"Nie chcemy ideałów, chcemy prawdy o błędach" – wywiad z Olgą Kordys-Kozierowską

Autor: Justyna Szulińska ·5 minut
2022-04-08 15 Polubień
"Nie chcemy ideałów, chcemy prawdy o błędach" – wywiad z Olgą Kordys-Kozierowską

Nie boi się krytyki, odważnie sięga po marzenia, zachęca do zmiany. Podąża za tym, co prawdziwe. Prezeska Fundacji Sukcesu Pisanego Szminką, "multibaba" - Olga Kordys-Kozierowska opowie nam o tym, co sprawdza się w jej życiu i o "Miłość to czasownik".

 

Skąd pomysł na poradnik o miłości, związkach i relacjach? Jaka idea przyświecała Pani podczas pisania?

 

Pomysł nie był mój. Miałam pisać inną książkę, ale jak zaczęłam, to poczułam, że to nie moje, że nie napiszę jej. Przyznając się do tego dziewczynom z Agory, usłyszałam – napisz o miłości, przecież tak dużo o niej piszesz na Instagramie. I użyj #milośćtoczasownik.

Tak mnie dziewczyny — Małgosia i Karolina — na tym spotkaniu nakręciły, że wróciłam do domu i napisałam 30 stron.

Pisanie sprawiało mi tyle przyjemności, wzruszałam się i śmiałam. Przeżywalam wiele sytuacji na nowo, ucząc się siebie, patrząc nowym okiem, bardziej już doświadczonym, na przeszłość. Książka powstała w ciągu 1,5 miesiąca.

 

W jakim stopniu recepta na udany związek, jaką Pani przedstawia, jest uniwersalna? 

 

Nie myślę o tym, co napisałam w książce jako o recepcie. Bo taka uniwersalna nie istnieje. To, co przedstawiam to raczej zestaw „witamin”, które mogą przynieść ulgę, szczęście, wzajemne zrozumienie, zostawiając czytelnikom wybór co do ilości tych „witamin” i ich dawek. Bo przecież każdy z nas jest inny, jest na innym etapie w związku, na innym poziomie znajomości siebie. Dlatego to istotne, by każdy z nas szukał swojej recepty, będąc jedynie zainspirowanym kierunkami, działaniami, przykładami i narzędziami, które opisuję w książce.

 

 

„Miłość to czasownik” otwiera drzwi do Pani prywatnego życia. Każdy, kto przeczyta książkę, wejdzie do Pani świata, pozna go od wewnątrz. Czy pisząc, nie obawiała się Pani krytyki?

 

Pisałam w swojej prawdzie o swojej prawdzie. Nie boję się krytyki, bo wiem, że to, co słyszymy od innych, jest historią o nich, o ich przekonaniach, emocjach, uprzedzeniach, kompleksach czy doświadczeniach. Nie jest o nas. Napisałam zresztą o tym w książce. A ta wiedza jest niezwykle uwalniająca. Nie da rady bowiem zadowolić wszystkich i jak mówiła Oprah, jeżeli jesteś naprawdę sobą i realizujesz swoje cele, to po drodze na pewno kogoś rozczarujesz, ktoś cię skrytykuje. To część życia.

 

Zaprosiłam innych do swojego życia, bo nauczyłam się, podczas 13 lat szkolenia ludzi, że prawdziwe historie, działają na nas najlepiej, pozostają w umysłach i sercach. Wolimy je od samej teorii. Chcemy człowieka, chcemy poczuć, co przeżywał, jak poradził sobie w kryzysie, dlaczego tak głośno się śmiał i co mu pomogło, by znaleźć szczęście. Nie chcemy ideałów, chcemy prawdy o błędach, o słabościach. Stanąć w swojej prawdzie obok czyjejś.

Właśnie o tym piszą do mnie czytelnicy i kobiety i mężczyźni. Doceniając to, że nic nie ukryłam, że nie kreuję się na wszystko wiedzącą, że wzruszam ich i rozśmieszam. Panowie zaś przekornie mówią: trzeba było od razu pisać, że na faktach, to bym wcześniej kupił.

 

W książce przedstawia Pani również męski punkt widzenia. Czy mąż i tata chętnie zgodzili się, by być bohaterami poradnika? Czy może zostali postawieni przed faktem dokonanym?

 

Tata mój recenzuje wszystkie moje artystyczne projekty. Przeczytał więc tę książkę, zanim została wysłana do wydawcy. Miał uwagę po przeczytaniu pierwszych kilkudziesięciu stron, że może powinnam ukryć Zaborka (męża), ale jak przeczytał całość, to napisał mi taki piękny list:

 

„Kochana  OLU,

To, co przeczytałem i co się jednocześnie wydarzyło, jest zbyt poważne, aby skomentować to przez telefon.

Ola ! Jesteś psychologiem rodzinnym, Wisłocką współżycia w rodzinie, filozofem międzyludzkich relacji, ale przede wszystkim znakomicie piszesz. Potrafiłaś  mnie rozbawić i wycisnąć łzy. Część powiedzmy druga, bardziej biograficzna, w której piszesz o swoim niepowodzeniu i wreszcie  Waszym szczęściu, o swoim Zaborku, czytałem z zapartym tchem. Trafiasz do serca.

W rozmowie przez telefon sugerowałem, abyś ukryła Zaborka, ale się myliłem. Tak pięknie o nim piszesz, że może być tylko z tego dumny. Nie każdy facet może być pozytywnym bohaterem książki i to swojej żony”.

 

Mąż zaś towarzyszył mi przez cały czas pisania tej książki, na bieżąco czytałam mu kolejne fragmenty. Mam wrażenie, że poczuł się bardzo ważny, doceniony.

A ja pisząc, wracając do momentów z początków naszego związku, ponownie rozkochałam się w moim mężu. Przeżywamy zatem coś na wzór wiosny w związku ;)

 

 

Współcześnie żyje się szybko i intensywnie. Pani sama jest niezwykle aktywna na wielu płaszczyznach. Jak znajduje Pani na to wszystko czas?

 

Życie i multum obowiązków nauczyło mnie efektywnego zarządzania swoim kalendarzem, jednocześnie skupiania się na priorytetach i skracania dróg do osiągania swoich celów. Poza tym żyję w związku partnerskim, co daje mi dużo przestrzeni. Daje mi też czas na ładowanie baterii, odpoczynek. Życie w patriarchalnym związku zmusza kobietę do bycia siłaczką. Ciągle w "deadlinach", to praca, to dzieci, to dom, to zakupy. Nie ma w takim układzie miejsca na wytchnienie. Jest tylko wór kortyzolu, który niszczy. I to dlatego pracujące matki coraz częściej chorują na nowotwory, depresję, sięgają po leki na uspokojenie. Uważam, że dziś dzielenie się obowiązkami z partnerką to nie poklask dla feminizmu, ale ludzka sprawiedliwość. Na swoim Instagramie stworzyłam nawet taki # - Kochasz? Dziel się obowiązkami.

 

Audiobook „Miłość to czasownik” zawiera fragmenty Pani piosenek. Muzyka stale towarzyszy Pani w życiu. Czy możemy się spodziewać, że któryś z Pani najbliższych projektów skupi się właśnie na niej?

 

Muzykę kocham od dziecka i zawsze mi towarzyszyła. To chciałam w życiu robić – śpiewać. Niestety jako nastolatka porzuciłam to obrośnięta w kompleksy własne i przekonania otaczających mnie dorosłych, że powinnam robić co innego, mieć fach w ręku, a jak śpiewać z takim głosem, to tylko operę.

Nie chciałam śpiewać opery, więc zakopałam to marzenie głęboko. Ale… takie marzenia zawsze wracają. Teraz powiedziałam sobie – idę w to. Skomponowałam już 18 piosenek, napisałam teksty.  Zaczynam nad nimi pracować. Efekty już niedługo!

 

Justyna Szulińska

 

 

× 15 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

© 2007 - 2024 nakanapie.pl