„Miłość to kwintesencja życia” – wywiad z Katarzyną Redmerską

Autor: kazal_ka ·7 minut
2021-07-15 3 komentarze 11 Polubień
„Miłość to kwintesencja życia” – wywiad z Katarzyną Redmerską

Katarzyna Redmerska, dziennikarka prawno-medyczna z powodzeniem pisząca powieści obyczajowe. Na pomysł debiutanckiej powieści „Sekret sprzed lat” wpadła w trakcie uzupełniania drzewa genealogicznego rodziny, a potem już nie potrafiła przestać pisać. „Pisanie to niesamowita przygoda, z każdą kolejną książką inna, ale równie fascynująca” – wyznaje szczerze autorka. Powieści Redmerskiej charakteryzuje bogaty język, barwność opisów, bezbłędnie odmalowane ludzkie charaktery, wciągająca intryga i oczywiście najważniejsze – miłość.


Dlaczego postanowiła pani pisać książki o miłości, a nie przykładowo kryminały?

Bo miłość jest zdecydowanie bardziej pociągająca od zbrodni (śmiech). Mówiąc poważnie, pisanie o uczuciach ma w sobie coś z magii. Ktoś kiedyś powiedział, że miłość to kwintesencja życia, nie sposób się z tym nie zgodzić. Cudownie jest móc pisać o miłości.

Panuje opinia, że książki romantyczne to literatura drugiej kategorii.

Nie podoba mi się to określenie, ma w sobie coś poniżającego. Uważam, ze książki romantyczne są pełnowartościową literaturą, nie różniącą się pod tym względem od innych gatunków literackich. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że są bogatsze, bo mówią o sercu i uczuciach, czyli tym co nas kształtuje.

Czytelniczki mówią, że pani książki są pełne dobrych myśli.

Przyznam, że niezmiernie cieszy mnie to określenie. Rozpoczynając swoją przygodę z pisaniem, chciałam, by moje książki były swoistego rodzaju odskocznią od codzienności. Dawały relaks, ale i niosły nadzieję, że każdego z nas może spotkać miłość. Słysząc opinię, że są „pełne dobrych myśli”, wiem, że mi się to udało.

Co głównie chce Pani przekazać czytelniczkom poprzez swoje powieści?

Na pewno chcę zawrzeć w nich to, że nigdy nie należy rezygnować z wiary, że prawdziwa miłość istnieje. Nie należy rezygnować z marzeń, nawet, gdy wydają się nierealne do spełnienia. Poprzez przedstawiony wachlarz ludzkich charakterów pokazuję, że bywamy różni, ale to, co nas łączy, to uczucia.

To, co przede wszystkim charakteryzuje pani książki, to bezbłędnie odmalowane ludzkie charaktery. Skąd taka umiejętność wnikania w ludzką psychikę?

Myślę, że na mój zmysł obserwatorski wpłynęły lata pracy dziennikarskiej, to one nauczyły mnie patrzeć na drugiego człowieka i wyłapywać nawet najmniejsze niuanse jego osobowości. Teraz przy pisaniu książek mogę z tego doświadczenia czerpać.

W każdej pani książce jest tajemnica sprzed lat.

Rozwikływanie zagadek z przeszłości jest niezwykle intrygujące, zwłaszcza, gdy dotyczą one sekretów rodzinnych, jak ma to miejsce w moich książkach. Sekrety wnoszą w życie sporo zamętu, zmuszają do refleksji, czasem także stawiają nas przed trudnymi wyborami – nie ma nic lepszego do zbudowania wciągającej fabuły.

Ile w bohaterkach pani powieści jest z pani?

Przyznaję, że sporo (śmiech). Tworząc postać bohaterki staram się „wyłączać” moje ja, ale nie da się tego zrobić tak do końca. Z drugiej strony, myślę, że właśnie poprzez ten wpleciony pierwiastek mojej osobowości, moje bohaterki są prawdziwe.


Czym jest dla pani pisanie książek?

Pisanie to niesamowita przygoda, z każdą kolejną książką inna, ale równie fascynująca. Pisząc zatracam się w biegu wydarzeń. Przeżywam z moimi bohaterami ich przygody, doświadczam ich emocji, wchodzę w ich świat, ich radości, smutki. Sympatyzuję z nimi, ale potrafię się także na nich pogniewać.

Ktoś, kto tak plastycznie pisze o uczuciach, musi być romantykiem?

Nic bardziej mylnego (śmiech). Jestem choleryczką, która lubi czasem tupnąć nogą, by po chwili – i owszem – zawstydzić się swojego zachowania. Taką choleryczką na pół gwizdka (śmiech).

Zatem jaka jest Katarzyna Redmerska?

Najbliżsi mówią o mnie, że jestem mieszanką wybuchową – połączeniem romantyczki i choleryczki, i to jest chyba najtrafniejsze określenie (śmiech).

Skąd czerpie pani pomysły, inspiracje? Czy opiera się pani na zasłyszanych wydarzeniach, które dają początek stworzeniu własnej historii, czy jest to raczej nagłe olśnienie?

I jedno i drugie. Mój umysł niczym gąbka chłonie otaczający go świat. Rejestruje różne zdarzenia i zapamiętuje je, by w odpowiednim czasie, pod wpływem impulsu i nader rozwiniętej wyobraźni, rozpocząć tworzenie historii.

Czy siadając do pisania ma pani w głowie 100 proc. historii?

Nie, jest to może 70 proc. Rozpoczynając książkę mam jednak zawsze określony początek, środek i koniec. To taki mój wentyl bezpieczeństwa. Wiem, na czym stoję i nie martwię się, że nagle w środku pisania zabraknie mi pomysłu na ciąg dalszy.

Jak udaje się pani łączyć pisanie książek z pracą dziennikarską?

Nie jest łatwo, przyznaję. Sukces tkwi w organizacji pracy – wiem ile czasu mogę poświęcić na pisanie książki, a ile na przygotowanie artykułu i staram się tego czasu po prostu trzymać. Owszem, nie zawsze się to udaje (śmiech).

Debiutancką powieść „Sekret sprzed lat”, opowiadającą o losach rodziny szlacheckiej, oparła pani częściowo na historii swojej rodziny?

Wprawdzie na pomysł fabuły wpadłam w trakcie uzupełniania drzewa genealogicznego rodziny, konkretnie jej odnogi zamieszkującej rubieże wschodnie, to wątków stricte rodzinnych jest w książce niewiele. W większości to fikcja literacka.


Co zatem nie jest fikcją w „Sekrecie sprzed lat”?

Szczegóły zaczerpnięte z historii mojej rodziny, jakie włączyłam do powieści to m.in. dwór, herb, a także poruszany w fabule temat istnienia na Lubelszczyźnie w XIX w. kolonii niemieckich – przodkowie mojego pradziadka byli niemieckimi osadnikami, którzy w XIX w. zasiedlili jedną z takich kolonii.

W swoich książkach lubi pani umieszczać część fabuły na ziemi kłodzkiej. Czy kryje się pod tym jakiś konkretny powód?

Urodziłam się na ziemi kłodzkiej i mam sentyment do tego miejsca. To przepiękna kraina, nazywana przez byłych mieszkańców (Niemców - przyp. red.) Zakątkiem Pana Boga. Bogata w wioski usytuowane w malowniczym krajobrazie. Uważam, że opisywanie tych miejsc wzbogaca moje książki. Co zresztą słyszę od czytelniczek, z których wiele dopiero poprzez lekturę, dowiaduje się o istnieniu tychże miejsc.

W „Porze burzy”, najnowszej swojej powieści, porusza pani temat II wojny światowej. Książka wciąga od samego początku. Proszę o niej coś więcej opowiedzieć.

W książce opisuję historię Grety Bernstem-Różańskiej, Niemki, którą los rzucił w czasie okupacji na ziemię kłodzką do wsi Lesica (niem. Freiwalde). W czasie wojny była uczuciowo związana z kapitanem Friedrichem von Welfow, który zginął w tajemniczych okolicznościach. Kobieta ubolewa, że nie udało się jej rozwikłać prawdziwej przyczyny śmierci ukochanego. U schyłku życia zwraca się z prośbą do wnuka, by on spróbował odkryć to, co jej się nie udało. Mężczyzna na swojej drodze spotyka pisarkę Karolinę Rokoszy, którą prosi o pomoc w rozwikłaniu zagadki i tak się zaczyna historia. To opowieść o dwóch miłościach: z lat wojennych i współczesnej – głównych bohaterów: Karoliny i Marcina.

Dlaczego wybrała pani akurat taki temat?

Przyznam, że ta historia dojrzewała we mnie od dłuższego czasu. Urodziłam się i wychowałam na ziemiach odzyskanych. Wielu Niemców pozostało tutaj po wojnie, pożenili się, założyli rodziny. Nie każdy z nich był autochtonem, sporo osób przyjechało na ziemię kłodzką, by przeczekać niepewny czas wojny. Wiele razy zastanawiałam się, co kryje przeszłość tych osób i tak wyklarowała się w mojej wyobraźni postać Grety Bernstem, która po wojnie wyszła za mąż za polskiego oficera i pozostała na tych ziemiach.

W „Porze burzy” ukazała pani niemiecko-polskie relacje i losy przesiedleńców. To wciąż bardzo delikatny temat.

Myślę, że na zawsze pozostanie delikatnym tematem. Jednakże obecnie, tyle lat od zakończenia II wojny światowej, zarówno Niemcy, jak i Polacy, patrzą na pewne sprawy już nie tak emocjonalnie. Upływający czas pozwolił, by ból, złość i żal zelżały. Nie można zapominać o okrucieństwie II wojny, ale trzeba umieć też wybaczyć. Wojna wyzwala w ludziach różne instynkty, nie tylko samo zło i należy o tym pamiętać. Jak i o tym, że wojna to tragedie zwykłych ludzi - tych po jednej i drugiej stronie zbrojnego konfliktu.

Gdyby mogła pani spotkać swojego ulubionego autora, kto to by był? I o co, by chciała go pani zapytać?

Niewątpliwie byłaby to Jane Austen, a zapytałabym o bohatera „Dumy i uprzedzenia” – Pana Darcy’ego. Postać ta istniała naprawdę, pierwowzorem był mąż przyjaciółki Jane Austen. Ciekawi mnie czy Austen opisując postać Darcy’ego ubarwiła ją, czy jedynie wykorzystała cechy i manieryzmy pierwowzoru. Myśl, że mógł w rzeczywistości istnieć taki mężczyzna, powoduje szybsze bicie serca (śmiech).

Jak już jesteśmy przy temacie mężczyzn. Bohaterowie pani powieści to mężczyźni silni, ale jednocześnie niebojący się okazywać swoich uczuć. Ryzykowna mieszanka cech, gdy się patrzy na współczesny wzór mężczyzny – samca alfa.

Można być silnym i uczuciowym, i wciąż pozostawać mężczyzną. To, że mężczyzna nie wstydzi się wzruszyć oglądając romantyczny film, czy też przyznać do swoich słabości – nie dyskwalifikuje go jako prawdziwego mężczyzny, a jedynie podnosi jego wartość. Z radością zauważam, że kreowany do niedawna obraz mężczyzny drapieżcy, polującego na kobietę zostaje wypierany przez mężczyznę otwartego na potrzeby kobiety.

Jakie są pani pisarskie plany? Powstaje kolejna książka? Jeśli tak, to czy może nam Pani trochę zdradzić na jej temat?

Pracuję nad kolejną książką. Tym razem zabiorę czytelniczki w świat arystokratycznych intryg. Pokażę, że nie tak prosto jest być błękitnokrwistym i nie tak prosto jest się zakochać. Książka będzie miała w sobie dużą dawkę humoru. W obecnych czasach śmiech jest nam potrzebny.

Zapowiada się interesująco.

Obiecuję, że taka też będzie powieść.

Dziękuję za rozmowę.
× 11 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@jatymyoni
@jatymyoni · ponad 3 lata temu
"Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że są bogatsze, bo mówią o sercu i uczuciach," - pokusiłabym się o stwierdzenie, że cała literatura światowa pisze i "sercu i uczuciach", wszystko zależy od poziomu tych książek.
× 6
@reniarenia
@reniarenia · ponad 3 lata temu
Ten wątek z II wojną mnie zaintrygował. Lubię takie historie.
× 1
MA
@linka5 · ponad 3 lata temu
Dziękuję za artykuł. Zachęcił mnie do przeczytania wspomnianych książek.