Cytaty Jessie Burton

Dodaj cytat
Nella nie mogła wyjść z po­dzi­wu, jak szyb­ko Marin po­tra­fi od­su­nąć wła­sny smu­tek na bok, gdy cho­dzi o coś na­praw­dę waż­ne­go, wy­co­fać się gdzieś, gdzie nikt nie może jej do­się­gnąć.
Nie wyszła za mąż — zauważa Pellicorne. Zmarnowała się. Niektóre z nas marnują się w małżeństwie, myśli Nella.
Pani Marin mawia, że lepsze jest złudzenie miłości niż rzeczywistość, lepiej gdy za nią gonisz, niż kiedy ją schwycisz.
Dla miłości można zaryzykować wszystko — to słodycz zawsze zaprawiona kroplą goryczy.
Gdy coś jest oceniane jako ,,dobre", wówczas przyciąga uwagę ludzi, a potem nierzadko kończy się to unicestwieniem twórcy.
Trudno wciąż na nowo rozdrapywać czyjeś ledwo zabliźnione rany.
(...) jeśli naprawdę chcesz doprowadzić coś do skutku, musisz tego chcieć bardziej, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. Musisz to wywalczyć własnymi siłami. Nie jest łatwo.
Prawda jest nieważna, bo prawdą staje się to, w co ludzie wierzą.
Małżeństwo to gra o przetrwanie.
Żal, który nie znajduje ujścia, wciąż narasta i jeśli nic się z tym nie robi,któregoś dnia może dojść do wybuchu.
Kiedy spotykamy się z kimś każdego dnia - z kimś,kogo lubimy, kto podtrzymuje nas na duchu - wówczas bez większego wysiłku widzimy się w lepszym świetle.
Nie chcę zaczynać od początku, ponieważ to oznacza, że musiałbym się wyrzec wszystkich wcześniejszych związanych z tobą wspomnień.
Żeby spotkało nas szczęście, trzeba wyjść mu naprzeciw. Żeby grać trzeba rozstawić pionki.
Nie każdy z nas otrzymuje to, na co sobie zasłużył. Wiele zdarzeń zmieniających bieg naszego życia (...) to zwykły łut szczęścia. A jednak nikt nie pisze do ciebie listu ani nie wybiera cię na powiernika bez konkretnego powodu.
Dzieło sztuki odnosi sukces tylko wówczas, gdy jego twórca ma wiarę, która powołuje je do istnienia.
Dlaczego jesteśmy tak bardzo uwięzieni w godzinach i minutach codzienności? Dlaczego nie potrafimy pójść dalej, żyć tym, czego nie możemy dosięgnąć?
Ale Brandt był bar­dzo nie­chęt­ny wobec dzie­dzi­ców. — Nie ro­zu­miem? — Ma­wiał, że to ru­let­ka. „Brzyd­kie, choć spo­mię­dzy pięk­nych nóg, krnąbr­ne, choć do­brze pil­no­wa­ne, i głu­pie mimo mą­drych ro­dzi­ców”. Niby za­baw­ny, jak to Brandt. Ale to prze­cież nie są żarty.
Z per­spek­ty­wy ni­niej­szej opo­wie­ści jest to fakt jed­no­cze­śnie ważny i cał­kiem nie­istot­ny – jak więk­szość rze­czy, w za­leż­no­ści od tego, z któ­rej stro­ny pada na nie świa­tło.
Ko­bie­ta pró­bu­je wzbu­dzić w sobie li­tość dla niego. Ale li­tość, w prze­ci­wień­stwie do nie­na­wi­ści, można odło­żyć na póź­niej.
Nie przyszłam na ten świat tylko po to, by przetrwać. Jest mi pisane dużo więcej.