Bianka Kunicka-Chudzikowska to kobieta, której nie jest straszna żadna nowa branża, czy umiejętność. Zawodowo zajmuje się prawem, chociaż specjalizuje się w kulturoznawstwie. Z kolei poetką i pisarką jest przede wszystkim z zamiłowania. Sama o sobie mówi, że jest „Kobietą z krwi i kości, Młodą i starą. Białą i Czarną. Dobrą i Złą. Zwykłą i Niezwykłą. Kochającą i nienawidzącą”. Dziś odpowie na kilka naszych pytań!
Na swojej stronie pisze Pani o sobie – „Plastyk, kulturoznawca ze specjalnością historia sztuki. Zawodowo jednak od lat działająca w branży prawnej i konsultingowej. Z zamiłowania poetka i pisarka”. Jakie umiejętności czy doświadczenia zawodowe przenosi Pani na grunt pisarski?
Mogłabym w zasadzie odpowiedzieć „jednym słowem” – każde z nich. Pominąwszy fakt, że faktycznie czasami wplątuję je w fabułę to, przede wszystkim, doświadczenie na różnych polach daje mi szerszą perspektywę spojrzenia na świat oraz dodatkową pulę słów skojarzonych z daną działalnością. Niejednokrotnie w swoich tekstach wykorzystywałam terminologię związanych z historią sztuki, malarstwem, czy pisaniem ikon, pomogło mi też znawstwo elementów historii sztuki, filozofii czy teatrologii. Nie wykluczam również napisania książki nawiązującej właśnie do działalności prawniczej, być może w kontekście psychologicznym i etycznym. Obecnie piszę książkę, której akcja toczy się na Litwie w okolicach Nowogródka, w XVII wieku, gdzie wierzenia ludowe, zabobony, kabała i wiara w magię były nieodłącznym elementem codzienności. Na stosunkowo niewielkim obszarze żyli tam Polacy, Litwini, Żydzi, Kozacy, Ormianie, a wszyscy wyznający odmienną religię i zakorzenieni w zupełnie różnych płaszczyznach kulturowych. Reasumując, dużo łatwiej jest pisać o czymś, czego się osobiście doświadczyło lub dobrze zna.
Pani powieści zbierają świetne recenzje wśród czytelników. Również u nas w serwisie obydwie Pani powieści są świetnie oceniane. Jakie to uczucie, być tak ciepło przyjętym przez czytelników? Czy spodziewała się Pani takiego odbioru?
Czy spodziewałam się? Nie, na pewno nie, bo zupełnie nie wiedziałam czego się mogę spodziewać. Zdawałam sobie sprawę, że mam łatwość pisania, bo odkąd pamiętam, właśnie słowo było moim medium. Miałam w sobie także przekonanie, że mam coś do powiedzenia. Te czynniki spowodowały, iż odważyłam się spróbować. Na pewno każdy piszący, gdzieś w głębi duszy, wierzy, że to, co robi będzie docenione. Pisanie, bez względu na to czy prozy, czy poezji to swoisty ekshibicjonizm. Decydując się na to musi liczyć się z tym, że będzie wystawiony na cudze, nazwijmy to, spojrzenia, a tym samym opinie i to oczywiste, ze liczy na pozytywne. Jeśli ktoś twierdzi inaczej to jest to hipokrytą. Już dziś, gdy złapałam grunt pod nogami, przyznaję, że to niezwykłe, otrzymywać takie ilości pochlebnych i motywujących słów, gdyż jest to dowodem, że podjęłam dobrą decyzję i daje mi poczucie, że jestem w odpowiednim miejscu.
Skupmy się na chwilę na ostatniej premierze, czyli książce „Na wieki wieków Pani Amen”. Książka nie jest „typową”, lekką opowieścią o szukaniu swojego ja. Porusza wiele trudnych tematów, pokazuje na co mamy w życiu tak naprawdę wpływ. Skąd się wziął i jak rozwijał pomysł na tę książkę?
Pomysłów mam zawsze dużo i chyba nie umiem odpowiedzieć skąd przychodzą. Najczęściej jednak poza ogólnym wyobrażeniem o czym ma być powieść, nie mam doprecyzowanego niczego więcej. Fabuła sukcesywnie tworzy się w trakcie pisania. W wypadku przedmiotowej powieści, początkowo, bohaterem miał być mężczyzna, który nie potrafi kochać, ale już po kilku akapitach doszłam do wniosku, że już sam fakt nieumiejętności kochania jest na tyle trudny, że odnalezienie się jeszcze dodatkowo w męskiej ekspresji i sposobie postrzegania świata, może być dla mnie nie do udźwignięcia. Stąd bohaterką jest Małgorzata, która zmaga się z tą, swoistą dysfunkcją i poszukuje odpowiedzi co jest jej powodem, pokonując wiele, często traumatycznych przeszkód. Jeśli chodzi o rozwinięcie fabuły to działo się to w trakcie pisania, a później poszukując dodatkowych materiałów, chłonęłam kolejne informacje, które wydawały mi się na tyle interesujące, że chciałam się nimi podzielić z potencjalnym czytelnikiem i wplatałam je w treść.
W jaki sposób udało się Pani stworzyć tak realnych bohaterów? Czy w Pani otoczeniu są osoby, które były ich pierwowzorami? Inspiracją?
Wprawdzie nie ma pierwowzorów bohaterów powieści, ale jestem niezłym obserwatorem i widzę, jak bardzo świat zmierza do skrajnej racjonalizacji i pragmatyzmu. Ludzie coraz rzadziej ulegają emocjom, rzadziej o nich mówią, ale za to, wokół nas, możemy spotkać coraz więcej osób dotkniętych narcyzmem czy socjopatią. Oczywiście są to zupełnie odmienne cechy osobowościowe, ale wszystkie z nich charakteryzują się mniejsza wrażliwością emocjonalną. Być może to kolejny stopień ewolucji, ten maksymalny racjonalizm. Kto wie?
W książce przywołuje Pani postać św. Małgorzaty Antiocheńskiej. Proszę nam przybliżyć tę postać. Skąd wybór akurat tej postaci?
Św. Małgorzata Antiocheńska to jedna z legendarnych świętych niewiast, męczenniczka, jedna z Czternastu Świętych Wspomożycieli, którzy chronili przed wszelkimi możliwymi schorzeniami oraz pośredniczyli w modlitwach do Boga. Urodziła się w Antiochii Pizydyjskiej, to obecny teren Turcji, na przełomie III/IV wieku, za panowania cesarza Dioklecjana. Małgorzata, córka pogańskiego kapłana, po przyjęciu chrztu, przeciwstawiła się ojcu i nie zgodziła się wyjść za mąż za poganina. Została za to okrutnie torturowana i wtrącona do więzienia. Rzekomo tam, pod postacią smoka, ukazał jej się diabeł, którego pokonała znakiem krzyża. Jest to postać na tyle ciekawa i niebanalna, że uznałam, iż warto ją zamieścić w książce. Nie jest wprawdzie jedną z głównych bohaterów, ale odgrywa dość istotną rolę. Jako ciekawostkę dodam, że zanim zabrałam się za pisanie mojej powieści, nie wiedziałam o istnieniu Czternastu Świętych Wspomożycieli. To piękne, że pisząc powieść, zawsze uczę się nowych rzeczy. Niekiedy muszę się bardzo stopować, aby nie zatracić się w poszukiwaniu kolejnych informacji, bo to samonapędzająca się machina, z której trudno się wydostać.
Na Pani stronie znalazłam zdanie – „Sukcesywnie zdobywam kolejne etapy w obu moich światach tym realnym oraz wirtualnym.” Jakie etapy są teraz przed Panią? Może ma już Pani pomysł na kolejną powieść?
Tak, oczywiście. Nie tylko, że mam pomysł, ale poza regularnie publikowanymi wierszami, których na pewno jest już sporo ponad pół tysiąca, piszę kolejną powieść „Bagno”. Jak wspomniałam w odpowiedzi na pierwsze pytanie jest to powieść historyzująca, co w mojej nomenklaturze znaczy, że nie koloryzuję faktów i staram się, aby książka w tej kwestii była jak najbardziej rzetelna. Stąd wynika długie pisanie przeze mnie powieści, a dodam, że ta pisana obecnie jest w tej kwestii szczególnie trudna, bo poznaję zwyczaje, okoliczności historyczne, architekturę, wierzenia i wiele innych elementów, które muszą być zgodne z prawdą i jednocześnie tworzyć wiarygodną ramę dla fikcyjnej opowieści. Zdradzę tylko, że główną bohaterką jest kobieta, która pokonując bariery pochodzenia, w tym wiary, zwyczajów, nakazów i zakazów, dostrzega ile ograniczeń tkwi w nas samych, a nie jest wynikiem jakiegoś odgórnego fatum. W powieści staram się odpowiedzieć na wiele egzystencjalnych pytań, w tym na pytanie, czym jest szczęście i czy ono w ogóle istnieje.