Joanna Szarańska - osoba pogodna i czarująca świat swoim uśmiechem. Obserwuje mijające dni z niegasnącym entuzjazmem i oczekuje, że w swoim życiu zrobi coś naprawdę ważnego. Dla innych i dla siebie. Copywriterka o stu specjalnościach. Zakochana w piłce nożnej, języku hiszpańskim i książkach. Miłośniczka powieści Stephena Kinga. Tych najdłuższych. Blogerka z zamiłowania, pisarka dotychczas szufladowa i nałogowa marzycielka. Współpracuje z fundacją Miasto Słów i Klubem z Kawą nad Książką. Na co dzień mama, żona i opiekunka najpiękniejszego pod słońcem schroniskowca rasy mieszanej.
Jakie są pani plany na 2020 rok? Jakich premier możemy się spodziewać i kiedy?
Rok 2019 był dla mnie rokiem przełomowym; ze względu na to, że córka rozpoczynała naukę w szkole podstawowej i potrzebowała jeszcze więcej mojej uwagi i wsparcia, zdecydowałam się zakończyć pracę copywritera i całkowicie poświęcić się pisaniu książek. Dzięki temu nie muszę już dzielić wolnego czasu między zlecenia a tworzenie powieści. Na 2020 rok razem z wydawcą zaplanowaliśmy cztery premiery, będą to zarówno współczesne powieści obyczajowe, jak i komedie, w tym komedia familijna, która pojawi się na święta. Pierwsza z tegorocznych powieści zatytułowana „Poranki na Miodowej 1” ukaże się już w marcu.
Jak zaczęła się pani przygoda z pisarstwem? Skąd wziął się pomysł na pierwszą książkę?
Tak naprawdę ta przygoda trwa od dzieciństwa z tym, że te pierwsze powieści powstawały nie w pliku, ale na niezapisanych stronach w zeszytach szkolnych, po zakończeniu roku szkolnego. Lubię pisać, zawsze sprawiało mi to ogromną przyjemność, dlatego w wolnym czasie tworzyłam różne historie. Czasem wysyłałam je na konkursy, czasami udostępniałam do czytania wyłącznie moim przyjaciółkom. Tak było z moją debiutancką powieścią „I że ci nie odpuszczę”. Zanim zdecydowałam się ją wysłać do wydawców, pisałam tę historię i w „kawałkach” wysyłałam koleżankom. Zostało mi to zresztą do dziś – mam dwie zaufane czytelniczki, które otrzymują tekst na bieżąco, jeszcze ciepły i często pomagają mi wyłapać nieścisłości.
W jaki sposób przygotowuje się pani do napisania książki? Czy wcześniej tworzy pani zarys bohaterów, sytuacji, czy pomysły przychodzą dopiero podczas pisania?
Z pisaniem różnie bywa: można mieć gotowy konspekt, zaplanować dla swoich bohaterów różne zdarzenia, a oni i tak wezmą we władanie całą opowieść i zmuszą pisarza do uległości. :D U mnie wygląda to tak: mam kalendarz, notesy. Gdy wpada mi do głowy jakaś fajna scena, dialog – biegnę je zapisać. Wokół takiej scenki często buduję historię, tworzę oś powieści, doklejam bohaterów, miejsca, zdarzenia. Wiele zależy od rodzaju powieści. Innego przygotowania wymaga napisanie powieści historycznej, innego – obyczajówka, kryminał czy komedia. Jedno jest pewne: muszę zobaczyć swojego bohatera oczyma wyobraźni. Potem, gdy piszę, on przed tymi oczami cały czas jest. Ma charakterystyczne gesty, powiedzonka, widzę, jak krzywi usta, jak zakłada za ucho kosmyk włosów. Musi być naturalny, prawdziwy jak człowiek, którego mogłabym spotkać na ulicy.
Czy zanim zacznie pani pisać przygotowuje pani w jakiś specjalny sposób swoje miejsce pracy? Na biurku musi znaleźć się ukochany kubek pełen aromatycznej kawy, w tle cichutko pobrzmiewa muzyka klasyczna, ptaki wesoło ćwierkają za uchylonym oknem… Jakie są pani zwyczaje, co jest konieczne, niezbędne do tego, aby mogła pani zasiąść za biurkiem i zacząć pisać?
Do pisania potrzebuję komputera, ciszy i kawy – to moje warunki pracy. Dlatego najlepiej pisze mi się o świcie, gdy cały dom – no może z wyjątkiem psa, który dopomina się o swoje – jest pogrążony we śnie. Pod ręką lubię też mieć moje notesy z notatkami, zapisanymi scenkami. Ale nie może ich być za dużo, bałagan mnie rozprasza :P
Kto zaraził panią miłością do książek? Czy literatura od zawsze była obecna w pani życiu? Jakie książki obecnie czytuje pani najchętniej?
W dzieciństwie towarzyszył mi widok czytających domowników, sama też dość szybko zapałałam miłością do książek. Chętnie odwiedzałam wiejską bibliotekę i przynosiłam stosy bajek i powieści. Czasami obkładałam się nimi i wmawiałam wszystkim, że czytam zadane lektury. Lekcje leżały, a ja czytałam. :P Teraz czytam mniej niż bym chciała, jednak pisanie pochłania naprawdę dużo czasu i ten rozkład wolnych chwil wygląda trochę inaczej. Czytuję najczęściej wieczorami, w łóżku, poza tym wszędzie, gdzie jadę/idę zabieram ze sobą książkę lub czytnik. Lubię kryminały, horrory, powieści obyczajowe i historyczne, a także reportaże i relacje z podróży. Lubię przeplatać sobie gatunki. Przedwczoraj skończyłam powieść Olgi Tokarczuk i od razu sięgnęłam po Mankella.
„Cztery płatki śniegu”, „Kalina w malinach”, „Kronika pechowych wypadków” – którą z tych serii pisało się pani najłatwiej, czy któraś z nich przysporzyła pani twórczych problemów, która jest pani ulubioną?
Każda z nich jest na swój sposób wyjątkowa, przy każdej śmiałam się w głos (tak, zdarza mi się śmiać z własnych żartów) i każda przyprawiła mnie o rwanie włosów z głowy. Największy sentyment mam jednak do Kroniki pechowych wypadków. Jej bohaterowie – Zojka, babunia, redaktor i Chochołek – mocno zapadli mi w serce.
Czytelniczki całym sercem pokochały świąteczny cykl o mieszkańcach pewnego bloku przy ulicy Weissa. Wiele z nich a może i wszystkie są bardzo zasmucone, że nie będzie czwartej, ostatniej części cyklu. Czy to ostateczna pani decyzja? Czy historia Zuzanny i Kajetana, mamy Kwiatek, pani Michalskiej, Anny, Waldemara oraz pozostałych bohaterów definitywnie zakończyła się, wypaliła, uległa naturalnemu wyczerpaniu?
Kiedy zaczynałam pisać „Cztery płatki śniegu”, nawet nie śniłam, że ta historia tak czytelnikom przypadnie do gustu. Wtedy nie myślałam o kontynuacji, dopiero pozytywny odzew czytających, a także bardzo przychylne recenzje uświadomiły mi, że stworzyłam coś wyjątkowego, co warto pociągnąć dalej. I w ten sposób powstała „śniegowa trylogia”, która przez ostatnie lata w okresie okołoświątecznym dostarczała uśmiechu i wzruszeń. Nie da się jednak ciągnąć tej historii w nieskończoność, byłoby to sztuczne i na siłę. Niewykluczone, że kiedyś, w jakiejś powieści, na króciutką chwilę zagości któryś z bohaterów tej serii. Lubię w ten sposób „eksportować” stworzone przez siebie postaci, ponieważ sama – czytając powieści Stephena Kinga czy Fannie Flagg – uwielbiam odnajdywać podobne nawiązania do osób, zdarzeń lub miejsc. Czuję się wtedy, jakbym spotkała dawno niewidzianych przyjaciół. Co do serii świątecznej… Myślę, że „Cztery płatki śniegu”, „Anioł na śniegu” oraz „Choinka cała w śniegu” dobrze wypełniły swoje zadanie, świadczą o tym wiadomości, która co roku dostaję od czytelników, którzy właśnie zakończyli spotkanie z bohaterami tej trylogii. Bawią, wzruszają, przypominają, co jest ważne w tym magicznym czasie. A ja? Ja mam już w głowie nową świąteczną opowieść, na chwilę obecną nie traktuję jej w charakterze początku serii, ale jak niezależną historię. Powoli dojrzewa w mojej głowie i przybiera ciepły, wzruszający kształt. Mam nadzieję, że „napisze się” piękna i że również pokochają ją tysiące czytelników.
W dzisiejszym świecie wszystko podlega ocenie. Jakie uczucia towarzyszą pani podczas czytania pozytywnych jak i negatywnych opinii o swoich książkach?
Przyznaję, że bardzo przeżywam wszelkie recenzje i podchodzę do nich bardzo emocjonalnie. Te pozytywne napawają mnie ogromną dumą i radością, negatywne… no, cóż, chyba nie będzie zaskoczeniem, jeśli napiszę, że przejmują mnie smutkiem. Jeśli ktoś napisze: nie podobało mi się – bez podania argumentów, towarzyszy mi ukłucie żalu. Ale jeżeli te argumenty się pojawiają: zdarza mi się analizować tekst i później pilnować przy pisaniu czy redakcji :D
Jakie ma pani hobby, co lubi pani robić w wolnym czasie, czy w pani życiu jest miejsce na takie wyjątkowe chwile tylko dla siebie, czy jednak pisanie, dom, rodzina wypełniają przestrzeń wokół pani całkowicie?
Rzeczywiście, tego czasu tylko dla siebie jest ostatnio jakby mniej. Zdarzają się jednak takie chwile, gdy Milenka jest w szkole, napisałam już, co miałam napisać, dom nie pokrywa się pierzyną kurzu i wtedy mogę położyć się na kanapie, obowiązkowo z psem u boku, poczytać albo oglądać seriale. Rodzinnie lubimy spacerować, latem często włóczymy się po okolicznych lasach. Nie narzekam na nudę, potrafię sobie znaleźć ciekawe zajęcie.
Kino, teatr czy filharmonia? Która z wymienionych rozrywek kulturalnych jest najbliższa pani sercu?
Zdecydowanie kino, ale i tak rzadziej, niż bym chciała. Nie przepadam za wielkimi salami w multikinach, zdecydowanie bardziej przemawia do mnie wystrój i klimat Kina Pod Baranami w Krakowie. A i tak kino najczęściej mam w wydaniu domowym, na dodatek familijnym :)
Co wywołuje uśmiech na pani twarzy, co panią bawi a co przeraża?
Jestem z natury osobą pogodną, więc często się uśmiecham. Uśmiech na mojej twarzy wywołuje rozmowa z córką, czas spędzany z bliskimi, pogodny letni poranek i sukienka w kwiatki, mogłabym tak pewnie wyliczać bez końca. Paradoksalnie prawie wcale nie czytam i nie oglądam komedii. Wolę mocniejsze książki i filmy. Przeraża mnie ludzkie okrucieństwo, zło w czystej postaci. To, że ktoś krzywdzi i wykorzystuje najsłabszych: dzieci, zwierzęta, niepełnosprawnych. Wzbudza to we mnie wielki gniew i poczucie niesprawiedliwości.
Joanna to kobieta bardzo rodzinna, energiczna, niezależna i ceniąca sobie własną indywidualność. Na każdy temat ma własne zdanie i najczęściej zaciekle go broni. Jest inteligentna, zna swoje mocne i słabe strony, szybko się uczy, jest odważna i waleczna. Wierzy w siebie i w to, że sprzyja jej los. Wytrwale walczy o swoje marzenia, a ewentualne potknięcia wykorzystuje jako naukę na przyszłość. Asia uzewnętrznia swoje emocje, zawsze widać więc po niej, że coś ją martwi czy złości. Zdecydowanie lepiej mieć w niej przyjaciela niż wroga, ponieważ jeśli ktoś skrzywdzi ją lub jej najbliższych, potrafi być mściwa i mocno nieprzyjemna. To tradycjonalistka, nie ulegająca presji otoczenia, nie zmieniająca swoich poglądów i nie goniąca ślepo za modą. Czy taka właśnie pani jest, czy może zupełnie inaczej może pani siebie opisać?
Hahaha, wypisz wymaluj. No, może wprowadziłabym drobne modyfikacje, ale rzeczywiście: ten opis do mnie pasuje. Dawno, dawno temu, gdy młode dinozaury biegały za piłką z kamienia, wybierając dla mnie imię, mama podobno powiedziała: Aśki radzą sobie w życiu. I dlatego zostałam Aśką.
Bardzo dziękuję za rozmowę i poświęcony czas.
Rozmawiała Justyna Kubinska. Materiał chroniony prawami autorskimi. Zdjęcia: Agnieszka Ożga-Woźnica
Niestety nie znam twórczości Pani Joanny. Szacunek kieruje w stronę zadanych pytań do autorki Justyno. Pani Joanno czasem ocena negatywna wypływa z tego, że nie każdy posiada umiejętność pisania o tym otwarcie. Myślę, że wywiad ten przyczynił się, abym zapoznała Pani twórczość.:)
Na razie czytałam tylko jedną książkę Pani Joanny, ale bardzo mnie korci seria świąteczna, z pewnością po nią sięgnę. Autorka robi szalenie sympatyczne wrażenie w tym wywiadzie, tym chętniej poznam bliżej jej twórczość. :)
Ja w te święta przeczytałam całą trylogię i bardzo mi się podobała. Nie jest to seria, która powala, ale czytało mi się bardzo przyjemnie i skutecznie się przy niej zrelaksowałam. Nie powinnaś też narzekać na nadmiar lukru, bo autorka dawkowała go z umiarem.