Cytaty Tomasz Sablik

Dodaj cytat
Ludzie szybko zapominają, że o drugą osobę trzeba cały czas walczyć. Że miłość to płomień, który zagaśnie bez dopływu powietrza. A powietrze zapewniamy sobie wzajemnie.
Ludzie szybko zapominają, że o drugą osobę trzeba cały czas walczyć. Że miłość to płomień, który zagaśnie bez dopływu powietrza. A powietrze zapewniamy sobie wzajemnie.
Wiedziała, że ludzie są z natury źli. Wszyscy. Bez wyjątku. Pytanie zatem brzmiało nie czy, tylko jak bardzo są zepsuci.
Czasami, aby sięgnąć po prawdę, trzeba wykazać się odwagą, a tej mu już zaczynało brakować.
Cukier? Wolałabym już kokainę, przynajmniej odlot trwałby dłużej, a szkody byłyby nieporównywalnie mniejsze.
- Niepotrzebna nam nadzieja? A wiara owszem? Czym więc różni się twoim zdaniem wiara od nadziei?
Wewnątrz było ciemno i duszno, a gdy żona miewała koszmary, Jakubowi zdawało się, że ta niepokojąca atmosfera jeszcze się zagęszcza. Jakby przez jej łapczywe chwytanie ustami powietrza zaczynało brakować go dla niego.
Zobaczysz to co najważniejsze. To co masz zobaczyć. Zawsze, wszędzie, gdziekolwiek będziesz, cokolwiek byś myślał, czegokolwiek byś się bał, będziesz to widzieć.
Gdy wiatr wzniecał pożar, a twarze spowijała trwoga,
Każdy śmiał przypuszczać, że nie było tam Boga.
Kolejny błysk, kolejny trzask, kolejny huk. Jeszcze potężniejszy. Bóg był już naprawdę blisko i należało obawiać się jego gniewu.
Jeśli ludzie potrafią się w sobie zakochać od pierwszego wejrzenia, dlaczego nie mogliby się od takiego samego wejrzenia nienawidzić?
Dzi­siaj wyjąt­kowo piszę ten pamięt­nik przed wzię­ciem prysz­nica, a nie po nim, jak to mam w zwy­czaju. Pot, brud i zie­mia z pia­skiem oble­piają mi czoło i policzki, ale spe­cjal­nie mi to nie prze­szka­dza. Zresztą woda jest lodo­wata, odkąd padł cen­tralny piec, i zamiast otu­lać do snu, pom­puje w moje serce adre­na­linę, któ­rej mam dość i bez tego. Ogrze­wam się tylko w salo­nie przy kominku w prze­rwach od pracy i wtedy, gdy idę spać. Na zewnątrz musi pano­wać ziąb, chyba zbliża się zima i chłód wraz z wia­trem prze­nika przez te stare mury. Czuję pod­skór­nie, jak szron z wolna pokrywa szyby, tak jakby osia­dał też na mojej duszy. Choć dokła­dam do kotła węgiel, który tu został, kalo­ry­fery dają tylko odro­binę cie­pła. Powi­nie­nem je odpo­wie­trzyć, ale cią­gle jakoś zapo­mi­nam.
Colt, Tum Tum i Rocky, ale tego ostat­niego jakoś lubi­łem naj­mniej. A gdy kogoś nie lubię, to nie muszę pamię­tać jego imie­nia, prawda?