Player One recenzja

Wehikułem czasu w obie strony

Autor: @niekoniecznie ·5 minut
2012-07-13
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Odbieram przesyłkę, rozpakowuję, przyglądam się książce, czytam informacje na okładce. Wrzeszczące literki komunikują mi, że książka, którą trzymam w rękach, jest „najlepszą powieścią science fiction 2011”! Bestsellerem, który wydawca zakupił za sześciocyfrową kwotę! A już następnego dnia Warner Bros wygrał „zażartą aukcję o prawa do ekranizacji”! Im więcej pochwał i niewiarygodnych wykrzyknień na okładce, tym bardziej sceptyczna się robię. Wydawcy lubią przesadzać w hurrapozytywnych pochwałach swoich książek. Chociaż przyznać trzeba, zabrzmiało to wszystko imponująco, ale... książka jest imponująca, okej?

I jeśli te wszystkie informacje z okładki są prawdziwe, to wcale się temu amerykańskiemu wydawcy nie dziwię – jakbym nim była, to bym dała za powieść Cline'a jeszcze więcej kasy. A jeżeli chodzi o ekranizację, to będę pierwsza w kolejce po bilet!


W przyszłość

Jest rok 2044. Świat nie wygląda tak kolorowo, jak to sobie ludzkość wyobrażała. Nastąpiły potężne zmiany klimatyczne, planeta trwa w kryzysie energetycznym, na jej powierzchni toczy się pięć dużych wojen, a głód i ubóstwo są zjawiskiem powszechnym.
Nikt nie chce żyć w takim świecie, dlatego nikogo nie powinno zdziwić, że wynalazek o nazwie OASIS podbił całą Ziemię. OASIS to globalny wirtualny świat, do którego może zalogować się każdy. I każdy to robi. Wypełnia codzienne obowiązki w tym szarym, śmierdzącym, niestety prawdziwym świecie, by czym prędzej usiąść w fotelu i zalogować się do masowej gry sieciowej. Gry, która dla wielu jest ważniejsza od życia, bo mogą w niej być kim tylko zechcą. Jak w grze RPG. Zakładasz postać, ustalasz, jak wygląda, ubierasz ją, czeszesz, malujesz. Jako początkujący gracz lądujesz na planecie pełnej takich żółtodziobów jak ty. Jeżeli jakiś znajomy sypnie groszem, to będziesz mógł teleportować się na inne planety, w przeciwnym razie będziesz musiał sam spróbować jakoś zarobić i zdobyć doświadczenie niezbędne do osiągnięcia wyższych poziomów postaci.

Wchodzimy w świat „Player One” w momencie, kiedy twórca symulacji, która stała się dla wielu całym życiem, umiera. To właśnie początek całej zabawy. James Halliday, ojciec OASIS, pozostawił testament, według którego całą jego fortunę otrzyma ten, kto odnajdzie schowane gdzieś w rozległym wszechświecie OASIS, ukryte przez Hallidaya, jajo. By do niego dotrzeć, będzie musiał rozwiązać kilka zagadek, zdobyć trzy klucze, przejść przez trzy bramy. W jednej chwili cały świat oszalał. Każdy chciał wziąć udział w wyścigu o fortunę.


... i w przeszłość

Ale nie każdy miał szansę. James Halliday, urodzony w latach 70. dwudziestego wieku, był wielkim pasjonatem dekady, w której spędził najlepsze chwile swojego dzieciństwa – lata osiemdziesiąte. Jedynie ktoś równie zbzikowany na punkcie tamtego okresu może podołać znalezieniu jaja. Jedynie ktoś o ogromnie rozległej wiedzy dotyczącej ówczesnej kultury popularnej: książek, filmów, gier, seriali, komiksów, muzyki. Wade Watts, osiemnastolatek posługujący się w OASIS awatarem o imieniu Perzival, jako pierwszy rozwiązuje pierwszą zagadkę i odnajduje Miedziany Klucz. To on jest głównym bohaterem powieści i jej narratorem. Takim samym fascynatem dawnych czasów jak ekscentryczny ojciec OASIS.

Dzięki „Player One” podróżujemy w dwóch kierunkach. Z jednej strony w fikcyjną przyszłość rodem z science fiction, której tło tworzą bardzo zaawansowana technologia i chyląca się ku upadkowi ludzkość. (Co nie znaczy, że powieść jest antyutopią! Przyszłość, która nie jest słodka i różowa, nie czyni od razu antyutopii! To, co niektórzy recenzenci wypisują, woła o pomstę do nieba...) Z drugiej zaś strony, wsiąkamy w pięknie odmalowane przez pisarza lata osiemdziesiąte XX wieku. Dla mnie wizja cywilizacji z 2044 roku była równie interesująca, co z pasją zaprezentowana – przeszłość. Zastanawiam się, czy dla wszystkich będzie równie interesująca. Jakie wrażenie „Player One” wywrze na dzisiejszych nastolatkach? Młodsze pokolenie przecież nie ma pojęcia, do czego służy i jak wygląda chociażby dyskietka komputerowa, a co mówić o kasetach magnetofonowych, które czytało Atari... Czy będą potrafili, tak jak Wade, poczuć sentyment albo wręcz miłość do starych gier? Czy nie uznają powieści za bełkot zacofanego fanatyka, który podnieca się jakimiś pikselami, od których oczy bolą? Chociaż nie żyłam w latach 80., na Atari się wychowałam. Później na popularnym Pegasusie, później przyszły gry pod DOS-em. Dlatego „Player One” ma dla mnie dodatkową wartość – budzi sentyment za starymi rozrywkami, grami, które miały klimat i duszę, a nie jedynie piękną oprawę graficzną, filmami, które miały opowiadać historie, a nie tylko efekty specjalne...
Dałam się ponieść staruszce, która we mnie siedzi, ale „Player One” mnie oczarowało nie tylko za obudzenie tęsknoty za starymi czasami. Oczywiście wizja przyszłości jest dużym plusem, ale w powieści chodzi przede wszystkim o przygodę. Od książki oderwać się nie sposób, bo akcja jest szybka i przerwanie czytania w jakimkolwiek momencie grozi nerwicą („Nie wytrzymam, jeśli się nie dowiem, co sie dalej stanie!”). Lepiej zaklepać sobie kilkanaście wolnych godzin, których nic i nikt nie przerwie.

Za sukcesem książki stoi bez wątpienia talent autora do wciągania czytelnika w opisywane wydarzenia. Jest dokładnie tak, jakby z książki wylazła wielka łapa, złapała czytelnika za fraki i wciągnęła do środka. „Player One” jest jak OASIS, o którym opowiada, jak komputerowa symulacja, której nie obserwujemy biernie z zewnątrz, tylko bierzemy w niej bezpośredni udział. Oczywiście wszystko w ramach naszej wyobraźni, ale aby uczynić ją tak nieposkromioną i nieograniczoną, trzeba nie lada talentu i pisarskich umiejętności. Jeżeli ktoś potrafi na kilka godzin zapomnieć o bożym świecie i wsiąknąć w grę komputerową, to zapewniam, że podobnie będzie z lekturą „Player One”.

Mogłabym jeszcze długo rozpływać się nad recenzowaną pozycją, ale starczy tego wzdychania. Najważniejsze przekazałam – „Player One” Ernesta Cline’a to najlepsza powieść, jaką przeczytałam w 2012 roku. Łączy science fiction z fantasy, ale przede wszystkim jest jedną wielką przygodą. Chociaż główny schemat fabularny (młody bohater, będący zwykłym Nikim, na drodze do stania się Kimś) nie jest niczym nowym, został przedstawiony w całkowicie nowy sposób, z interesującą otoczką. Oryginalny pomysł i udane wykonanie. Naprawdę nie ma się nad czym zastanawiać – biegiem do księgarni po „Player One”!

Moja ocena:

Data przeczytania: 2012-07-04
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Player One
3 wydania
Player One
Ernest Cline
8/10

NAJLEPSZA POWIEŚĆ SCIENCE FICTION 2011 według Amazonu i największej sieci księgarskiej USA Barnes & Noble 2011. Bestseller "New York Timesa" i "USA Today". Kupiony przez amerykańskiego wydawcę za sześ...

Komentarze
Player One
3 wydania
Player One
Ernest Cline
8/10
NAJLEPSZA POWIEŚĆ SCIENCE FICTION 2011 według Amazonu i największej sieci księgarskiej USA Barnes & Noble 2011. Bestseller "New York Timesa" i "USA Today". Kupiony przez amerykańskiego wydawcę za sześ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Po obejrzeniu filmu z ochotą sięgnęłam po książkę. Nie rozczarowałam się. Ta książka to świetny "zabijacz" czasu, który zabiera czytelnika w fantastyczny, wirtualny świat OASIS. Miejsce to jest dla ...

@Vista @Vista

2045 rok, amerykańska dystopia. Wade to biedna sierota mieszkająca u ciotki-narkomanki w slumsach zbudowanych z piętrzących się stert bezużytecznych samochodów. Świat jest ogarnięty kryzysem energety...

@KazikLec @KazikLec

Pozostałe recenzje @niekoniecznie

451° Fahrenheita
Ray Bradbury, „451° Fahrenheita”

Chociaż jestem mieszczuchem i zapewne całe życie spędzę w mieście, skrycie marzy mi się domeczek gdzieś na prowincji. Z gankiem. Ganek, weranda, taras – z czymś tego typu...

Recenzja książki 451° Fahrenheita

Nowe recenzje

Sytri
Po takim zakończeniu chętnie przeczytałabym więcej
@distracted_...:

Późna jesień zdecydowanie sprzyja czytaniu książek paranormalnych. Dziś o książce, która nie jest romansem a erotykiem ...

Recenzja książki Sytri
Trzymaj się z dala, kochanie
Trzymaj się...droga Afryko, wcale nie chcę być ...
@sweet_emily...:

Wśród niepokoju i niesprawiedliwości, w oddali i ukryciu, w szczelinach życia codziennego ukrywa się ona. Miłość. "Trz...

Recenzja książki Trzymaj się z dala, kochanie
RAK. Wszystko do umorzenia
Zło triumfuje, gdy dobrzy ludzie milczą.
@milbookove:

„Rak. Wszystko do umorzenia” to książka, która od razu wciąga w niepokojący świat pełen manipulacji, oszustw i ludzkich...

Recenzja książki RAK. Wszystko do umorzenia