Reread po mniej więcej dwudziestu latach, jestem zaskoczony jak niewiele z niej pamiętałem - pojedyncze sceny, kilka ciętych ripost, niewiele ponad to. I w sumie dobrze, bo pochłonąłem "Krew elfów" właściwie w dwa wieczory, wciągnąłem się jak za dawnych lat, kiepska pamięć okazała się błogosławieństwem! (ale i tak wolę Trylogię husycką :))...