Pani najnowsza powieść „Zamek z płatków róż” ma niezwykle urzekającą okładkę. Ale uwagę zwraca nie tylko grafika, ale też fabuła. Czy mogłaby nam Pani opowiedzieć o czym jest książka?
„Zamek z płatków róż” to pierwszy tom dylogii: W blasku zorzy. Tłem są współczesne baśnie, w tym wypadku opowieść o Pięknej, która rozbudziła serce Bestii. Główną bohaterką „Zamku z płatków róż” jest Gwen, która pisze bestsellerowe romanse, ale wcale nie wierzy w miłość. I chociaż przylgnęła do niej łatka skandalistki i wyrachowanej celebrytki, ona pragnie tylko jednego – spokoju. Przytłoczona nadmiarem obowiązków, postanawia w końcu spełnić swoje dziecięce marzenie i zobaczyć na własne oczy zorzę polarną. Niestety, jej pobyt w Norwegii zaczyna się w najgorszy z możliwych sposobów: dziewczyna zostaje napadnięta i okradziona. Nawet fakt, że z opresji ratuje ją tajemniczy przystojniak, nie poprawia sytuacji. Mężczyzna okazuje się bowiem gburem, jakich mało, i chce skutecznie pozbyć się nieznajomej. A jednak to przypadkowe spotkanie zwiąże ich ze sobą na dłużej, niż mogliby podejrzewać. Ich relacje można określić: od niechęci do zauroczenia, od nienawiści do miłości. Uczucia Gwen zostaną wystawione na ciężką próbę, gdyż nie tylko pragnie ukryć prawdziwą tożsamość. I tu pada pytanie: jak wiele można poświęcić dla miłości?
Niejednokrotnie natrafiałam na opinię czytelników określających „Zamek z płatków róż” mianem „baśniowego romansu, który otula czytelnika niczym ciepły koc”. Bardzo spodobało mi się to sformułowanie.
Pani bohaterka jest pisarką powieści romantycznych i... nie wierzy w miłość. To dość ciekawy pomysł na historie napisaną przez autorkę specjalizującą się w romansach. Czy Pani również nie wierzy w miłość?
Wierzę w różne oblicza miłości. Jak to trafnie powiedziała jedna z bohaterek mojej serii PInk Tattoo: nie wiadomo, kiedy i w kim człowiek się zakocha. Możesz znać kogoś całe swoje życie i dopiero w pewnym momencie uświadomić sobie, jak bardzo jest ci bliski. Albo ledwo kogoś poznać i z miejsca strzeli w ciebie piorun miłości!
Główną bohaterkę ratuje z opresji mężczyzna, który nie planuje odkrywać roli księcia z bajki. W Pani powieściach nikt nie jest idealny, każdy ma swoją przeszłość, wady i problemy. Czytelnicy z jednej strony lubią czytać o bohaterach „z krwi i kości”, z drugiej, liczą na pewne upiększenia fabularne. Jak stara się Pani wypośrodkować między tym, co prawdziwe, a tym, co ładne?
Jestem z natury realistką, dla mnie nic nie jest czarne albo białe, lecz istnieje wiele odcieni szarości. Dlatego nie staram się idealizować swoich bohaterów, gdyż tacy ludzie nie istnieją.
Zadebiutowała Pani w 2016 roku powieścią z kategorii new adult „Widmo grzechu”. Jak od tego czasu zmienił się rynek książki? Czy zmianie uległy również gusta czytelników?
Przede wszystkim, obecnie łatwiej o debiut literacki niż pięć, czy dziesięć lat temu. Przyczyniły się do tego media społecznościowe, gdzie aktywnie promują się młodzi twórcy oraz populara platforma Wattpad. I to właśnie czytelnicy dali jasny sygnał, czego tak naprawdę potrzebują od rynku książki – zarówno jeśli chodzi o gatunek, jak i problematykę. Dodatkowo odnoszę wrażenie, że od czasu mojego debiutu czytelnicy stali się dojrzalsi, bardziej wymagający, zaciekawieni tematami, które wcześniej były uznawane za wstydliwe, bądź określone mianem „tabu”.
Ma Pani na swoim koncie wiele książek oraz opowiadań. Czy nie brakuje Pani pomysłów?
Prawdę powiedziawszy, mam kilkanaście gotowych konspektów i cały czas napływają pomysły na nowe książki, czy serie.
Większość książek napisała Pani sama, ale są również takie, które powstawały w duecie. Na przykład powieści z cyklu „Siła”. Jak wygląda współpraca z drugim autorem? Czy taka inicjatywa ma więcej wad, czy zalet?
Na wstępie warto zaznaczyć, że cykl „Siła” napisałam wraz z Agnieszką Lingas-Łoniewską, która jest nie tylko moją mentorką i niedoścignionym wzorem, lecz również moją wieloletnią przyjaciółką. Dzięki temu, że znamy się od blisko piętnastu lat, mogłyśmy się tak dobrze synchronizować. Dowodem na to są opinie czytelników – po premierze książki „Siła honoru”, który wydałyśmy pod pseudonimem Linda Szańska, żaden z recenzentów czy naszych czytelników, nie zorientował się, że książkę napisały dwie osoby. Wówczas czułyśmy ogromną satysfakcję, bo udało nam się połączyć dwa style pisania w jeden i stworzyć tykającą bombę emocjonalną, jaką jest seria „Siła”. W naszym przypadku współpraca opiera się na samych zaletach. To wzajemna mobilizacja, jednomyślność i chęć stworzenia czegoś naprawdę niezwykłego. Wręcz nie możemy doczekać się, aż ponownie zasiądziemy do kolejnego projektu. A w planach mamy co najmniej kilka wspólnych książek.
Kto jest Pani ulubioną autorką/autorem? Czy są pisarze, którzy Panią inspirują?
Pomimo upływu lat, nadal mam duszę niepoprawnej romantyczki. Książki Jane Austen, sióstr Bronte to klasyki, które darzę ogromnym sentymentem. I pewnie dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że wymienię Agnieszkę Lingas-Łoniewską. Jako moja przyjaciółka i mentorka przeprowadziła mnie przez etap debiutu, udzielała rad i motywowała w chwilach zwątpienia. Jestem niezmiernie wdzięczna, że mogę liczyć na jej wsparcie i pomoc.
Swoim czytelnikom funduje Pani wiele silnych emocji. Jednak fabuła zawsze związana jest z miłością. Jak pisze się o uczuciach? Czy pomysły na historie miłosne przychodzą do Pani same, a może są wyzwaniem?
Jestem pisarką, która dobrze odnajduje się w gatunkach: romans i new adult, także napisanie książki, w której miłość będzie głównym wątkiem, nie stanowi dla mnie problemu. Wystarczy „wejść” w skórę bohatera i zadać sobie pytanie, jak on odnalazłby się w danej sytuacji, co czuł, co myślał. Warto dodać, że jeśli pisarz będzie dostatecznie dobrym obserwatorem, nigdy nie zabraknie mu pomysłów na nowe powieści.
W powieści pojawia się też motyw mediów, a konkretnie tego, że nie wszystkie przekazywane informacje są prawdziwe. Skąd pomysł na dodanie takiego wątku do historii?
Nietrudno odgadnąć, że celebryci żyją pod ogromną presją, a im bardziej zyskują na popularności, tym smaczniejszym kąskiem stają się dla złaknionych sensacji mediów. Tabloidy zasypują nas krzykliwymi nagłówkami, jednak wartość merytoryczna tekstów niejednokrotnie pozostawia wiele do życzenia, a czasem jest wręcz przerysowana. Często dochodzi do procesów o zniesławienie lub przekroczenie granicy prywatności i wówczas media publikują sprostowanie lub przeprosiny. Tu chodzi wyłącznie o wyświetlenia, gdyż skandal z udziałem gwiazdy to po prostu produkt, który należy sprzedać.
„Zamek z płatków róż” to pierwszy tom serii. Na ile części planowany jest cykl i kiedy możemy spodziewać się kontynuacji?
Drugi i zarazem ostatni tom, „Pałac ze szkła”, będzie miał premierę na początku przyszłego roku. W tej części również spotkamy się z Gwendolyn oraz Christopherem, jednak fabuła skupi się na niepokornym księciu Alexanderze oraz pokojówce Ive, która za naruszenie klauzuli poufności została odsunięta od pracy przy rodzinie królewskiej. Zderzenie dwóch tak silnych i dynamicznych osobowości skutkować będzie namiętnym, wręcz ognistym romansem. Nie zabraknie również wzruszających momentów oraz chwil trzymających w napięciu.
Czy poza „W blasku zorzy” planuje Pani prace, albo już pracuje, nad inną powieścią lub serią?
W tym momencie pracuję nad powieścią romantyczną „Happy ever after”, która jest pierwszym tomem nowej serii Fairy Tales. W planach są kolejne projekty, jednak już teraz mogę zdradzić, że w przyszłym roku ukaże się sześć książek, w tym drugi tom dylogii W blasku zorzy – „Pałac ze szkła”.
Dominika Róg-Górecka
Autorka zdjęć: Katarzyna Jachewicz