Cytaty Agnieszka Fortuna

Dodaj cytat
To, że panował nad sobą, mogło oznaczać tylko jedno - zaczął się bać. Wiedząc to, pierwszy raz w życiu poczuła, że ma nad nim przewagę. I było to wspaniałe uczucie.
Wykonała ruch w stronę drzwi.
Mężczyzna podniósł się z krzesła i wyciągnął w jej stronę dłoń. Zawahała się, ale coś zmusiło ją do ujęcia jego ręki i złożenia na niej pocałunku. Poczuła zapach starego człowieka i czegoś jeszcze.
Tak, w ten sposób musi pachnieć podłość - pomyślała i wyszła z pomieszczenia.
Wściekłość wykrzywiła mu twarz. Spojrzał na nią takim wzrokiem, ze poczuła ciarki na plecach. Nie było z nim żartów. Wiedziała, że gdy jest wściekły, potrafi być nieobliczalny, przykładów na to miało aż nadto.
Pomimo płaskich obcasów słychać było odgłos, jaki pozostawiały kroki kobiety. Posadzka z drewna dębowego o różnych odcieniach ułożona była w fantazyjne wzory.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, jak mówiło stare porzekadło. Prawdziwe jak cholera - pomyślała.
Z doświadczenia wiedziała, że jeśli ktoś cię straszy, sam się boi i nie powinno się ulegać. Zastraszanie ludzi jest słabością. Podobnie jak granie na ich uczuciach, manipulowanie, wykorzystywanie ich słabych punktów.
Im kto bardziej głowę zadziera, tym większy cham, ot co!
- jak pańcia zostanie księżniczką, to sobie dopiero pożyjemy. Będziemy sobie spali do południa, potem sobie wstaniemy, polewki wypijemy. Potem pańcia cię na dworek wypuści, a sama sobie poleży ze dwie godzinki albo może i trzy. Potem wrócisz, obiadek nam podadzą i tak cały Boży dzień będziemy się opierdalać, aż miło.
Plebania, choć wysłużona, była dobrze utrzymana. Jej ceglane mury odznaczały się swoim ponurym wyglądem na tle białego kościoła, do którego była niemal przyklejona.
Filipa Łabędzkiego poznała w liceum. Ona, zbuntowana nastolatka, ciągle na bakier z nauczycielami, a często i z kolegami, on - nowo ujawniony gej. Zrozumieli się doskonale, zaprzyjaźnili i w tej przyjaźni trwali również przez lata studiów, choć ich szkolne drogi wówczas się rozeszły.
Zagmatwane, podejrzane i dziwne sprawy często trafiały właśnie do niej. Gdy policja rozkładała ręce, a historia pachniała czymś, od czego bezpieczniej było trzymać się z daleka, to ją prosili o pomoc.
Powlokła się do łazienki i z przerażeniem spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Szczupła szatynka z krótkimi włosami sterczącymi w każdą stronę. Wyglądała na naprawdę przemęczoną.
Przez ciężkie, bordowe zasłony przenikała tylko odrobina porannego, jesiennego słońca.
Ciało mężczyzny znieruchomiało. Czarny cień przesunął się za oknem. A potem wszystko ucichło.
Mężczyzna jęknął głucho i zakrył twarz rękami. Czuł, jak wszechogarniające gorąco otacza jego ciało, a jednocześnie wstrząsają nim dreszcze. Zęby szczękały. Nie był w stanie nad sobą zapanować.