobiety upadłej patron i promotor. Obojętnie na chłopską dziewkę, spod herbu spoglądać wielmoża nie umiał. Zalotne spojrzenie, polska marka w rulonik się zwijała, w nos wchodziła biała „dróżka”. Obok tańczyła „zielona wróżka”, ze spodni „as” wypadał…
„Stasia lubi, jak ją dotykam, czyż nie tak?”
Amant podchodził i badawcze palce pod brudny fartuch służącej wkładał. Hrabia flirtował, nowe przestrzenie dla żądzy odkrywał.
„Stasia interes mój ku sobie, nadzieję mam, docenia!”
Stasia zachwycona była cała, w każdym kawałku swego ciała radość tą niezmiennie odczuwała. Ofertę milcząco przyjmując, alternatywnych perspektywy nie miała. Chcąc nie chcąc, zdejmując więc swój brudny fartuszek, dawała się „zaskoczyć” przez jaśnie pana.
„Stasia grę naszą widzę doskonale rozumie!”
Stasia wyczucie miała doskonale, wytrawną pokerzystką była. W myślach płynąc, w znanej sobie tylko przestrzeni lekko się unosiła. Gdy pan hrabia pańską powinność pełnił, ona zamykając zmęczone oczy, szybowała.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl