Cytaty Jakub Król

Dodaj cytat
Jego serce waliło ze strachu. Podobne momenty zdarzyły mu się już kilka razy, jakby jakaś ścieżka w jego głowie się zatarła. Może tak będzie wyglądać prawdziwa starość. jego obecność stanie się coraz mniej zauważalna, aż w końcu nikt nie będzie potrafił powiedzieć, czy w ogóle kiedykolwiek istniał.
Wyszedł przed dom. Słońce świeciło jasno. Niedługo miała nadejść prawdziwa zima. Wciągnął w płuca mroźne powietrze. Po raz pierwszy od długiego czasu czuł się wolny.
A później ruszył przed siebie.
- Gdybym był Wilkołakiem, mógłbym zabić cię dla przyjemności.
Grim z namysłem potrząsnął głową.
- Prawdziwy morderca nigdy nie powiedziałby czegoś takiego. Poza tym Wilkołak nie zabija dla przyjemności. A przynajmniej to nie jest jego motyw.
Było mnóstwo powodów, dla których to, co robili, było złym pomysłem. Ale w tym momencie żaden z nich nie wydawał się mieć znaczenia.
Wszystkie głupstwa młodości są przecież właśnie tym, głupstwami. Dopiero kiedy jesteś trupem, nie robisz głupstw.
Mężczyzna uśmiechnął się, a później wsunął ostrze w ciągle bijące serce starego.
Kiedy otworzył, okazało się, że na progu stoi pomarszczony mężczyzna w kaszkiecie i ortalionowej kurtce. Był jednym z tych starych ludzi, którym wiek nie dodawał niczego pozytywnego, żadnej powagi ani grama mądrości. Za młodu facet musiał być kutasem i teraz, kiedy dobijał osiemdziesiątki, wyglądał na takiego samego kutasa, po prostu pomarszczonego.
Wadim wyobraził sobie, jak mało osób przyszłoby na jego własny pochówek. Mógłby je policzyć na palcach jednej ręki.
Często chodził do kina i nie cierpiał, kiedy ktoś traktował film jako rozrywkę w tle, gadając przy tym albo komentując. Przez ostatnią dekadę zobaczył kilka tysięcy filmów i cieszyła go myśl o obejrzeniu tysięcy kolejnych.
Według mnie kluczowa dla ofiary wilkołactwa jest wiara, że zamienia się w stworzenie o wielkiej mocy. Jednak według innych teorii chodzi głównie o odseparowanie zwykłego ja od tego drugiego.
Wilkołactwo to rzadkie schorzenie o charakterze psychotycznym albo dysocjacyjnym. Może wynikać z wielu różnych zaburzeń: schizofrenii, choroby dwubiegunowej, a nawet depresji. Nie mówiąc już o fizycznym uszkodzeniu mózgu albo o nadużywaniu narkotyków.
Jedna śmierć prowadzi do następnej. Naturalna kolej rzeczy.
Zastanawiał się, czy popełnił błąd. A jeżeli tak, to jak powinien go naprawić? Wierzył, że seks stymuluje jego kreatywność, ale tym razem miał wrażenie, że potrzebuje czegoś więcej.
Nic w dziewczynie nie było idealne. Częściowo wiązało się to z jej wiekiem. Mając dwadzieścia lat, trudno odróżnić dobro od zła, prawdę od fałszu, piękno od brzydoty. Wszystko wydaje się ekscytujące.
Kilka minut wcześniej, jeszcze kiedy była w ich sypialni, zanim usłyszała śmiech Sary, Kaśce wydało się, że słyszy inny głos. Cichy, ponury, jak liście szeleszczące na wietrze.
Kaśka obudziła się z przeświadczeniem, że dzieje się coś złego. Miała zły sen. Przyśniło jej się, że nie może mówić. Nie chodziło o to, że nie miała języka albo nie była w stanie sformułować słów, ale raczej, że nie mogła otworzyć ust, a później... Wolała o tym nie myśleć.
Kiedy już raz pociąg zwany prawem ruszy w złą bocznicę, trudno go zatrzymać, dopóki nie jest za późno.
Prawda była taka, że Janusz Kromer nie miał pieniędzy. Pomimo tego, że dobrze zarabiał, pracując w całkiem prestiżowej kancelarii. Ale dobrze zarabiać - nie oznaczało mieć pieniądze. Nie, jeżeli miało się potrzeby takie jak on.
Przyjrzała mu się. Wiedział, o czym myśli.
Uświadomiła sobie, że słyszy wyraźnie czyjś oddech. I wcale nie poza pokojem, ale tuz za sobą... Próbowała się odwrócić, ale poczuła na ustach wilgotny, śmierdzący materiał. Jej świat rozmył się, dźwięki stały się odległe.
Widział wystarczająco dużo ciał zwierząt zabitych przez inne zwierzęta, żeby mieć stuprocentową pewność, że to nie mogło być dzieło ani dzikiego psa, ani niczego innego, co nie było obdarzone ludzką inteligencją. Tylko ludzie byli w stanie zrobić ludziom coś podobnego.
Szatnia mieściła się w piwnicy nowego budynku policji. Zapach farby, potu i wilgoci tworzył oszałamiająco paskudną mieszankę.
Jednak czuła, że musi dokonać ekspansji, że potrzebuje przeciwwagi dla swojej silnej osobowości, inaczej zacznie zjadać własny ogon.
Czuła, że kiedyś tamto przyjdzie za nią, węsząc, zlizując z gorących liści jej strach i wstyd. Że każe jej zapłacić.
Miała rację.
Tamtego lata poznała prawdziwą siebie, a to, co zobaczyła, nie było pięknym widokiem.
Już wtedy czuła, że to może być zły pomysł. Oczywiście, wówczas jeszcze nie wiedziała, że "zły" nie do końca opisuje skalę tego, co miało się stać.
Pozwoliła sobie wmówić, że warto zaryzykować.