„To opowieść o jednej z ciekawszych postaci biblijnych i pierwszych chrześcijanach, którzy nie byli idealni, tak samo jak nie są idealni ci współcześni” – wywiad z Robertem M. Rynkowskim

Autor: Dominika Róg-Górecka ·6 minut
2022-12-29 3 komentarze 6 Polubień
„To opowieść o jednej z ciekawszych postaci biblijnych i pierwszych chrześcijanach, którzy nie byli idealni, tak samo jak nie są idealni ci współcześni” – wywiad z Robertem M. Rynkowskim

Szept węża” to połączenie kryminału, thrillera politycznego i powieści historycznej. O czym jest Pana książka?

 

O ludziach. A raczej o ich czynach: nieracjonalnych, absurdalnych, bezwzględnych, okrutnych, mających na celu hołdowanie swoim żądzom. Także o pragnieniu posiadania władzy za wszelką cenę. I o tym, że te ludzkie zachowania pozostają takie same od tysięcy lat. „Szept węża” to także książka o współczesnym świecie i zmianach, które w nim się dokonują. Jak również o tym, że wydarzenia rozgrywające się gdzieś daleko, a konkretnie w Rzymie, mogą mieć zaskakujący wpływ na życie mieszkających spokojnie na Suwalszczyźnie Jacka Posadowskiego i jego córki Zosi, których pasją są kryminały i amatorskie śledztwa.

 

Co zainspirowało Pana do jej napisania?

 

Od dłuższego czasu nosiłem w głowie zaczerpnięty z książki francuskiego pisarza Emmanuela Carrère’a „Królestwo” pomysł, kim mógł być drugi, niewymieniony z imienia uczeń idący do Emaus. W tym słynnym opowiadaniu z Ewangelii Łukasza o dwóch uczniach, którzy spotykają w drodze zmartwychwstałego Jezusa, rozmawiają z nim, lecz go nie rozpoznają, owym anonimowym uczniem jest, według Carrère’a, Filip Diakon, postać, której bodaj nikt inny oprócz niego nie wskazywał. Już sama ta intuicja była na tyle ekscytująca, by spróbować ją literacko wykorzystać. Tylko w taki sposób można to zrobić, bo nie ma żadnych dowodów, że to ów Filip Diakon, który nawrócił dworzanina królowej etiopskiej, w Samarii starł się z popularnym Szymonem Magiem, twórcą własnej religii, a potem w stolicy prowincji, Cezarei Nadmorskiej mieszkał ze swoimi czterema córkami prorokiniami i gościł Pawła z Tarsu, to rzeczywiście towarzysz Kleofasa w drodze do Emaus. Niestety, nie czułem się na siłach, by napisać pełnowymiarową książkę historyczną, choć pewnie historia Filipa Diakona i jego rodziny świetnie by się do tego nadawała i na nią zasługiwała, dlatego nadałem jej formę apokryfu, który stał się motorem współczesnych wydarzeń w powieści.

 

Jakie jest główne przesłanie „Szeptu węża”?

 

Takie, że nasze czyny częstokroć są skutkiem zazdrości, tej właśnie zazdrości, która jest jednym z siedmiu katolickich grzechów głównych i której zwierzęcym symbolem jest tytułowy wąż. Tak było tysiące lat temu, gdy pierwsi ludzie, jak sugeruje opowiadanie biblijne, zazdrościli Bogu, że jest Bogiem, chcieli być jak on, i tak jest też obecnie. To właśnie zazdrość jest motorem postępowania jednej z postaci z historycznej części książki i ona motywuje działania jednego ze współczesnych powieściowych duchownych. Co ciekawe, niewielu czytelników zdaje się to główne przesłanie dostrzegać, widać to przynajmniej w publikowanych opiniach czy recenzjach powieści. Zastanawiające też, że do tej pory bodaj nikt nie zwrócił uwagi na rolę kobiet w książce, zwłaszcza w jej części historycznej. A szkoda, bo dla wielu, którzy odsądzają chrześcijaństwo od czci i wiary za stosunek do kobiet, powinno dać do myślenia to, że córki Filipa Diakona nie tylko mogły być prorokiniami, ale również, tak jak najstarsza Hermiona – takie imię przypisuje jej tradycja – studiować medycynę, a nawet prowadzić szpital dla ubogich. Choć to postać na poły legendarna, na pewno ta legenda wiele mówi o pozycji kobiet we wczesnym chrześcijaństwie.

 

Czy planuje Pan pisać więcej książek w klimacie podobnym do „Szeptu węża”?

 

Oczywiście, co najmniej jeszcze sześć, wszak jest, jak wspomniałem, siedem grzechów głównych. A mówiąc bardziej poważnie, wprawdzie nie wiem, czy uda mi się zrealizować aż tak ambitny plan, myślę jednak, że Jacek i Zosia jako detektywi amatorzy mają potencjał, by być bohaterami jeszcze co najmniej jednej, dwóch książek, zaś lista destrukcyjnych namiętności kierujących ludzkim postępowaniem jest na tyle długa, że na pewno znajdą się kolejne, które będą mogły być motywem przewodnim powieści.

 

Czytelnicy nawiązują w swoich recenzjach do twórczości Dana Browna. Czy to ona również była dla Pana inspiracją?

 

Nie, zupełnie nie. Oczywiście te porównania są czymś naturalnym, skoro w „Szepcie węża” mowa jest o zaginionym apokryfie, historii z początków chrześcijaństwa. Tyle że stworzona przeze mnie opowieść nie ma na celu podkopania fundamentów tej religii czy ujawnienia jakiegoś wielkiego fałszerstwa chrześcijan, tych pierwszych czy późniejszych, tyleż sensacyjnego, ile niemającego wiele wspólnego z faktami historycznymi. To opowieść o jednej z ciekawszych postaci biblijnych i pierwszych chrześcijanach, którzy nie byli idealni, tak samo jak nie są idealni ci współcześni.

 

Czy praca nad powieścią tak mocno opartą na historii jest trudniejsza, niż tworzenie beletrystyki, której akcja rozgrywa się wyłącznie tu i teraz? Jak dużo czasu zajęło Panu gromadzenie materiałów?

 

Tak, jest o wiele trudniejsza. Sporo musiałem się naczytać i zgromadzić materiałów chociażby o Cezarei Nadmorskiej, tak żeby czytelnik miał wrażenie jakiejkolwiek autentyczności opisanych miejsc. Na szczęście trochę materiałów zebrałem wcześniej, więc praca nad książką wydłużyła się tylko o jakieś dwa, trzy miesiące. Trudne jest również wejście w umysłowość ludzi żyjących tysiące lat temu, ich sposób myślenia, widzenia świata. Obawiam się, że dla nas jest to w ogóle niemożliwe, bo chociażby nie żyjemy już w społeczeństwie pastersko-rolniczym. Jednak mimo tych trudności trzeba spróbować to zrobić.

 

Na swoim literackim koncie ma Pan również książki dla dzieci, ale też młodzieży. Jaki rodzaj literatury jest najbliższy Pana sercu?

 

Dobre pytanie. I trudne. Ale może odpowiem tak: najbliższy sercu jest zwykle ten rodzaj literatury, który jest akurat na warsztacie. Zatem obecnie jest to literatura kryminalno-historyczna dla dorosłych.

 

Jest Pan doktorem teologii, w Pana książkach religia odgrywa kluczową rolę. Czemu poświęcił jej Pan tyle publikacji?

 

Pewnie dlatego, że to jest to, na czym z racji wykształcenia znam się najlepiej. A poza tym obserwuję, jak zmienia się jej rola we współczesnym świecie, to, że dla coraz większej grupy ludzi nie tylko ona sama przestaje mieć znaczenie, ale również niezrozumiałe stają się kody kulturowe, które do niej nawiązują. Można oczywiście powiedzieć, że trudno, tak to już musi być, skoro świat się sekularyzuje, ale czy w ten sposób jednak nie tracimy jakiejś ważnej cząstki naszej tożsamości, a chociażby umiejętności rozumienia własnej kultury? Nie mam ambicji nawracania czy ewangelizowania kogokolwiek. Myślę sobie jednak, że jeśli ktoś choć przez parę minut będzie towarzyszył uczniom z Emaus usiłującym zrozumieć, jak to możliwe, że ten, który miał przywrócić królestwo Izraela, umarł na krzyżu, a więc został stracony w sposób najbardziej wówczas hańbiący, to może gdy znajdzie się w National Gallery, będzie w stanie zachwycić się „Wieczerzą w Emaus” Caravaggia.

 

Co sprawiło, że zdecydował Pan zostać pisarzem? I jak wyglądały Pana pierwsze kroku w literackim świecie?

 

Wszystko przez moją babcię. Gdy byłem bardzo mały, a były to czasy, kiedy w księgarniach nie było tysięcy książek dla dzieci, zaś o internecie nikt nie słyszał, i nudziły mi się te same czytane albo opowiadane na okrągło bajki na dobranoc, sama na bieżąco wymyślała różne historie. Tę właśnie metodę wykorzystywałem w przypadku mojej córki. Ponieważ niektóre opowiadania się powtarzały, bo były ulubione, postanowiłem je spisać. Potem córka rosła, więc pisałem coraz bardziej rozbudowane historie dla starszych dzieci, młodzieży. W końcu przyszła też pora na literaturę dla dorosłych.

 

Jakie są Pana najbliższe literackie plany?

 

Tak jak wspominałem, chciałbym jeszcze kontynuować historię Jacka i Zosi. Na bardzo zaawansowanym etapie pisania jest więc powieść, w której motywem przewodnim będzie inny grzech główny, na razie nie zdradzę który. Chyba mogę za to powiedzieć, że zmianie ulegnie klimat polityczny w powieściowej Polsce i kto inny będzie teraz pociągał za sznurki. Może być to więc powieść notabene prorocza. Ale niewykluczone, że powstanie również kolejna książeczka dla dzieci.

 

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

 

Ja również bardzo dziękuję.

 

Dominika Róg-Górecka

× 6 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@leo
@leo · prawie 2 lata temu
Na pewno w tym roku znajdzie sie w moim menu czytelniczym
@Ive.Vivrebien
@Ive.Vivrebien · prawie 2 lata temu
Rewelacyjny wywiad! Ta książka to moje nowe must have 😍
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 2 lata temu
Świetny wywiad, na pewno przeczytam książkę.