Pradawnymi bogami i mitologią interesowałam się od dziecięcych lat. Zawsze z chęcią słuchałam nauczycieli opowiadających o greckich mitach, z chęcią oglądałam filmy i seriale z bóstwami w tle, a także starożytność jest moim ulubionym okresem historycznym. Nic więc dziwnego w tym, że gdy tylko dowiedziałam się o Akademii Mitów, postanowiłam odłożyć wszystkie naglące sprawy na bok, by tylko zacząć ją czytać.
Gwen Frost jest siedemnastoletnią Cyganką obdarzoną niezwykłym darem. Wystarczy jeden jej dotyk by poznać historię człowieka lub przedmiotu. Dzięki niemu zna ludzkie tajemnice... Dzięki niemu poznała mroczną tajemnice swojej koleżanki. Przez kontakt z jej szczotką do włosów dowiedziała się, że dziewczyna jest molestowana przez swojego ojczyma. Gwen powiedziała o swoim odkryciu swojej matce, która służyła w policji. Niestety pech chciał, że w ten sam dzień, gdy mama Gwen aresztowała tego zwyrodnialca, zdarzył się wypadek samochodowy, w którym kobieta zginęła. Osieroconej dziewczynie została na świecie już tylko babcia. Nie długo po tym zdarzeniu Gwen wylądowała w Akademii Mitów, magicznym miejscu, do którego uczęszczają potomkowie wielkich wojowników i wojowniczek. Nastolatka nie czuje się wśród nich dobrze. Sama nie umie walczyć, a jedyną jej mocą jest dotyk. Dodatkowo wszyscy są obrzydliwie bogaci i nie zwracają na Cygankę specjalnej uwagi. Jakby tego było mało, to właśnie ona znajduje w bibliotece najładniejszą i najpopularniejszą dziewczynę w szkolę, z poderżniętym gardłem.
Oczywistym jest, że najwyraźniejszą i najlepiej dopracowaną postacią w książce jest Gwendolyn Frost, która jest główną bohaterką. Dzięki narracji pierwszoosobowej mamy wgląd we wszystkie emocje i myśli siedemnastolatki. Dziewczyna jest odważna i ma cięty język, który nie raz mnie rozbawił. Należy do tego typu bohaterów literackich, których po prostu nie da się nie lubić. Szkoda jedynie, że jest niedowartościowana i często nam o tym przypomina. Postać Gwen jest postawiona na pierwszym planie, dopiero daleko, daleko za nią wyłaniają się kolejni bohaterowie, wśród których jest popularna walkiria Daphne oraz niebezpieczny Spartanin Logan.
Bardzo podobało mi się wrzucenie wszystkich starych bogów z różnych krajów do jednego worka. Rzadko, a właściwie nigdy nie spotkałam się z utworem, w którym występowałby zarówno nordycki bóg Loki, jak i grecka bogini Nike. Oczywiście zdaje się sobie sprawę, że "Kłamcy" Jakuba Ćwieka było podobne tło, jednak przy przeczytaniu obu zapewniam, że Akademia Mitu serwuje nam pod tym względem coś zupełnie nowego. Rzeczywistość, w której potomkowie Rzymian i Wikingów uczęszczają do jednej szkoły, bogowie wybierają sobie śmiertelnych wybranków, a między panteonem i żniwiarzami wisi widmo wielkiej wojny jest niesłychana. Zakochałam się w tym świecie! Uwielbiam, gdy książka osnuwa mnie magiczną mgiełką i porywa do swego świata, każąc przeżywać zawarte w niej historie.
Barwny świat, wypełniony magią połączony z codziennymi problemami i zagrożeniami jest fantastyczny. Lekkie pióro autorki i ciekawie skonstruowana fabuła połączona z zagadką do rozwiązania, to przepis na dobrą książkę. "Dotyk Gwen Frost" wciąga od pierwszej strony i ciężko się od niej uwolnić nawet po zakończeniu lektury. Książkę czytało się niezwykle przyjemnie, ale niestety za szybko. Niestety pojawił się też minus - autorka wyjątkowo często się powtarzała. Ile razy można czytać jedno i to samo? Już nie mogę się doczekać kolejny tomów! Polecam!