Ilu pisarzy, tyle różnych historii oraz ciekawostek związanych z ich życiem oraz twórczością. Zapewne każdy z nas ma świadomość tego, że wielkie umysły znajdywały niekiedy natchnienie w używkach lub uciekały w nie w razie natłoku myśli, spraw i obowiązków. Albo po prostu to było ich uzależnienie. Ale skąd w ogóle o tym wiadomo? I czy faktycznie ogromny talent ma z tym związek? Poza tym używki to jedynie ułamek tego, z czym zmagali się wielcy twórcy. Dodatkowo mieli swoje przywary, chimery, ekstrawagancje. Byli oni przecież ludźmi takimi, jakimi jesteśmy my sami – z krwi i kości.
Przygotowałam dla Was kilka ciekawostek o różnych autorach. Będą to wyrywki z ich codzienności, nawyki, które wywoływały u nich natchnienie, a także drobne dziwactwa im towarzyszące. Niech nie zmyli Was wizja pisarzy jako nudziarzy. Fanaberie i obsesje, z którymi się borykali, dalekie są od nieciekawego życia spędzonego z piórem w dłoni czy nad maszyną do pisania. W 1996 roku Royal Society of Psychiatrists przeanalizowało życie, a także przyczyny śmierci około 300 pisarzy i malarzy. Okazało się, że skłonność do używek (głównie alkoholu) w tej grupie była prawie dwukrotnie większa niż wśród przeciętnych jednostek. Często sięganie po używki łączono z potrzebą pobudzenia kreatywności, ale nie należy zapominać także, że wiele wielkich dzieł powstało w efekcie leczenia chorób psychicznych i różnych zaburzeń świadomości pisarzy.
Nie wierzycie?
Edgar Allan Poe zażywał lit, by załagodzić objawy zaburzeń afektywnych dwubiegunowych. I tak powstał „Kruk”.
Karol Dickens był zafascynowany ciałami martwych ludzi do tego stopnia, że w Paryżu większość swego czasu spędził w kostnicy. Ponadto pisarz miał obsesję na punkcie siostry swojej żony. Gdy ta zmarła w wielu piętnastu lat w wyniku nieszczęśliwego wypadku, Dickens szalał z rozpaczy. Wszystkie rzeczy Mary schował w szafie, a sam do końca życia nosił jej pierścionek i obcięty pukiel włosów. Dopowiedzieć tylko należy, że mimo fascynacji szwagierką, autor „Opowieści wigilijnej” miał ze swoją żoną Catherine dziewięcioro dzieci.
Soren Kierkegaard pracował na stojąco. Tuż po spacerze, gdy głowę miał przepełnioną nowymi pomysłami, wracał do domu i natychmiast zabierał się za pisanie. Tworzył tak, jak wrócił – często w kapeluszu, z laską lub parasolem w ręku.
Na stojąco tworzył także Ernest Hemingway. Wstawał on o świcie i od razu zaczynał pisanie – najpierw ołówkiem na papierze, który leżał ukośnie ułożony na blacie, by potem wszystko przepisać (nawet kilkanaście razy) na maszynie. Ponadto zdobywca Nagrody Nobla był fanatykiem trunków alkoholowych. Spędzał dużo czasu w barach, gdzie pewnego razu wychodząc z knajpy wpadł na pewien pomysł. Postanowił do niej wrócić i wyniósł z niej pisuar. Swoje zachowanie tłumaczył faktem, że wysikał w niego spore sumy pieniędzy, dlatego miał prawo go zabrać.
Wolter zaś pracował 18-20 godzin dziennie! Dodać jedynie należy, że pracę tę wykonywał z łóżka. Sam nie spisywał swoich tekstów – leżąc, dyktował je jednemu ze swoich sekretarzy, odżywiając się przy tym kawą i czekoladą. W ramach przerwy i rekreacji wybierał się na sprawdzenie swojego majątku, by potem znów wrócić do łóżka. A, pomyłka – do pracy!
Oscar Wilde słynął ze swoich ekscentrycznych zachowań. Po Londynie spacerował w krótkich spodenkach i kożuchu, niosąc w dłoni kwiatek, będący dopełnieniem całej stylizacji. Ponadto pisarz ten przechadzał się po dziedzińcu Oksfordu z homarem na smyczy.
Oxford Street w 1875. Źródło: Wikipedia.
Marcel Proust zdecydowanie nie tracił czasu, gdy miał pracować. Spał za dnia, tworzył w nocy. Pisał w sypialni wyłożonej korkiem, w paryskim apartamencie, całkowicie izolując się od towarzystwa i wychodząc tylko po to, by zgromadzić niezbędne do powstania powieści fakty. Przesłania podawały, że przez wiele lat żywił się jedynie dwoma rogalikami i dwiema kawami dziennie, jednak z czasem wyszło na jaw jego podjadanie.
Stephen King perfekcyjne rzemiosło w dziedzinie horroru osiągnął ciężką, niemalże nieprzerwaną pracą. Gdy po zabiegu wazektomii miał odpoczywać, chęć tworzenia wzięła górę. Jego żona znalazła go w gabinecie w kałuży krwi. Do szpitala pozwolił zawieźć się dopiero wtedy, gdy dokończył rozdział kolejnej powieści.
Marek Hłasko był hipochondrykiem i lekomanem. Pewnego razu, gdy nie udało mu się zdobyć leków od przyjaciół, wszedł do apteki i udawał zawał serca.
Hans Christian Andersen panicznie bał się wielu rzeczy, w tym na przykład pożaru. Dlatego też zawsze nosił przy sobie linę, która miałaby mu pomóc w razie potrzeby wydostania się z opresji. Ponadto odczuwał ogromny lęk przed ciemnością, cmentarzem i obawiał się pochowania żywcem. Codziennie pilnował, by nie doszło do tego ostatniego. Gdy kładł się spać, miał zawsze przy swoim łóżku karteczkę z dopiskiem: „Ja tylko wyglądam jak umarły”. Podobnym lękiem napawała go wieprzowina, podróż statkiem i spóźnienie się na pociąg – potrafił czekać na peronie kilka godzin przed odjazdem, by nie dopuścić do przegapienia wyznaczonej godziny podróży.
Pożar Izby Lordów i Izby Gmin w 1834, William Turner. Źródło: Wikipedia.
Julian Tuwim zaś cierpiał na agorafobię, czyli strach przed otwartą przestrzenią. Lęk ten ogromnie utrudniał mu funkcjonowanie – pisarz obawiał się nawet przechodzenia na drugą stronę ulicy.
David Herbert Lawrence w celu pobudzenia umysłu i kreatywności do dalszego pisania wchodził na drzewa. Dzięki temu zyskiwał wenę i mógł tworzyć dalej. Dodać jedynie należy, że czynność wspinaczki wykonywał całkiem nago.
Thomas Wolfe znalazł inny sposób na pobudzenie kreatywności – po prostu się onanizował.
Gertrude Stein czerpała natchnienie patrząc na skały i krowy. Często wsiadała w samochód i jechała w góry, by tam rozłożyć składane krzesło, usiąść na nim i ołówkiem w notesie zapisywać kolejne stronice. Oczywiście nie była wtedy sama – jej towarzyszka, Pani Toklas, pilnowała, by obiekt natchnienia nie odszedł za daleko, więc przesuwała krowę w pole widzenia pisarki. Jeśli dana krowa nie wzbudziła odpowiedniego uniesienia pisarskiego, podróż odbywała się dalej. Podobno Gertrude Stein przy jednej krowie potrafiła pisać aż 15 minut!
Jane Austen ukrywała, że pisze. Jak powszechnie wiadomo, ówcześnie zawód pisarki nie był postrzegany jako godny damy. Dlatego Austen pisała w salonie na serwetkach lub niewielkich karteczkach. Dopilnowała też, by drzwi do salonu nie zostały nigdy naprawione – stanowiły one skuteczny alarm, w razie gdyby ktoś się zbliżał.
Virginia Woolf uwielbiała fiolet i to właśnie takiego atramentu użyła, gdy pisała na stojąco „Panią Dalloway”.
Enid Blyton, znana jako Mary Pollock, która tworzyła głównie literaturę dziecięcą, sama dzieci nie lubiła. Gdy w sąsiedztwie dzieci hałasowały, wpadała w szał. To szczególnie zaskakujące, zwłaszcza, że przez wiele lat była nauczycielką.
Zapewne takich ciekawostek w życiu wielu pisarzy znalazłoby się jeszcze sporo, dlatego też wierzę, że podzielicie się nimi w komentarzach pod tym tekstem.
Jeszcze coś o dziwactwach Winstona Churchilla, wszak jest laureatem literackiego Nobla. Churchill zwykł swoje przemówienia dyktować sekretarzowi przez drzwi, samemu leżąc w wannie z gorącą wodą i paląc cygaro. Cóż lord, to lord :)
Interesujący artykuł. Najbardziej barwną postacią u nas był Stanisław Ignacy Witkiewicz "Witkacy". Lubił się bawić szokując innych. Malowane portrety jak i utwory dokładnie opisywał pod wpływem jakich używek je tworzył. Jego rodzicami chrzestnymi była Helena Modrzejewska i Sabała, a to zobowiązuje. Nie jest to co prawda pisarz, ale matematyk, Stefan Banach. Najczęściej wyobrażamy sobie matematyka pracującego w ciszy gabinetu. Banach najczęściej pracował, budował teorie i rozwiązywał problemy w lokalach z wyszynkiem.
Oj artykuł przyznam, że interesująco został napisany. Nie znałam do tej pory tych dziwactw, ale one nie przeszkadzają mi w poznawaniu twórczości tychże pisarzy.
Anthony Trollope pisał codziennie przed pracą, ( pracowała na poczcie jako urzędnik pocztowy) zawsze od 5:30 do czasu, aż podawano śniadanie. Codziennie kazał się budzić swojemu szambelanowi i płacił mu za to 5 funtów. Trwało to 30 lat. Haruki Murakami pisze podobno od 4 rano i robi to przez 5-6 godzin.