Tytuł Twojej książki, „Nowa rzeczywistość”, brzmi niczym komentarz do ostatnich lat. O czym jest ta powieść?
Faktycznie, „Nowa rzeczywistość” to komentarz od ostatnich miesięcy, a nawet lat. Nie wiem, czy w ujęciu globalnym, choć chyba tak. Z całą pewnością w ujęciu mojego życia – nie mam wątpliwości, że wraz z wydaniem pierwszej książki wkroczyłam na właściwą ścieżkę, z której nie chcę zbaczać. To moja droga, to co chcę robić do końca życia, moja nowa rzeczywistość. Ta książka to opowieść o braku wolności, o walce o nią i budowaniu swojego szczęścia mimo i na przekór wyjątkowym okolicznościom zgotowanych przez świat. Jest też wiele zwrotów akcji, historii miłosnych, trudnych relacji i zaskakujących, czasami bardzo trudnych, decyzji.
Czy Twoja książka jest rodzajem przestrogi? A może zapisem obaw, które krążą w społeczeństwie?
Niedawno jeden z moich czytelników powiedział, że moja książka opisuje sytuację, która może nastać w wyniku jednego potknięcia się polityków – chyba niestety sporo w tym prawdy. Dla mnie to straszny obraz świata, który pokazuje nam, że powinniśmy doceniać, szanować i korzystać z wolności, którą mamy teraz, bo faktycznie niewiele trzeba, byśmy ją stracili.
W „Nowej rzeczywistości” trwa nieustanna inwigilacja. Jednak już teraz śledzą nas aplikacje na telefonie, czy wszechobecny monitoring. Czy ochrona prywatności jest dla Ciebie ważna? Jeśli tak, to jak o nią dbasz?
Zdecydowanie szanuję swoją prywatność. Aplikacje w telefonie, smartwatche, krokomierze, apki do kontrolowania poziomu stresu itp., to coś, co bardzo zainspirowało mnie do stworzenia chociażby Panelu Aktywności czy nadajników, które stoją w każdym domu w 2035 roku. Co prawda ostatnio nabrałam większej odwagi do tego, by opowiadać o swojej prywatności, ale wciąż wydaje mi się dziwne i tak naprawdę dość straszne, kiedy na przykład po paru rozmowach on-line na jakiś temat, w sieci pojawiają się reklamy produktu, o którym wspominałam. Przecież to jest przerażające! Chociaż owszem – czasami też całkiem przydatne (śmiech).
Czym inspirowałaś się podczas pisania powieści?
Otoczeniem. Tym, co działo się za oknem, to że był czas, kiedy po ulicy spacerowało więcej mundurowych niż zwykłych ludzi. Inspirowałam się tym, o czym mówiły serwisy informacyjne różnych stacji telewizyjnych – tymi różnicami, rozbieżnościami. Inspirowałam się wydarzeniami około-covidowymi, ale też szeroko pojętą polityką, zmianami w społeczeństwie. A kiedy słyszałam pytanie: „Czy może być jeszcze gorzej?” traktowałam je trochę jak wyzwanie i opowiadałam o tym, że tak – może być jeszcze gorzej. Znacznie gorzej.
W Twojej książce pojawia się też ruch oporu. Czy zasiliłabyś jego szeregi?
Z całą pewnością – jest we mnie dużo cech buntownika. Nie umiem bezczynnie patrzeć na to, co dzieje się wokół mnie. Jeśli dzieje się dobrze – mówię o tym, piszę, chwalę. Jeśli dzieje się źle – walczę, by zwrócić na to uwagę, chcę to zmienić, zjednać sobie ludzi, którzy mają podobne poglądy do moich. Obawiam się tylko, że trudno byłoby mi działać w konspiracji – nie umiem być cicho, kiedy komuś dzieje się krzywda i bardzo ufam ludziom, dlatego towarzystwo z podziemi mogłabym przypadkowo zdemaskować… (śmiech).
Czy któraś z bohaterek ma coś z Ciebie? A może przy ich tworzeniu inspirowałaś się swoimi znajomymi?
Każdy bohater posiada cechy, które kiedyś poznałam przy okazji różnych znajomości – przyjaźni, obserwacji jakichś relacji, czasem nawet domniemywań. Jednak z całą pewnością w powieści nie ma osoby, która jest kimś z mojego otoczenia, wzięta 1:1, bez żadnych zmian i modyfikacji. Przyjaciele Wandy to zlepek cech różnych ludzi. Czy w powieści jest ktoś, kto ma coś ze mnie? Z całą pewnością. Niektórzy myślą, że jestem Wandą. Inni, zwłaszcza ci, którzy mnie znają, że raczej Marią Żmijewską, matką Wandy. Dużo w tym prawdy, na pewno. Ale emocjonalność, czy jak ona sama określa, „kruchość duszy” Matyldy albo język Zuzy też nie wziął się znikąd :)
Powieści dystopijne cieszą się od jakiegoś czasu rosnącą popularnością. Jak sądzisz, z czego to wynika?
Może z tego, że ludzie chcą wierzyć i mieć przykład na to, że zawsze może być gorzej? Nie wiem. A może popularności dystopijnych historii jest to, że stereotypowo lubimy sobie ponarzekać i nic nie poprawia nam nastroju, jak myśl, że inni mają gorzej? To przykry pogląd, ale niestety chyba nad wyraz prawdziwy… Ja sama nie przepadam za smutnymi historiami, ale uwielbiam podróżować po ludzkiej wyobraźni i poznawać czyjeś wizje. Mnie dystopia skłania do refleksji, a refleksja przynosi wnioski, które często niosą za sobą zmiany.
Czy w przyszłości widzisz więcej zagrożeń, czy szans?
Zawsze widzę szanse. Dla mnie szklanka jest w połowie pełna, a na świecie jest więcej dobra niż zła. Zagrożenia tworzymy i mnożymy sami, ale z szansami tak naprawdę jest podobnie. Pytanie tylko jak do tego podejdziemy. Ja obiecałam sobie, że w swojej „nowej rzeczywistości” nie zmarnuje żadnej szansy i nawet najbardziej dyskretnego uśmiechu losu. Wtedy nie będę musiała obawiać się zagrożeń.
Wydanie książki było Twoim marzeniem z dzieciństwa. Jakie są kolejne? O czym jeszcze marzysz?
Na pewno chcę nadal pracować nad słowem – pisanym i mówionym. Chcę spotykać się z ludźmi i opowiadać o swoich doświadczeniach, spostrzeżeniach. Chcę radzić i wspierać innych. Co do marzeń – chciałabym zobaczyć Wandę i resztę na ekranie. I może po miesiącu od premiery brzmi to bardzo buńczucznie, ale tak – marzę o ekranizacji swojej powieści i mocno wierzę, że to się spełni. W końcu, gdyby ktoś powiedział mi na początku pandemii, że za dwa lata będę mogła zobaczyć w księgarni swoją własną książkę, byłoby to równie abstrakcyjne, jak mówienie teraz o ekranizacji.
Czy planujesz kolejne książki? Jeśli tak, to o czym one będą?
Na pewno prędko nie opuszczę Nowogłosu i moich przyjaciół z „Nowej rzeczywistości” – drugi tom już czeka na wydanie i mogę już zdradzić, że jest pełny nowych nakazów i zakazów, świeżych bohaterów, relacji i zwrotów akcji. Może nawet można uznać, że wkraczam w mój ulubiony gatunek literacki, czyli w kryminał… Kolejna część też zaczyna się pisać. Poza tym mam w głowie inne projekty, być może już nie z przyszłości, ale wszystko w swoim czasie. Jestem gotowa na ciężką pracę, a nawet podejrzewanie mnie o posiadanie ghost-writerów (śmiech). Pisanie to moje życie, jeśli będę miała dla kogo pisać – nie przestanę, obiecuję.
Dziękuję za rozmowę,
Dominika Róg-Górecka